*
I
Jeszcze nie pora by zgasić wszystkie lampy świata
Zasłonić ciemną kurtyną okno z widokiem na gwiazdy
Zamknąć wszystkie drzwi bez klamek i dziurek od klucza
Przykryć się całunem chłodnym jak zimowa noc
I już nie słyszeć więcej słów, kroków, płaczu ani śmiechu
W ciszy niebijącego już serca i zastygłej w żyłach krwi
*
II
Jeszcze czujesz swe ciało, choć coraz bardziej ci obce
Jeśli coś boli to wiesz, że ten ból w końcu przeminie
Bez większej zadyszki wdrapujesz się na wysokie góry
By z ich szczytów napawać oczy niezwykłym widokiem
Nadal możesz smakować słodycz lub cierpkość owoców
Których obfitość, kształt i kolory nie przestają cię dziwić
Czułym dotykiem oswajasz otaczającą cię zewsząd materię
Pod twoją dłonią staje się ona czasem posłuszna jak pies
Szukasz, sięgasz po formę, chwytasz, obejmujesz, wąchasz…
Ot, choćby tę karafkę wypełnioną do połowy płynem
Krople czerwonego wina drażnią delikatnie twój język
Cieszą oko refleksy światła – promienie tańczące na szkle
Oszałamia cię zapach i piękno wdzięczących się kwiatów
Śpiewy ptaków kryjących się w gęstwinie i koronach drzew
Zapuszczasz się w dzikie dżungle, w egzotyczne pustynie i puszcze
W lesie gubisz szlak bo wypatrujesz zwierząt i potrafi cię zdumieć
Szkliste oko sarny i niesamowite pręgi na tygrysiej skórze
Zwaliste cielsko grizzly i majestatyczne poroże wapiti
Uderzające piękno twoich braci mniejszych i większych
Cały ten inwentarz i menażeria ziemskiego poletka
Podobnemu niebu ale i podobnemu piekłu
Do którego i ty masz szczęście i nieszczęście należeć
*
III
Między jednością a osobnością plącze się twoja świadomość w Naturze
Wtedy, kiedy czujesz, że jesteś jedną z przyrodzonych jej cząstek
Może cię cieszyć ta więź – przepełniać błogie poczucie harmonii
Ale bywa też tak, że wobec Przyrody czujesz się obco, nieswojo
Bo przecież zostałeś kiedyś wygnany z jej naturalnego Raju
Dowiadując się wówczas (na dobre i na złe), że jesteś jednak INNY
Możesz to uznać za bezcenny dar, ale też i za wieczną klątwę, bo odtąd
Rozdarty między wspomnieniem niewinności a przekleństwem wiedzy
Żyjesz na granicy naturalnie i sztucznie stworzonych światów
Wiesz za mało by stać się w pełni mądrym i rozumnym człowiekiem,
A jednak zbyt dużo, by pozostać dzikim i bezmyślnym zwierzem
*
IV
Dzieciństwo – młodość – wiek dojrzały – starość
W jakim to wieku jesteśmy najbardziej sobą?
Jaką to porą świat odbieramy zmysłami najostrzej?
A znów kiedy ogarniamy go myślą najpełniej?
Czy może jest tak jak pisał swego czasu Szekspir:
„Młodości nie masz ty ani starości – to jakby tylko w drzemce
Śniły się one tobie bardziej lub mniej nieprzytomnie”
Ale czy to głos doświadczonego rozsądku czy też fanaberia
Bo przecież nic tak nie trwoni życia jak młodość
I nic tak jak starość nie ciuła każdej jego chwili
(Mimo że tych oszczędności nie sposób jest wydać)
Dojrzewamy ale czy z wiekiem stajemy się lepsi i mądrzejsi?
Czy jesteśmy jak wino, które im starsze tym bardziej szlachetne?
To, co w młodości jest słodkie, bywa często gorzkie na starość
Siwe włosy dodadzą ci może więcej powagi, lecz nie poważania
Pociecha, że przełoży się to na szacunek do ciebie jest złudna
Zresztą – cóż po szacunku gdy całe ciało zaczyna się rozpadać
Odmawiając posłuszeństwa jak rozregulowany mechanizm,
do którego, tak naprawdę, nie ma żadnych części zamiennych
Gdy jesteś młody, nie potrzeba niczego, co dodawałoby ci skrzydeł
Ale gdyś stary i niedołężny, potrzebujesz kogoś, kto podsunie ci basen
Jak pisał wieszcz: wiek cię zamroczy, pochylisz ku ziemi poradlone czoło
„Tępymi oczami” zakreślisz świata marne i zamglone koło
A samolubna młodość zatryumfuje, „opleśniałej zbywszy się kory”
Nie myśląc o tym, że i ona sama wkrótce stanie się podobna do niej
*
V
Jeszcze nie zobojętniały ci kuszące podszepty Erosa
Nadstawiasz uszu bo ktoś – lub coś – obiecuje ci rozkosz
Kątem oka spostrzegasz zgrabną kibić młodej dziewczyny
Tudzież podniecającą krągłość piersi kobiety dojrzałej
Burzę niesfornych włosów rozwiewanych przez wiatr
Długie nogi wyłaniające się spod kusej spódniczki
Wąską suknię opinającą jędrne pośladki i kryjącą łono
Preludium do chwili zapomnienia się w dreszczach
Kiedy wszystko przestaje istnieć – nawet cierpienie
Zamieniane w przyjemność rozchodzącą się w ciele
I niosącą przy tym zapomnienie o złu tego świata
W równym stopniu boskiego, co i diabelskiego przecież
Ale czy podobna dwoistość znajduje się też w seksie?
Czy można w nim znaleźć jakiś święty pierwiastek?
Innymi słowy: czy to, co erotyczne, może też być i sakralne?
Czy orgazm jest czymś więcej niż tylko nerwowym spazmem
Nagłym skurczem mięśni zwalniającym twój mózg od myślenia?
Chciałbyś w tym zespoleniu (nie tylko ciał, ale i dusz) odkryć rys metafizyczny
Tylko czy z metafizyką może mieć cokolwiek wspólnego oksytocyna?
*
VI
Jak dużo zostało w tobie zwierza, jak dużo jest z człowieka?
Czy podszept serca tkliwy to nie jest podstęp hormonów,
Które chcą się dobrać do lepszej puli genów skrytych
W powabnych ciałach roześmianych i kwitnących dziewcząt?
Układałeś wiersze o miłości – mądre i głupie, proste i złożone
I nawet wierzyłeś w to co piszesz, bo nie chciałeś myśleć
O wielkim poruszeniu w okolicach swojego podbrzusza
Ani o tym, że to co się dzieje w głodnym seksu ciele
Jest tak pospolite jak sfora psów uganiających się za suką w cieczce
Ale ty byłeś oczywiście inny – bo otoczony książkami w bibliotece
Gdzie zamieniałeś nocne polucje na wysublimowaną poezję Rilkego
I gdzie czytałeś o romantycznych uniesieniach wielkich kochanków
O zatracaniu się ich w sobie – o zgubnych namiętnościach, pasji
O uczuciach płonących i pożądaniu silniejszym od śmierci
Czy były to tylko rojenia zbyt gorącej głowy?
Wysiłek mózgu chcącego się uporać z zalewającą go chemią?
A może jednak, mimo wszystko, jakiś boski był w tym zamysł
Na zwierzęcej osnowie budowana ludzkiej duszy wzniosłość
Gdzieś w idealnej krainie marzeń, pragnień, wyobrażeń i tęsknot
Spełniająca się potrzeba wyższego jednak rzędu?
Choć nadal trudno czasem ci rozstrzygnąć czy zadurzony człowiek
Bardziej subtelnym kochankiem jest, czy też pożądliwym samcem
(Tak więc – jest wielka miłość, a może tylko chuć i złudzenie?)
*
VII
Jak dużo zostało w tobie zwierza, jak dużo jest z człowieka?
Zabijałeś dla zabawy choć wcale nie było to konieczne
Nikt ci nie wydzierał ubitej zwierzyny, nie musiałeś walczyć
Z innymi drapieżnikami, ani oznaczać swoich terenów łowieckich
Bo supermarket z mięsem był tuż za rogiem osiedlowej ulicy
Pełen zaszlachtowanych zwierząt pokrojonych w porcje,
Zamienionych dla ciebie w steki, pasztety, bitki i kiełbasy
Wystarczyło tylko panom rzeźnikom pokazać plastik
Karty kredytowej – tej przepustki do świata konsumpcji,
Który podsuwa ci pod nos wszystko co potrzebne i niepotrzebne
Mamiąc obfitością nie znającą umiaru, taktu i granic, choć ty
Nie jesteś w stanie tego wszystkiego połknąć, przeżuć ani strawić
Napawając się złudnym bogactwem (podobno) lepszej części świata
Oddającego się orgii używania, zysku i chciwości – pogoni za zbytkiem
Czyniąc z Wielkiego Żarcia świąteczny rytuał i konsumpcyjny dryl
A ze sztuki kulinarnej domenę drapieżcy pozującego na degustatora
(Tak więc – są wielkie uczty, a może tylko żer i trawienie?)
*
VIII
Betonowe żyły miasta pełne wody i ścieków – w nich to co pijesz i to co wydalasz
Arterie asfaltowych dróg, zatory z samochodów – zawał wielkiej metropolii
W blaszanych pudłach zamknięte dzieci śmietniskowo-złomowej cywilizacji
W tłumie, wśród ruchu i zgiełku – atak warkotu silników i fabrycznych syren
Otaczają cię dźwięki, wibruje powietrze nad ulicą – dnem kanionu z wieżowców
Mija cię masa nieznanych ci ludzi – ich twarzy nie zapamiętasz nigdy
Są podobni do ciebie lecz nie tacy sami – choć blisko ciebie, to jednak odlegli
Rozmawiają, rozglądają się, biegną – wydaje im się, że rozpraszają samotność
A ona przylega do nich tym mocniej – im bardziej są osaczani przez maszyny i czas
Ale też jest inne miasto – z promieniem słońca tańczącym na ozdobnym gzymsie
Z żywym gwarem i uciechą na placach wypełnionych kolorowym tłumem
Modrą taflą jeziora wielkiego jak morze, które tną dzioby jachtów i łodzi
Miasto z Magnificent Mile, która rzeczywiście wydaje się niektórym wspaniała
Z budowlami strzelistymi – ścianami lśniącymi od szkła, aluminium i stali
A nad tym niebo jasne, błękitne i wielkie jak sklepienie kosmicznej katedry
Jedno miasto a dwa różne obrazy; jedna wrażliwość lecz dwa różne doznania
Po jednej stronie nalot koszmaru i alienacja, po drugiej – prawie że miejska idylla
Który z tych obrazów jest bardziej prawdziwy? A może oba są równie fałszywe?
Bo powierzchnia nigdy nie mówi o prawdzie tego, co wewnątrz
Może dlatego iż musi to być (jak każda prawda) przed nami zakryte?
*
IX
Gdzie są ci wszyscy nasi przyjaciele? Na wszystkie strony świata rozrzucił ich los
Jedni drugim przestali być potrzebni więc przyjaźń poszła w odstawkę
Pozapominali, zobojętnieli, wycofani… omotani we własne sprawy jak w kokonie
Który dla wielu bardziej pułapką jest, niż osłoną przed niebezpieczeństwami życia
Lecz komu z nas obcy jest grzech zaniechania, lenistwa – braku odwagi, słabości?
Przyzwolenia na to, by życie przeciekało nam przez palce, a czas zacierał pamięć
Tego, co obiecywaliśmy sobie w młodości – i tego, co wtedy obiecywał nam świat?
I tylko wspomnienie słońca, które jednak świeciło wówczas jaśniej
I wody, która była czystsza, bardziej rześka i źródlana
I wiatru, który nie wiał jeszcze wówczas prosto w oczy
I łąk pełnych owadziego gwaru, porośniętych soczystszą wtedy trawą
I drżenia dziewcząt, których białe piersi wypełniały nasze dłonie
I muzyki, muzyki, muzyki – zamkniętej teraz w szafie pełnej zakurzonych płyt
*
X
Stosunki z Bogiem, kiedy byłem dzieckiem – to była też ciekawa sprawa
Bo na początku był on wielkim i dobrotliwym starcem z długą siwą brodą
(Trochę jednak wydawał mi się za stary jak na ojca wszystkich ludzi)
Mówiono mi że jest nie tylko dobry i mądry, ale i wszechmogący oraz sprawiedliwy
Przepełniony bezgraniczną miłością nie tylko do mnie i do innych dzieci
Ale i do wszystkiego, co stworzył (a stworzył ponoć wszystko:
Od najmarniejszego robaczka po koronę stworzenia, czyli nas samych)
Jednakże w świętych księgach wyczytałem też o jego gniewie
O próżności, zaborczości, zazdrości… o tym, że jest żądny hołdów
I nie mogłem zrozumieć dlaczego tak znęca się nad tym biednym Hiobem
Dlaczego jeden naród jest dla niego lepszy od drugiego?
Dlaczego jednego człowieka uczynił pięknym, bogatym i zdrowym,
Drugiego zaś biednym, szpetnym, nieszczęśliwym i chromym?
No i skąd tyle cierpienia i grozy w tym podobno najlepszym ze światów?
Po co mu te wszystkie dary, bogactwa, kadzidła, świątynie?
Całe zastępy wielbiących go na kolanach sług i poddanych?
Czy aby na pewno stworzył On nas na podobieństwo swoje?
Czy może jednak to my uczyniliśmy Go podobnym sobie?
I skoro taki jest wspaniały, to dlaczego kryje się przed naszym wzrokiem
Milcząc jak zaklęty w odległych i niedostępnych nikomu zaświatach?
Ot, naiwne, dziecięce pytania, chodzące kiedyś człowiekowi po głowie,
Na które zresztą i dzisiaj trudno jest znaleźć mu odpowiedź
*
XI
A skoro nikt i nic ci nie odpowie, to może nie warto jest pytać?
A może to, iż nie ma odpowiedzi jest już odpowiedzią tobie?
Także pytania mogą być skargą wykrzyczaną w Otchłań
Kosmosu przepastnego – tej międzygwiezdnej studni bez dna
Podobnie jak szept, który słyszą tylko twoje cztery ściany
Celi życia i śmierci, w której zawsze będziesz tylko sam
mimo tłumu współwięźniów, jakie się przez nią przewiną
*
XII
Czy może więc powiedzieć (lub tylko pomyśleć) człowiek wątpiący i rozczarowany:
Nie znając sensu, nie mając nadziei – czy pozostaje ci coś więcej nad absurd?
Masz duszę na ramieniu, na karku czujesz zimne tchnienie pustki
Życie twoje jak bańka mydlana, którą rozwiewa lekki podmuch wiatru
Życie twoje jak iskra, którą zgasić może kropla najmniejszego deszczu
Twój oddech krótki, twoje serce słabe, twoja krew za gęsta
Nie masz niestety żadnej przyszłości w swoim śmiercionośnym ciele,
Które życionośne jest zaledwie przez chwilę – wydane na pastwę niszczącego czasu
Czy pociechą może być dla ciebie to, że trafisz tam gdzie byłeś
(a raczej cię nie było) – przed twoim narodzeniem?
Czy po to tylko wyciągnięto cię (wrzeszczącego) za uszy z nicości
By zaraz wrzucić cię (niemego) do dołu niczym wór starych kości?
I czy rzeczywiście tym, co trafi tam na drugą stronę, będziesz nadal ty?
.
Bo wszystko czym jesteś i co tworzysz przeminie
– zamieni się w popiół, ruinę i proch
Powietrzem, którym oddychasz, będzie oddychał kto inny
– i kto inny będzie pił wodę, którą teraz pijesz ty
Ktoś inny będzie szedł po twoich śladach, które i tak wcześniej zostaną zatarte
To kim jesteś obecnie nie będzie mieć żadnego znaczenia dla tych co przyjdą po tobie
I nikt nie będzie pamiętał twojego imienia
Ani żadnej rzeczy, która twoja jest
(Więc po co to wszystko? Po co?)
*
XIII
Czy musisz być materialistą, ateistą, sceptykiem, nihilistą… by stwierdzić:
W Świętych Księgach są tylko słowa, w Świętych Rzekach zwykła woda płynie
Błogosławieństwo to jedynie gest, a znak krzyża na piersi to tylko ruch ręki
Religia to narkotyk, kulturą przytępiamy nasze kły i pazury
Wszyscy żyjemy w kłamstwie, nie mamy dostępu do prawdy
A nawet jeśli ją poznamy, to nie jesteśmy w stanie jej pojąć
Pozostaje nam tylko ślizganie się po powierzchni rzeczy i zjawisk
Które w rzeczywistości są zupełnie czymś innym, niż my to postrzegamy
Wiara w cokolwiek pozwala utrzymać się na powierzchni życia
Lub choćby tylko przysposobić do wchłonięcia przez nicośćMgłą jest to co widzimy, ledwie cieniem kładącym się na dnie oka
Rozmywa się przed nami każdy obraz, rozwiewa to co wydaje się solidne
Świat wokół nas jest tylko złudzeniem, nasze myśli iluzją, a całe życie snem
Takie to wszystko wydaje się nam już teraz, a co dopiero będzie za miliardy lat?
Zaginą cywilizacje, wymrze to co żyje, przepadną wszelkie wspaniałości Ziemi
Nasze Słońce wybuchnie, zamieniając się w wielką czarną dziurę
Trawiąc wcześniej w ogniu wszystkie krążące wokół niego planety
I nie pozostanie z nas nic prócz atomów rozproszonych po Wszechświecie
Rozdzielonych na zawsze pustą przestrzenią i martwotą doskonałej próżni
*
XIV
Nadając sens temu światu i mając nadzieję – dopiero wtedy możesz żyć naprawdę
Cieszyć się chwilą (o ile tylko jest to możliwe), świętować każdy przeżywany dzień
Pisać pieśni nad pieśniami – lub choćby tylko zachwycić się kształtem czy kolorem liścia
Chwalić bogów, dzień i gwiazdy – czy choćby tylko uśmiechnąć się do bliźniego swego
Zamiast rozmyślać o tym, że wszystko to marność, działać: posadzić drzewo, ugotować ryż
Zamiast wybiegać myślą w zaświaty – zrobić jakiś mebel, pasać kozy lub naprawić płot
Nie pozwolić by cierpienie robiło z ciebie niewolnika, podobnie jak przyjemność
Lecz poddać się pasji i wypełnić tym, co jest najważniejsze w życiu – Miłością
Znaleźć własną miarę codziennego życia, swoje miejsce wśród innych monad tego świata
Bo o tamtym – drugim świecie – nie wiemy zgoła nic
(Dlaczego jednak to, co pozytywne, musi brzmieć jak nieznośna dydaktyka?
I czy stając po stronie życia możemy tak całkiem zapomnieć o śmierci?)
*
XV
Dorosły umysł – mówią – nie kwili ze strachu, tuląc się w kojących go złudzeniach
Nie mami się urojeniami, nie ucieka w fantazje, nie buduje zamków na lodzie
Widzi wszystko takie jakie jest naprawdę – ogarnia też myślą to, co niewygodne
Patrzy czasem z goryczą, ale i ze spokojem, nie odwracając oczu nawet
Od dziejącej się hekatomby, skazującej wszystkich na totalną Zagładę
Strącającej wszystko w Przepaść i obracającej świat cały w Niwecz
(A może jednak to, co wydaje się nam zagładą, jest w rzeczywistości Przemianą?
I nie możemy dostrzec celu, bo wzrok nasz nie sięga tam, gdzie znajduje się Sens?)
*
XVI
Więc potrzebować otuchy może tylko umysł niedorosły?
Uciekając za wszelką cenę od myśli, że POZA nie ma już NIC?
Znosząc nieznośne poczucie absurdu urojonym Bogiem
Tworząc sacrum z niczego i przeciwstawiając to profanum
Próbując tchnąć w materię nieistniejącego rzeczywiście ducha
Wymyślając całe zastępy aniołów i świętych, którzy wszelako
Obecni być mogą tylko w głowie – między synapsami mózgu?
Skazani na mit – tę wieczną epopeję zmyśleń udających prawdę
Nadużywający wyobraźni tylko po to, by wyobraźnię tę stłumić
W opresji dogmatów, bez których nie może się obyć żadna religia
Ludzką niewiedzę zastępując naiwnym surogatem wiary
W coś, co zazwyczaj jest fantastyczne i niewiarygodne
Choć przecież może być tej wiary jak najbardziej godne?
(Lecz kto to wie? Kto wie?)
*
XVII
Więc musisz być dzieckiem by poczuć w sobie Łaskę
Zapomnienia tego, co napawa cię grozą i budzi twój strach?
Więc musisz udawać, chwytać się słów jak magii, owijać kulturową watą
By uchronić się przed prawdą o okropieństwie świata istot żywych?
Więc musisz żyć w kłamstwie, robiąc dobrą minę do niepewnej gry
Pocieszając siebie i innych, że istnieją jakieś drogi wyjścia
Inne niż ta, prowadząca do zimnego i ciemnego grobu
(Ale czy ktoś je zna? Ktoś zna?)
*
XVIII
Na początku słowo było ciałem – tyle że później się rozwiało
zamienione w chimerę, którą do dziś próbujemy schwycić
Machając bezładnie rękami, podrygując śmiesznie jak kukiełki
Paradna błazenada – cyrk rozgrywany na wielkim placu zabaw
Lunapark, w jaki chcemy zamienić pułapkę i więzienie świata
Który, skoro nosi życie, to musi też być cmentarzyskiem
Pokrytym ekstrawagancją efemerycznej wegetacji
Przygotowującej grunt pod finałowy danse macabre
*
XIX
Ale przecieżmówiąc o cudowności tego światatakże jesteś szczery
Za dar ziemskiego życia wdzięczny jesteś siłom, które cię stworzyły
Choć zdarzało ci się mówić, że na padół ten nie prosiłeś się wcale
Równie mocno wierzysz w to, że zaistnieć wielkim szczęściem było
Jak i w to, że już rodząc się zostałeś wydany na pastwę bezlitosnych mocy
Widziałeś nie raz, jak otwierają się przed tobą ogromne drzwi zachwytu
Ale też świadomy jesteś tego, że złamać cię może zwykła tortura cierpienia,
(Które dobrze jest ci już znane, chociaż cię jeszcze nie zabiło)
Wydaje ci się, żeś już dorosły – to znów, że nadal dzieckiem jesteś
Zarazem trzeźwy i naiwny, silny i słaby – rozczarowany, ale i mający też nadzieję
Na granicy wiary i niewiary – zmuszony jesteś wyznać, że po prostu NIE WIESZ
(Nadzieja nie zawsze jest matką głupich – ona jest także matką niewiedzących)
*
XX
Nie wiesz, ale widzisz – tak, widzisz na pewno: rzeki cierpliwe jak żłobią
Koryta w twardym kośćcu Ziemi. Skały kruszejące bo wystawione do wiatru
Morza i oceany – fale bijące o brzegi. Drzewa rosnące w lasach
I lasy płonące w żarze. Puszcze pełne stworzeń rodzących się i mrących
Jak mrówki w pysku mrówkojada, jak ryby w wielorybiej paszczy
A tu jeszcze kalejdoskop kolorów, bogactwo form nie znające granic
Wschody i zachody Słońca – a między nimi światło wyłaniające z ciemności
Krajobrazy, ludzi, zdarzenia… i znów pojawiające się w głowie pytania
Czy to możliwe byś tylko przypadkowym świadkiem był
Tych widowisk na ziemi i wielkich spektakli na niebie?
Do których być może przywykłeś, (czy jednak można przywyknąć do cudów?)
Jeśli by człowieka zabrakło, to czy nadal istniałoby piękno?
(Choć gdyby piękna nie było, to nie byłoby też i brzydoty)
Czy gdyby nie ludzkie serce, to czy mogłaby istnieć miłość?
(Choć okrucieństwa bez człowieka także by nie było
– zwierzęce serce nie jest okrutne, mimo że nieludzkie)
Czy bez ciebie życie uświadomiłoby sobie to, że jest śmiertelne?
(Bo bez śmierci możliwe jest istnienie ale niemożliwe jest życie)
Jak długo w twoim sercu mogą być ci, których kochałeś,
A którzy odeszli daleko – za horyzont znanego ci świata?
Czy kiedy twoja pamięć się skończy, to nie przepadną oni wtedy na zawsze?
A może jednak nic i nigdy nie przepada – zmienia tylko formę istnienia
Roztapiając się w boskiej substancji – jednocząc w absolutnej Jaźni?
(Która może wydawać się Pustką, ale na pewno nie może być Nicością)
*
XXI
Lecz jeszcze nie pora by zgasić wszystkie lampy świata
Zasłonić ciemną kurtyną okno z widokiem na gwiazdy
Zamknąć wszystkie drzwi bez klamek i dziurek od klucza
Przykryć się całunem chłodnym jak zimowa noc
I już nie słyszeć więcej słów, kroków, płaczu ani śmiechu
W ciszy niebijącego już serca i zastygłej w żyłach krwi
.
* * *
.
Sensem i Zbawieniem jest Miłość
*
*
NOTA: Poniższy tekst widniał w nagłówku wpisu podczas ukazywania się poszczególnych części tekstu. Dlatego też nie chciałbym go wymazywać, a tylko zamieścić na końcu wpisu:
Poezja – mimo czytelniczych „ciągot” by czynić z niej przedmiot kultowy – nie jest raczej towarem „chodliwym”. Często nasz stosunek do niej jest dwuznaczny. Bywa, że tracimy do poezji cierpliwość, zwłaszcza wtedy, gdy okazuje się dla nas nieprzyswajalna i niezrozumiała, a już zupełnie odstraszają nas jej dłuższe formy. Dlatego warto chyba docenić moją odwagę zamieszczenia tutaj pewnego eksperymentu słownego. Mimo wszystko żywię taką nadzieję, że spotka się on z czyimś zainteresowaniem. Zanim to jednak nastąpi, pozwolę sobie na kilka uwag: zależało mi na prostocie myśli – stąd być może miejscami zbyt daleko idąca dosłowność wiersza, która może być wzięta za zbytnią oczywistość. Jednakże nie chciałbym stosować tutaj częstego w poezji uniku polegającego na tym, by nie mówić o pewnych rzeczach wprost, a owijać wszystko w liryczną (często jednak pretensjonalną) bawełnę. To jedno, drugie – to obszerność. Utwór ten ma XXI części, co w dzisiejszych czasach (hołubiących ponoć minimalizm, a już na pewno charakteryzujących się informacyjno-konsumpcyjnym short attention span) również może wzbudzić poważny popłoch, czy może raczej – zniechęcenie. Dlatego też postanowiłem nie publikować za jednym zamachem całości, tylko dodawać sukcesywnie (każdego dnia) poszczególne części – dla lepszego ich przyswojenia (najnowsza zawsze będzie wyróżniona czcionką o innym kolorze). Wydaje mi się, że mimo swej dziwnej nieco formy i bezpośredniej frazy, wiersz dotyka miejscami istotnych dla nas wszystkich spraw, nie zawsze jednak (chętnie) artykułowanych (i tak naprawdę, nie jest ważne to, czy można to uznać za poezję, czy też nie – nie pretenduję przecież do, często pretensjonalnego przecież, miana „poety”). Dlatego tych, którzy zdecydują się na jego przeczytanie, zapraszam do podzielenia się z nami swoją ewentualną refleksją (do jakiej być może skłonią pojawiające się coraz to nowe fragmenty).
*
2 stycznia, 2013 o 12:01 am
NOTA: TEKST POWYŻSZY UKAZAŁ SIĘ PO RAZ PIERWSZY NA BLOGU W DNIU 2 STYCZNIA, 2013 ROKU.
2 stycznia, 2013 o 2:49 am
„Człekozwierzenia’, ciekawe słowo. Lubię to ! :)
Zgoda – na świat jakim jest, niemal dziecięcy nim zachwyt, zawsze wzbudzi moją akceptację. W jakiej by formie jej nie podano, nawet ‚poemów życiowych naiwnych’. Trochę się boję, tylko, tych spotkań za bliskich z – pręgami na tygrysiej skórze i zwalistym cielskiem grizzly… Poproszę o c.d.
2 stycznia, 2013 o 7:04 pm
Ewo, chyba znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie taka (afirmująca świat) sielanka ;)
2 stycznia, 2013 o 5:49 am
Chciałabym (tzn. nie chciałabym) być krytyczna, ale podoba mi się bez zastrzeżeń. Przejrzysty styl, zroumiała myśl. Podzielam te wszytkie uczucia do życia i świata. Proste i piękne. Nie lubię górnolotnej i zagmatwanej poezji.
2 stycznia, 2013 o 7:05 pm
Cieszy mnie to :)
Dziękuję
2 stycznia, 2013 o 5:10 pm
Dziwne, wszyscy śpią ? Matka śpi, wujek śpi, autor bloga i komentatorzy takoż, przyjdzie mi… zapylać georginie ? :)
To z naszego, nieodżałowanego, wrocławskiego barda – Jana Kaczmarka, z Kabaretu „Elita”
2 stycznia, 2013 o 7:06 pm
Czyżby Pan Janek był buddystą? ;)
(Bo chyba jednak nie motylkiem.)
3 stycznia, 2013 o 9:25 am
CZŁEKOZWIERZENIA ? – Ja jestem wzrokowcem i ja sobie najpierw wyobrażam a potem analizuje . ;)
W pierwszej chwili skojarzenie z jakimś zwierzęciem, no ale my jesteśmy w końcu naczelnymi !..
Chodzi mi o to, że w tym zapedzonym świecie (zresztą sztucznie, marketingowo) żyje się obrazkami i to tymi fałszywymi, nie ma czasu na analizę, czyli na myślenie, a co dopiro na delektowanie się życiem, a poezja jest tym. Czyli nie każdy potrafi się zatrzymać choć na chwile i pozachwycać ! … .
Dzieki za wpis, bałam się, że zrezygnujesz z pisania bloga.
Wszystkiego dobrego z Nowym Rokiem dla Ciebie i innych Tu-bylców ! :)
3 stycznia, 2013 o 6:41 pm
Pierwsze skojarzenie dobre :)
Czy poezja jest życiem? O tyle, o ile życie jest poezją ;)
Masz rację: w internecie (zwłaszcza) żyje się obrazkami – takimi flashami, które domagają się uwagi… i mają tę naszą uwagę przez… kilkanaście sekund może. Ale przyczyną nie jest tu chyba brak czasu, tylko to, że – w tym nadmiarze informacji i obrazkowym chaosie – zatraciliśmy umiejętność koncentracji, skupienia się, a tym samym refleksji. Gonimy ciągle za czymś (bo oto przed nami – na internetowym „kiju” – cały czas pojawia się jakaś nowa „marchewka”), a nie zdajemy sobie sprawy, że to może być ucieczka przed czymś. Zbyt duża ilość bodźców w końcu człowieka przytępia.
4 stycznia, 2013 o 4:40 am
Reblogged this on Taki piękny koniec świata and commented:
Pozwoliłam sobie reblogować twój post na mój blog – chcę to przeczytać w spokoju, nie w tej chwili. Pozdrawiam!
4 stycznia, 2013 o 10:40 pm
Miło mi, że mój wpis spotkał się z Twoją uwagą i że zamieściłaś go u siebie.
Mam nadzieję, że w końcu (i w spokoju) go jednak przeczytasz i podzielisz się swoimi myślami, które ewentualnie ta lektura wywoła.
Pozdrawiam
5 stycznia, 2013 o 11:58 am
Logosie Julian Tuwim poemat ,,Kwiaty Polskie” pisał kilkanaście lat.
Ale jak mu wyszedł. Się nie oprę zacytuję fragmencik….:-)
5 stycznia, 2013 o 6:30 pm
A, Tuwim to oczywiście ekstraklasa polskiej poezji.
Można wiedzieć dlaczego zacytowałaś tutaj ten jego wiersz?
Bowiem – zachowując oczywiście wszelkie proporcje poziomu i jakości – mój jest zupełnie inny, jeśli chodzi o klimat, brzmienie, wymowę… Tuwim jest to np. mocno autoironiczny, ja… tylko trochę ;)
6 stycznia, 2013 o 10:14 am
Logosie …..fragm. wiersza Tuwima zacytowałam z kilku powodów…….po pierwsze…..właśnie mija dokładnie (06.01.1913) sto lat od debiutu tego poety ,
po drugie rok.2013 jest rokiem Juliana Tuwima w Polsce,
po trzecie cytując Cię…,,Bywa, że tracimy do poezji cierpliwość, ….zwłaszcza odstraszają nas jej dłuższe formy.”
Nie odstraszają ale wypada mi mówic za siebie.
Oczywiście przeczytam Twoje eksperymenty słowne. Refleksje potem.
6 stycznia, 2013 o 11:52 am
Każda okazja do przypomnienia Tuwima jest dobra.
To, co cytujesz jest oczywiście uogólnieniem – gdyż prawdą jest, że większość tzw, „zwykłych śmiertelników” odstrasza jednak poezja, a zwłaszcza jej dłuższe formy (jak wielu z nas zna np. „Boską komedię” Dantego, „Raj utracony” Miltona, „Ziemię jałową” Eliota, „Skowyt” Ginsberga, „Traktat teologiczny” Miłosza… etc.?)
Wbrew pozorom poezja jest formą dość hermetyczną, jeśli chodzi o odbiór – to chyba Gombrowicz stwierdził kiedyś, że poeci piszą właściwie tylko dla innych poetów.
5 stycznia, 2013 o 1:49 pm
Logosie, przeczytałam w chwili wolnej i niepospiesznej. I dobrze zrobiłam, bo poezję trzeba smakować jak wytrawne wino, a nie połykać pospiesznie w przerwie na drugie śniadanie, z palcami w hamburgerze, z kubkiem cienkiej kawy z automatu. Pięknie piszesz o starości, aż mi się chce starzeć i ciułać chwile na czytanie mądrych i pięknych wierszy.
5 stycznia, 2013 o 6:27 pm
Nie wiem, czy ten utwór (bardziej mi tu pasuje to słowo, niż wiersz czy poezja) jest mądry i piękny (ja w każdym razie na niego tak nie patrzę).
Ale jeśli rzeczywiście zainteresował Cię i uważasz, że są w nim jakieś wartości – to się cieszę :)
A do staroście nie ma się co śpieszyć. Sama przyjdzie… jeśli tylko będziemy mieć trochę szczęścia ;)
6 stycznia, 2013 o 4:02 pm
Witaj Logosie, kusiło Cię by cały tekst nazwać TRAKTATEM? Chyba pasowałaby to określenie.
Oczywiście przeczytałem z uwagą – jestem pod wrażeniem Twojej bezpośredniości. Trafnie wydobywasz z życiowego zamętu te elementarne pytania, które (jak chcemy wierzyć) każdy sobie od czasu do czasu zadaje – choć niewielu pochyla się nad nimi na dłużej. Ty zdobyłeś się na cierpliwość i zanotowałeś je w przystępnej formie. Podoba mi się Twoja wnikliwość i umiejętność prowadzenia myśli czytelnika.
Znalazłem też kilka zdań mocnych jak aforyzmy. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie ich więcej. Chwilami robi się dramatycznie: np. w części VI, gdzie jedno po drugim padają pytania i żadnej odpowiedzi. :) Zatem dajesz nam szansę!
Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku!
6 stycznia, 2013 o 6:49 pm
Kusiło (bo określenie „traktat” rzeczywiście tu pasuje), ale pomyślałem sobie, że to byłoby jednak już aż nazbyt pretensjonalne. „Poema” też mogą się takie wydać (dopiero po napisaniu tekstu przypomniałem sobie, że Miłosz kiedyś napisał coś, co się zwało – w podtytule chyba – „poema naiwne”, więc tym bardziej można odnieść wrażenie, że to jakaś nieskromność – ale to była jednak repeta nieświadoma), lecz koniec końców na tym stanęło i już nie chciałem niczego zmieniać.
Masz rację – jest bezpośrednio i to na tyle, że niekiedy pojawiały się we mnie wątpliwości, czy dobrze robię (biorąc pod uwagę dobro „literackie” tekstu) artykułując niektóre myśli wprost i bez ogródek, bo przyjęło się jednak uważać, że dosłowność w poezji nie działa na jej korzyść. Stąd to lawirowanie poetów: niby to chcą pisać w swoich wierszach prawdę i tylko prawdę, ale tak, żeby się przy tym zbytnio nie „odsłaniać”. Dla mnie to jest pewien rodzaj asekuranctwa, choć rzeczywiście często wymusza to na nich nie tyle obawa przez ekshibicjonizmem, co sama forma, styl i konwencja. Poza tym, mówienie o czymś wprost, może się czasami niebezpiecznie ocierać o prostactwo czy wulgaryzm (mam nadzieję, że tego zdołałem jakoś uniknąć).
Zdaję sobie też sprawę, że (nie tylko przez to, co napisałem powyżej) mój tekst narusza jednak pewne tabu, jakim jest wypierana przez nas świadomość przynależności do świata zwierzęcego – naszego uwikłania w biologizm i fizjologię… Niby każdy inteligentny człowiek to wszystko wie, ale jednak wiedzę tę (świadomość) niejako separuje od tego, co uznaje za własne człowieczeństwo, umieszczając owe aspekty animalne np. w czystej domenie nauk biologicznych czy medycyny (a przecież mają ona na nas wpływ codziennie, mieszają się z naszym człowieczeństwem dosłownie w każdej chwili – więc jednak nie da się tak łatwo od siebie odzielić i podobne myśli mimo wszystko powracają do nas co rusz – czy tego chcemy, czy nie chcemy).
Uważam przy tym, że kultura (generalnie rzecz biorąc) jest przez człowieka tworzona niejako w opozycji do Natury – to jest jakby właśnie to odrzucenie naszej zwierzęcości (niezgoda na nią). Więc jeśli ja o tym zwierzu w nas przypominam (i to w kontekstach humanitarnych), to może to budzić w niektórych czytelnikach pewien dyskomfort (co jest oczywiście skutkiem naruszania tabu), a samo przeczytanie tekstu może być doświadczeniem raczej mało przyjemnym, bo niejako podważa on naszą kulturę, wskazując na to, co może być w niej dwuznaczne, a może nawet podejrzane. Zdaję sobie z tego sprawę i jeśli ktoś coś podobnego (może nawet też i pewne zdegustowanie) wyrazi w swoim komentarzu, to nie będę tym zdziwiony.
A co do obecności w moim tekście pytań (pozostawionych bez odpowiedzi), to nie odpowiadam na nie albo dlatego, że sam odpowiedzi nie znam, albo dlatego, by poszukiwanie odpowiedzi pozostawić samemu czytelnikowi.
Dziękuję za życzenia i równie szczerze pozdrawiam.
6 stycznia, 2013 o 5:56 pm
Ło rany! ale się zrobiło naprawdę zwierzęco. No, ale taka prawda niestety – zwierzęco-metafizyczna.
6 stycznia, 2013 o 6:50 pm
Mam nadzieję, że jest nie tylko „zwierzęco”, ale i – mimo wszystko – także i ludzko :)
6 stycznia, 2013 o 7:59 pm
Ludzie to podobno zwierzęta. Tak twierdzi Richard Dawkins, biolog ewolucyjny. Ja jednak łudzę się (a może to nie złudzenie).
Poniekąd w związku z tym poczyniłam wpis na moim blogu polskim:
http://www.monika-badecka-kozikowska.pl
7 stycznia, 2013 o 12:40 pm
Z biologicznego punktu widzenia człowiek jest oczywiście zwierzęciem. Ale moim zdaniem człowiek nie żyje tylko w wymiarze biologicznym – i właśnie ten specyficzny chyba jedynie dla człowieka wymiar czyni z niego istotę (mimo wszystko) wyjątkową – odróżniającą się nie tylko od innych zwierząt, ale i całej Natury. I to odróżnianie się właśnie jest czymś, co możemy nazwać człowieczeństwem.
Ale niestety nie można tego zagadnienia skwitować w paru zdaniach – w końcu myśl ludzka zajmuje się tym od czasu powstania ludzkiej świadomości.
PS. Dziękuję za link. Zawsze ciekawi mnie to, co pisze i mówi Michał Heller. On jest wg mnie taką… odtrutką na wulgarny, bezgranicznie pewny siebie i często arogancki ateizm.
PS2. A propos koncertu organowego w Oliwie: wierzę, że muzyka (np. Bacha) nie tylko jest jednym z wielu czynników konstytuujących nasze człowieczeństwo, ale jest pewnym medium być może zbliżających nas do boskości. Kto to wie? ;)
7 stycznia, 2013 o 4:48 pm
Cieszę się, ze znalazłam tutaj uduchowionych ludzi, ze szczególnym uwzglednieniem właściciela strony. Dla mnie Michał Heller też jest odtrutką na bezbożny świat. W interesujacym wywiadzie w nawiązaniu do Dawkinsa, w Newsweeku powiedział: „Myślę, że Richard Dawkins walczy z takim Panem Bogiem, którego ja nie uznaję, czyli z kiepską ideą Boga”. Powiedział także o ateizmie: ” Fanatyzm ateistyczny w gruncie rzeczy bardzo nieiwle różni się od fanatyzmu religijnego.” Czyż nie trafił w sedno?
7 stycznia, 2013 o 6:14 pm
Moniko, jesteś miła, ale ja nie uważam siebie za osobę „uduchowioną” ;)
Nie wiem też, czy można mówić o „bezbożnym” czy też „bożnym” świecie (bowiem, jeśli Bóg istnieje, to człowiek nie jest przecież w stanie ze świata Go wyeliminować – ani w jakikolwiek sposób zmienić relację Boga ze światem. Tak przynajmniej uważam). Ale chyba wiem, co miałaś na myśli pisząc to. Człowiek współczesny (mam tu na uwadze kulturę Zachodu) wyeliminował Boga ze sfery swojego myślenia).
Jednak dla mnie, miarą tzw. „człowieczeństwa” w człowieku nie jest to czy on wierzy czy też nie wierzy w Boga. Dla mnie tą miarą człowieka jest bardziej humanizm (tzn. jego autentyczny stosunek do drugiego człowieka).
A cytowane przez Ciebie słowa prof. Hellera podobają mi się bardzo.
8 stycznia, 2013 o 5:44 pm
Wcale nie chcę być znowu taka miła. Wszystko zależy od tego jak się zdefiniuje “uduchowienie” Była mowa o zwierzęcości i to był zarzut. Teraz zarzutem jest uduchowienie … Nie ma sprawy! Wszystko jedno. Pozdrawiam Was Ludzkie Nieuduchowione Zwierzęta.
8 stycznia, 2013 o 5:51 pm
„Wcale nie chcę być znowu taka miła.”
A dlaczego nie? ;)
Twoje wspomnienie o zwierzęcości Moniko nie odebrałem jako zarzut. Podobnie nie uznałem za zarzut tego, że uznałaś mnie osobą „uduchowioną”. Po prostu napisałem, że sam nie uważam się za osobę uduchowioną (co nie znaczy, że zaprzeczam istnieniu we mnie tzw. „duszy” : ) )
PS. Prawdę pisząc, nie wiem cóż może oznaczać owo sarkastyczne: „Pozdrawiam Was Ludzkie Nieuduchowione Zwierzęta” – tak jakbyś miała również pretensje do innych komentatorów.
8 stycznia, 2013 o 6:26 pm
Miało być na wesoło, a wyszło sarkastycznie. Tak to bywa w internecie – bez intonacji i wyrazu twarzy.
Pozdrawiam.
8 stycznia, 2013 o 7:59 pm
Weźmy więc to Moniko na wesoło :)
Pozdrawiam
9 stycznia, 2013 o 5:31 am
Ok.
6 stycznia, 2013 o 7:43 pm
Nic tylko romans stulecia wisi w powietrzu…
Jest, jest wielka miłość, nie tylko – to tamto. To nie złudzenie :)
6 stycznia, 2013 o 7:54 pm
„nie tylko – to tamto” – zastanawia mnie
I co wisi w powietrzu?… też ;)
7 stycznia, 2013 o 8:41 am
Poezja i publicystyka to jednak dwie rozne sprawy, a tutaj wedlug mnie Amicusie dokonales polaczenia publicystycznej tresc i poetyckiej formy. Przyznaje, ze nie przeczytalem calosci ale ja bym ten utwor jednak nazwal esejem :-)
7 stycznia, 2013 o 9:12 am
Coś mi się wydaje miziole, że przeczytałeś jedynie cześć VII (którą dzisiaj zamieściłem) a tam rzeczywiście jest mały element publicystyczny (odnoszący się konkretnie do konsumpcji, ale i do polowania oraz naszej mięsożerności).
W sumie jednak, cały ten utwór jest jednak o czymś innym (może to trochę dziwne, ale pewną sugestię o czym on jest zawierają… tagi ;))
Wiele spraw jest tu poruszonych – z chęcią zapoznałbym się z Twoimi uwagami.
7 stycznia, 2013 o 12:41 pm
Ok Amicusie. Sam chciales :-). Wiesz, ze ja potrafie byc szczery :-). I – Jeszcze nie pora umierac. II – Caly czas cieszysz sie zyciem, a twoja karafka jest ciagle do polowy pelna, a nie pusta, co swaidczyloby o zdrowiu i optymizmie. III – Tesknisz za Polska i czasami dziecinstwa. IV – Uplyw czasu cie martwi. Odkrylem tez dluzsze cytaty co jest chyba czyms rzadko spotykanym w poezji (o ile sie znam na medycynie). V – Seks „rajcuje cie coraz mniej” chociaz z przyzwyczajenia lubisz sie jeszcze troche podkrecic. VI – Onanizm nie jest ci obcy. VII – Jestes troche zmeczony konsumpcyjnym stylem zycia i chcialbys troche wszystko uproscic.
W sumie normalne rozwazania wyksztalconego, inteligentnego mezczyzny w srednim wieku, ktory potrafi juz widziec wiele rzeczy takimi jakimi rzeczywiscie sa i widzi, ze pierwsza polowa zycia minela szybko i czasami troche bez sensu. Szukanie sensu na druga polowe jest ciekawym zajeciem. Ja bym ci polecil sprobowac Tantry. Polgodzinny orgazm (niektorzy podobno doswiadczaja wielogodzinnego) jest czyms, dla czego warto dalej meczyc sie na tym „lez padole” :-)
7 stycznia, 2013 o 1:13 pm
:)
Szczerość jest dla mnie wartością cenną.
No tak miziole, widzę że zadanie zostało przez Ciebie wykonane, ale jednak nie tak do końca (bo mimo wszystko jednak dość powierzchownie).
No i gdzie ta publicystyka, którą mi zarzuciłeś w poprzednim komentarzu? To co wymieniłeś, to zwrócenie uwagi na charakter konfesyjny mojego wiersza, a nie publicystyczny. On zresztą nie jest tylko konfesyjny, ale chyba jednak nie za bardzo publicystyczny.
A propos tego, co piszesz:
I i II – mniej więcej zgoda, ale pominąłeś cały ten motyw ekstatyczny (zachwytu i zachłyśnięcia się światem), który jest chyba wyraźnie wyrażony w cz. II. To nie tylko zwykłe cieszenie się życiem.
III – w tych fragmentach które się ukazały (na razie jest ich 7) nie ma raczej mojej nostalgii za Polską, ani za dzieciństwem czy młodością (co nie znaczy, że jej nie doświadczam, i że się ona w „Człekozwierzeniach” nie pojawi).
IV – Tak, upływ czasu, przemijanie wszystkiego jest dla mnie jednym z najbardziej dojmujących doświadczeń egzystencjalnych (ale jak już mam tak od bardzo młodego wieku, może nawet od dzieciństwa – i jest to chyba wspólne dla większości z nas). Co do cytatów: jest ich rzeczywiście kilka, (nie tak w sumie długich) i za każdym razem to wyraźnie zaznaczam (konkretnie: są dwa wersy z Szekspira i nawiązanie do „Ody do młodości” Mickiewicza, którą niemal każdy – z mojego pokolenia przynajmniej – zna. Te słowa są zresztą ujęte w nawias (jeśli więc sugerujesz jakiś plagiat, to jest to sugestia raczej chybiona). Poza tym, w poezji, nawet w tej z najwyższej półki, roi się często od cytatów, czy może bardziej – nawiązań do innych utworów.
V – W moim wierszu akurat nie wspomniałem onanizmu (zadziałała gu chyba Twoja wyobraźnia ;) ), bardziej te „motylki w brzuchu, a już konkretnie – polucje wieku dziecięcego (Co nie znaczy, że będąc w tamtym wieku się nie onanizowałem… prawie każdy z nas, chłopaków, wtedy się onanizował, i nie trzeba wiedzy dr. Lwa Starowicza, żeby to stwierdzić ;) )
VII – Konsumpcyjny styl życie nigdy w zasadzie nie był moją cup of tea – zawsze mnie nużył ten pęd zachodnich społeczeństw do konsumowania wszystkiego w potwornych ilościach. Nigdzie się tak bardzo nie nudzę, jak w shopping mallach.
Naprawdę nie zauważasz innych kwestii poruszonych w tym tekście? Mimo zamierzonej przeze mnie prostoty i jasności (mam nadzieję, że to mi wyszło), można się chyba jednak w tym wszystkim doszukać jakieś większej głębi i spraw istotniejszych, niż tylko osobistych odniesień i prywaty. (Ja przynajmniej starałem się coś takiego pod tą prostotą i bezpośredniością przemycić – choć rzeczywiście nie wiem, czy udało mi się to osiągnąć.)
Zupełnie też pomijasz to, co stanowi główny wątek (i było racją zaistnienia) tego utworu: problem naszego zwierzęco-człowieczego dualizmu. (Czyżby i u Ciebie zadziałał efekt pominięcia wywołany przez tabu? ;) )
7 stycznia, 2013 o 3:29 pm
Tak. Masz racje Amicusie, ze odrobilem prace domowa po lebkach, ale ze wszystkich efektow, zadzialal najbardziej ten, ktorego nie wymieniasz – efekt wczorajszej bibki. Jestem nieco „zmeczony mysleniem” dzisiaj. Dlatego wyciagnalem z kazdej czesci tylko najbardziej rzucajaca mi sie w oczy mysl. A, ze sie mylilem? Ja nigdy nie bylem dobry w rozbieraniu na czynniki pierwsze poezji i generalnie za poezja nie przepadam i nie czytam. Po pierwsze, nie obraz sie, tylko nielicznym bylo dane pisac poezje dobra, to znaczy taka, ktora mocno dziala na wyobraznie i uczucia odbiorcy i tez nie wszystkie ich utwory sa na wysokim poziomie. Po drugie, jestem zwolennikiem pisania o rzeczach codziennych proza i w raczej lekkiej formie.
Poezja jest dobra do pisania o naprawde dramatycznych przezyciach jak smierc kogos kochanego, utrata ojczyzny czy przegrana wojna, bo poezja ma za zadanie pokazac i przekazac czytelnikowi uczucia. A jakie uczucia ma mi przekazac informacja, ze mieso i wedline mozna kupic w sklepie za rogiem? Inna kategoria sa fraszki i generalnie utwory obliczone na rozbawienie czytelnika. Te lubie i nawet kiedys jeden sam popelnilem i zamiescilem na swoim blogu (gdzies tam sie kurzy w archiwum), ale to na ogol jest po prostu zabawa slowami i nie wywoluje zadnych glebszych uczuc poza rozbawieniem.
Nie wiem czy sie usprawiedliwilem dostatecznie ale moze zauwazyles, ze zwykle nie zabieram glosu pod twoimi wpisami zawierajacymi utwory poetyckie. Nie znam sie na tym i nie mam serca do rozdrapywania czyjejs duszy :-). Pozdrawiam
7 stycznia, 2013 o 6:10 pm
No tak, po „bibce” każdą myślą można się zmęczyć;)
Piszesz, że za poezją nie przepadasz. Ja to rozumiem – okazuje się, że podpadasz pod tę większość, o której pisałem zresztą we wstępie – ludzi słabo zainteresowanych poezją i dość szybko tracących do niej cierpliwość.
A swoją drogą, poezja nie służy jedynie do przekazywania uczuć (jest to zaledwie jedna z wielu jej właściwości). Służy też m.in. do przekazywania obrazów, idei, wrażeń… robiąc to w bardzo specyficzny i unikalny sposób.
Nie zgadzam się z Tobą, że poezja jest dobra tylko do pisania o „naprawdę dramatycznych przeżyciach” (takich jak np. śmierć, utrata ojczyzny i wojna). W poezji można pisać o wszystkim. Zresztą, czy poruszenie tematu naszej dwoistości ludzko-zwierzęcej nie jest pisaniem o czymś naprawdę dramatycznym? ;)
Wbrew pozorom informacja o tym, że – jak piszesz – „mięso i wędlinę można kupić w sklepie za rogiem” wcale nie musi być tak uczuciowo neutralna, bo zależy od tego w jakim kontekście została podana. (Tutaj: w nawiązaniu do tego, że człowiek pozostał mimo wszystko mięsożernym drapieżcą.) Wierz mi, są ludzie dla których to jest ważny i głęboki problem etyczny (a nawet i dramat): wszystkie te obozy masowej zagłady zwierząt, jakimi de facto są rzeźnie.)
8 stycznia, 2013 o 12:59 pm
Poezja to odwieczna tęsknota za szeptem natury. Przypuszczam, że nieprawdą jest to, że nie lubimy poezji, raczej skłonna jestem sądzić, że nie dostrzegamy tego, co nas otacza, nie słyszymy tych różnorodnych dźwięków, które płyną z nas i z zewnętrznego swiata. Ten dar postrzegania posiedli ci, którzy ożywiają to bijące serce natury w poezji.
8 stycznia, 2013 o 5:25 pm
Watro, pięknie to ujęłaś. Oczywiście, że lubimy poezję. Niektórzy po prostu nie wiedzą, że ją lubią, bo może jej nie znają – przynajmniej takiej nie znają, którą by lubili.
8 stycznia, 2013 o 7:56 pm
Ładnie napisane, Watro.
Tęsknimy za szeptem natury, choć ta natura, niestety, czasami także do nas krzyczy ;)
Są oczywiście wśród nas i tacy, którzy poezję kochają. Wierzę, że może ona właśnie wyczulić nas na te odgłosy i barwy świata, których w prozie życia nie dostrzegamy.
Moniko, najlepszym chyba sposobem na to, by polubić poezję byłoby danie jej szansy, czyli po prostu… sięgnięcie po nią i jej czytanie :)
9 stycznia, 2013 o 5:30 am
No właśnie!
8 stycznia, 2013 o 5:04 pm
AD I – nie pora Logosie, pozwólmy sobie na światło, na ciepłe noce, na rozmowy, na śmiech. Dopóki serca biją możemy tak wiele.
Pozdrawiam serdecznie
8 stycznia, 2013 o 7:57 pm
Ad I – tak, tak, tak – dopóki serca biją… wiele dobrego i pięknego może się zdarzyć :)
PS. Ale co z II, III, IV…. ;)
15 stycznia, 2013 o 1:51 pm
AD.2
Przychodzi taki moment w życiu, w którym zaczynamy pracować wszystkimi zmysłami. Zmysły… dar, którego nie wykorzystujemy do końca!
AD.3
Tak, Natura i my. Dla jednych otaczające piękno, bez którego nie mogą się obejść, dla innych dodatek do życia, który jest niezbędny, ale jeszcze o tym nie mówią. Przyjdzie i na to czas…
AD.4
Każdy dzień daje możliwość poznania siebie. Nie mamy na to czasu, a kiedy zatrzymamy się, nie poznajemy siebie.
Czytam, Logosie Twoje przemyślenia, linijka po linijce, bardzo trafne, też jakby widziane oczami kobiety. Ubrać to w słowa wyszukane jedynie może zagmatwać i tak niekiedy trudny dla nas odbiór rzeczywistości i nasze w nim uczestnictwo.
Pozdrawiam serdecznie:)
15 stycznia, 2013 o 5:06 pm
„Poznaj samego siebie” – piękna rada postulowana już w starożytności, ale egzekwowana tylko przez nielicznych, zwłaszcza w naszych czasach, w których (dotyczy to zwłaszcza tych, którzy są bardziej widoczni dla świata) wszyscy starają się pokazać tylko swoją maskę, kostium – powierzchowną personę niewiele mającą wspólnego z rzeczywistością.
A poznać samego siebie – tego prawdziwego – jest bardzo trudno.
Mam nadzieję, że doczytasz do końca i podzielisz się z nami swoimi refleksjami a propos tego co, będzie w dalszych częściach.
11 stycznia, 2013 o 7:48 am
X – Chicago. XI – ?, ale jedno zdanie genialne i to jest właśnie poezja, według mnie – „I drżenia dziewcząt, których białe piersi wypełniały nasze dłonie”. XII – Bóg. Ale tutaj już kompletnie wydajesz się porzucać poetykę, dla publicystyki.
11 stycznia, 2013 o 9:17 am
Widzę, że uparłeś się przy tej publicystyce :)
Chyba jednak inaczej rozumiemy pojęcie publicystyki.
Ja w części o Bogu (X) nie mogę się za bardzo doszukać treści publicystycznej. Jest to po prostu wspomnienie o moim (naiwnym?) wyobrażeniu Boga w dzieciństwie – i o (naiwnych?) pytaniach, jakie w konsekwencji się u mnie wtedy pojawiły. Gdzie tu publicystyka? To, co się upublicznia niekoniecznie musi być przecież publicystyką.
11 stycznia, 2013 o 7:50 am
Pomieszalem numeracje. Powinno byc VIII, IX i X. To chyba przez te biale piersi :-)
11 stycznia, 2013 o 9:15 am
To teraz już wiem na co w poezji jesteś wyczulony ;)
11 stycznia, 2013 o 9:28 am
Mialem na mysli forme, tym razem. Pelne, logiczne zdania zawierajace wprost twoja opinie czy mysl.
11 stycznia, 2013 o 8:22 am
,,I muzyki, muzyki, muzyki – zamkniętej teraz w szafie pełnej zakurzonych płyt..”
Coraz lepiej się czyta:-)
11 stycznia, 2013 o 9:19 am
No tak, mizioł okazuje się być wyczulony na białe piersi, Ty – na muzykę (ze starych, winylowych, zakurzonych płyt? ;) )
Co kto lubi :)
PS. Naprawdę coraz lepiej Ci się to czyta? Przecież nie za bardzo lubisz te moje wpisy z tej kategorii „lirycznie?” ;)
12 stycznia, 2013 o 1:46 pm
Logosie pozwolisz że nie określę tego słowem wiersz. Dlatego traktat się czyta albo np. prozę ze znamionami poezji. Zresztą nie o nazwę tu idzie, może na przykładzie wyjaśnię.
Pozwolę sobie zacytować Jana Brzechwę
A swoją drogą Jan Brzechwa swoje najpiękniejsze wiersze dla dorosłych napisał już w szpitalu przed śmiercią. Gdyby kogoś zainteresowały liryki dla dorosłych J. Brzechwy zostawiam linkę
http://www.agaludka.republika.pl/brzechwa.html
12 stycznia, 2013 o 5:57 pm
Ależ oczywiście, że nie ważne tu jest nazewnictwo – wiersz nie wiersz, poezja nie poezja… Jak już gdzieś napisałem – jest to coś pośredniego między poezja a prozą.
Ty, jak widzę z załączonych przez Ciebie przykładów (Tuwim, Brzechwa) kojarzysz poezję z wierszem, najczęściej rymowanym, ze ściśle określonym sposobem wersyfikacji, z metrycznością… I przypominasz klasyków – bez wątpienia mistrzów w tym rodzaju poezji, jakim się zajmowali.
Nie nalegam, by to co napisałem nazywać poezją (nie ma w tym przecież żadnej pretensji, by się mianować poetą ;) ) Jak to zwał tak zwał – nie jest to dla mnie istotne.
Myślę, że na przeszkodzie (nazwania tego poezją) stoi być może również i to, że ten utwór jest pozbawiony (zresztą celowo) liryki, z którą bardzo często „poezja” jest kojarzona. (A jest pozbawiony liryki choćby przez zawartą w nim dosłowność i wyrażanie się wprost – o tym, że jest pozbawiony ścisłej metryczności i rymowania nie wspominając.
Dziękuję za link. To jest ten Brzechwa raczej mniej znany – z lekkim spleenem egzystencjalnym, choć nadal nie pozbawiony żartu i ironii.
11 stycznia, 2013 o 12:38 pm
Ledwie nadążam L.A. Robi się ciekawie, na naszych oczach (oto) powstaje nowa jakość w poezji, literaturze, publicystyce…
Może nie martw się, kiedyś pewnie dojdziesz do wniosku, że lepiej ‚nie rozumieć’, nie znać odpowiedzi; bo po co. I tak rzeczywistość zawsze (!) zaskoczy, choćby być nie wiem jak pewnym, że – już, już, prawie, właśnie – odpowiedź mamy na wyciągniecie ręki.
Mnie tam nie chce się już, gonić,,, żadnego króliczka :) Mimo to, poczekam na c.d., który, jak widzę, nastąpi…
11 stycznia, 2013 o 6:33 pm
To drugie zdanie, Ewo, to ironia? ;)
Ależ ja już dawno doszedłem do wniosku, że nie wszystko zrozumiem i że są pytania, na które nigdy nie znajdę (nie otrzymam) odpowiedzi.
A dopóki mnie – jak piszesz – „rzeczywistość” zaskakuje, to chyba nie jest źle, bo to pociąga za sobą ciągłe z(a)dziwienie :)
Czasem jest tak, że kiedy już się nie chce nam gonić żadnego „króliczka”, to ten „króliczek” dogania nas.
11 stycznia, 2013 o 3:34 pm
Tak, ten umysł zdolny do fantajzji i wynalazków… to nas jednak w pewien sposób odróżnia. ;) Przy czym niektórzy nigdy nie zdobędą się na szczerość, a inni i owszem. Szczere wnioski i czytelne pytania w dobrej formie. Tylko że Ty jesteś prozaikiem raczej niż poetą, co widać w miarę czytania, ale to niczemu nie szkodzi. Bardzo mi się podobało, również przez wzgląd na czytelność i jasność. Macham.
11 stycznia, 2013 o 6:37 pm
A co to znaczy być poetą?
Ja, przyznam się, nigdy się nad tym nie zastanawiałem, czy też jestem „prozaikiem” czy też „poetą”. To by było zresztą jakieś takie… pretensjonalne. Ja jestem po prostu człowiekiem, który sobie coś tam pisze ;) A nazewnictwo, określanie formy, to są wg mnie sprawy drugorzędne (jeśli już musiałbym określić formę tego, co powyżej, to jest to chyba coś pośredniego między poezją a prozą (tyle, że pozbawione jednak liryki – z którą poezję najczęściej się wiąże).
Naprawdę ci się podoba?
To trochę dziwne, bo przecież to nie jest w Twojej tonacji, ani stylu – Ty widzisz chyba świat w zupełnie inny sposób.
12 stycznia, 2013 o 9:14 am
„A skoro nikt i nic ci nie odpowie, to może nie warto jest pytać?”
worth considering, if you ask me ;-)
A tak poważnie, to zaskoczyłeś mnie tym postem potężnie.
12 stycznia, 2013 o 5:59 pm
A Ty – zaskoczyłaś mnie tym komentarzem.
16 stycznia, 2013 o 12:00 pm
,,Wydaje ci się, żeś już dorosły – to znów, że nadal dzieckiem jesteś..”
To zależy na ile pozwolimy temu dziecku zostać w jakim procencie i to ono wlasnie sprawia że dostrzegamy za kazdym razem cuda tego świata w cudownym zadziwieniu.
Twoje zdjęcia absolutnie cudne jest w nich ta ukryta harmonia kazdego miejsca i są po prostu zachwycające
Ale o poezji miało być:-)
16 stycznia, 2013 o 12:59 pm
To się nazywa sentymentalne podejście do poetów i poezji :)
17 stycznia, 2013 o 6:11 am
Przyznaję się do tego że bywam sentymentalna ale w odniesieniu do pewnych kwestii, np poezji.:-))
Przywiązuję się do miejsc, ludzi, blogów;-)
Do drzew też ale nie sznurem…;-)))
Jak wszystko ma to swoje dobre strony i mniej dobre.
17 stycznia, 2013 o 5:40 pm
Przywiązuję się do miejsc, ludzi, blogów;-)
Do drzew też ale nie sznurem…;-)))
Podoba mi się to.
Takie… lecowskie ;)
16 stycznia, 2013 o 1:14 pm
„Serca wzajemności brak” – śpiewa Edyta. No właśnie, serca wzajemnosci brak….
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Logosie Amicusie, Twój poemat przczytałam do końca. Chyba jesteśmy w podobnym wieku, bo ja dokładnie takie same myśli mam. Myśli człowieka zbliżającego się nieuchronnie do …. (nie powiem gdzie, nie chcę tego werbalizować), ale chyba jeszcze trochę czasu mamy. Sądzę, że torturujemy się tą nieuchronnością i boimy jej zbyt długo w stosunku do czasu samego jej nadejścia. Przypominam sobie film pt. Ciekawy Przypadek Benjamina Buttona z Bradem Pittem w roli tytułowej. On tam w pewnym momencie mówi: Let go! Just let go! Nie trzymaj się kurczowo. (Pozwól sobie odejść – ???)
A teraz moje zdanie o Twojej poezji. Jest bardzo dosłowna, trafia w dziesiątkę, nie jest napuszona, choc jak na poezję trochę mało lapidarna i mało zwięzła, ale to raczej długa forma i dlatego ok. Lubię poezję jako skrót, mocne uderzenie krótkim słowem, być może do poematów trzeba mieć czytelniczą cieprliwość. Podziwiam Cię, że tyle masz do powiedzenia i że nie przestajesz mówić w tym poemacie i właściwie nic się nie powtarza choć niby podobne wszystko do siebie.
Teraz okropne rzeczy powiem. Nie jestem powalona poematem, ale widzę w nim niezaprzeczalną wartość. Wiem, że autor (ja też) bardzo potrzebuje uznania (ja też). Napisałam parę drobnych rzeczy i pragnę uznania. Kilka osób mi powiedziało, że świetne, ale żadnej reakcji wydawniczej. Spokorniałam i stwierdziłam, że nie o to chodzi w życiu. Bo w gruncie rzeczy interesuje nas tylko własna osoba. Przeglądamy się w innych jak w lustrze. Próbujemy z uznaniem spojrzeć na siebie oczami innych ludzi. Bez nich patrzenie na siebie samych nie ma sensu. Logosie Amicusie, może nas świat odkryje po naszym odejściu. Tak jak van Gogha. Za życia sprzedał jeden obraz (słownie: jeden). A po śmierci sława! Czyli nieśmiertelność. Może nam się to przydarzy (śmiech). Ale fotografem jesteś świetnym i świetnie ilustrujesz swoją poezję. Jedno drugie dopełnia. I kto tu mówił, że nie jest uduchowiony?
Nie ustawaj w twórczości, podziwiaj samego siebie, jest wiele powodów …
16 stycznia, 2013 o 1:35 pm
Wbrew pozorom, to co tutaj pisałem jest dość lapidarne (tylko takie się nie wydaje – właśnie ze względu na obszerność formy, na jaką się tu zdecydowałem). Chociaż rzeczywiście lepiej pasowałoby tutaj słowo „skondensowane” (i nie wykluczone, że właśnie dlatego nie da się tego czytać lekko, gładko, łatwo i przyjemnie ;)
A co do „powalenia poematem” ;)
Doprawdy nie było moim zamierzeniem „powalać” kogokolwiek. Ot napisałem to, bo chciałem coś wyrazić, podzielić się tym z innymi…
Z tym, co publikuję na blogu do żadnych wydawnictw nie chodziłem (kiedyś sporo publikowałem w prasie, ale to mnie przestało w pewnym momencie bawić, zresztą na mojej stronie znalazło się sporo wpisów wcześniej już opublikowanych) i jak na razie nie zamierzam. Więc to zupełnie nie chodzi o to, że ja się czuję niezrozumiany i nidoceniony – niczym jakiś Van Gogh ;)) (Nadzieja sławy pośmiertnej??!! – ech, to chyba żart jakiś ;)))
I nie myślę jednak, że interesuje mnie tylko moja własna osoba. (Moniko, coś mi się wydaje, że własny sposób widzenia pewnych spraw przypisujesz mnie samemu ;) Moim zdaniem niepotrzebnie.
16 stycznia, 2013 o 3:27 pm
Logosie, Przyjacielu, same dobre rzeczy miałam na myśli. Sorry, że tak wyszło. Bardzo przepraszam. Z tym van Gogh’iem i pośmiertną sławą to znowu moje nieudane żarty. Zauważ, że w nawiasie był (śmiech).
No chyba rzeczywiście w pozostałych częściach mego wywodu może narzucił się tutaj mój punkt widzenia. Odczytałam poemat jako bardzo prawdziwy i w przedziwnej zgodzie z moimi własnymi refleksjami życiowymi. Nie chciałam urazić. Podziwiam tę Twoją stronę i całą na niej twórczośc od początku. Tchnie z niej wrażliwość na piękno. Ale mnie o moich „Przyjaciółkach” (Kącik Literacki) nic nie napisałeś. Widzisz? Ja wiem, że dla facetów to jest „babska” poezja i może być krępujaca. Ale podobno kobieta też człowiek. każdy człowiek czeka na feedback i temu nie zaprzeczysz. Język jest komunikacją. Piszemy do ludzi i nie wstydźmy się, że każdy pragnie uznania.
16 stycznia, 2013 o 8:35 pm
Oczywiście że każdy z nas potrzebuje uznania, aprobaty afirmacji tego co robi – to jest takie ludzkie. Ale przecież nie maluje się obrazów, nie pisze książek, nie kręci filmu tylko (czy też przede wszystkim) po to. Chodzi głównie o wyrażenie samego siebie, o stworzenie czegoś, co mogłoby być wartościowe dla innych ludzi, o komunikację ze światem i otaczającymi nas ludźmi…
A podziw? Na pstrym koniu jeździ ;) i często zamienia się w niechęć albo zwykłą obojętność. Nie robię więc sobie pod tym względem większych złudzeń.
Kiedy więc przeczytałem u Ciebie, że napisałem ten tekst po to by znaleźć poklask (czy też właśnie podziw), że interesuje mnie tylko moja osoba ;), że sława może mnie czekać dopiero po śmierci , i że… hm… że mam podziwiać samego siebie :))) – to nie wiem, czy bardziej mnie to rozbawiło, czy zdeprymowało :)
Ale zostawmy już to.
Mnie zależy na rzeczowej rozmowie – a więc dotyczącej treści tego, co jest zawarte w moim tekście. Bo jednak podjąłem w nim – jak myślę – wielu dość istotnych dla nas wszystkich spraw (tyle, że rzadko – i raczej niechętnie – werbalizowanych).
Pozdrawiam
PS. A Twoje „Przyjaciółki” przeczytałem. Rzeczywiście jest to rodzaj poezji „kobiecej”, może nawet konfesyjnej – ale jednak chyba dla mnie zbytnio osobistej, odnoszącej się do konkretnych spraw prywatnych – więc może właśnie z tego względu niezbyt komfortowo mi się to (przyznam) czytało.
(Mam nadzieję, że nie czynię Ci przykrości tą opinią – być może jednak zbyt powierzchowną, za co przepraszam.)
Zdecydowanie bardziej podobały mi się te „Przyjaciółki”, które nie odwoływały się do Twoich spraw osobistych czy też do Ciebie samej. A najbardziej chyba podobał mi się „Przyjaciel Kamień” oraz „Przyjaciółka Plaża”:
Dowcipne, lekkie, bezpretensjonalne… :)
17 stycznia, 2013 o 5:22 am
Dzięki za komentarz. Nauczyłam się w spokoju przyjmowac krytykę. Nie czuję się w żadnym stopniu urażona. Mam do czynienia w pracy z galerią tysiąca ludzkich charakterów z różnych kultur. Przyjmuję ze spokojem dziwne miny i niepochlebne opinie. Mam dystans do swojej twórczosci mimo, że rzeczywiscie jest bardzo osobista, ale nie dotyczy tylko mnie, lecz wielu kobiet. Mężczyźni nie lubią takich tekstów i ja mam tego świadomość. Twoja poezja Logosie Amicusie wbrew pozorom też jest bardzo osobista. Nie komentuję w szczegółach, bo jest ona tak „self-explanatory”, że nic dodać nic ująć.
Nikt mi nie wmówi, że pisze się do szuflady. Skoro pisze się dla siebie, to dlaczego zamieszcza się na stronie? Po to, żeby zakomunikowac swoje uczucia, opinie, poglądy, refleksje, przeżycia, żeby się z nimi podzielić i nie ma w tym nic złego. Ja nie udaję, że byłoby miło, gdyby takie uznanie było. Nie będę udawała skromnisi w tym względzie. Ale cenię sobie także negatywne komentarze na swojej stronie i zachęcam do nich. Nie tylko Ty Logosie oczekujesz komentarzy. Napisz, że zbyt to osobiste, ale odezwij się. Zawsze ciągniemy do swojej kupki. Tu oczekujesz odzewu, ale na mojej stronie piszesz: „Czasami można razem pomilczeć”. ( w komentarzu do wpisu: Zaznaczyc swą obecnośc i pogadać z Whartonem http://monika-badecka-kozikowska.pl/po-polsku/ ) Zawsze dobrze jest spojrzec na siebie z perspektywy innych ludzi.
17 stycznia, 2013 o 5:45 pm
Moniko, ależ ja nie zamierzem Ciebie krytykować ;)
(Zresztą, nie lubię zbytnio tego słowa. Wolę: wyrażenie opinii.)
Naturalnie, że pisząc do szuflady trafiamy w pustkę – czyli do „nikąd”. Dopiero jeśli to, co stworzymy (napiszemy, sfotografujemy, skomponujemy… etc.) znajdzie oddźwięk w drugim człowieku – to wtedy to zaczyna żyć, a nawet… istnieć ;) Tak, jak stwierdził kiedyś Berkeley: Esse est percipi (czyli istnieć, to znaczy być postrzeganym). Odnosi się to zresztą nie tylko do tego, co tworzymy, ale i do nas samych (stąd zatrzęsienie wszelkich blogów, stron fejsbukowych i innych sposobów autoprezentacji).
Masz rację, mój tekst – podobnie jak Twoje wiersze – jest osobisty, ale jednak jest osobisty „inaczej”. Tzn. ma chyba większą dozę – jak to nazwać? – abstrakcji, uniwersalizmu, ogólności… czegoś, co dotyczy nie tylko mnie samego, ale chyba również innych ludzi (chodzi mi o elementy filozoficzne, światopoglądowe, etyczne… sorry za te wielkie słowa ;) )
Przytaczasz mój komentarz, ale jednak nieco zniekształcony. Nie brzmiał on bowiem: “Czasami można razem pomilczeć” ale: „Można też milczeć en face”. Jednak ważny jest też kontekst, w jakim go napisałem. Odnosiło się to bowiem do Twoich słów: „Nic nie powiedzieć, nic nie napisać to tak jak odwrócić się plecami do rozmówcy.”
16 stycznia, 2013 o 4:18 pm
Drogi Logosie,
dzięki za piękny i mądry wiersz i te chwile zadumy, które u mnie wywołał. Czasami wręcz odnosiłam wrażenie, że to są moje własne przemyślenia. Do wczoraj, tj. do części XV było jeszcze w miarę łagodnie i optymistycznie i właściwie pomyślałam, że to mógłby być koniec:
Dzisiaj jednak zauważyłam kolejne części – XVI, XVII i XVIII, które mnie zaintrygowały – tu, w moim odczuciu, nastąpiła prawdziwa burza mózgu.
16 stycznia, 2013 o 8:30 pm
Kiedy powstawał ten tekst, to oczywiście nie zakładałem tego, czy ma być optymistyczny, czy też pesmymistyczny – to były właściwie takie notatki, którym narzuciłem pewną formę – i sam nie wiedziałem co z tego wyjdzie.
Ale zależało mi na przejrzystości i prostocie, nie chciałem też się skrywać za jakimiś „poetyckimi” chwytami. Być może dlatego, jest w tym mniej liryki, a więcej prozy i rzeczowości, przez co obawiałem się nieco, że to co napisałem może zbytnio zbliżać się do banału, a może nawet trywialności. Jeśli tak nie jest i tekst ten wywołuje u kogoś jakiś rezonans – to mnie to cieszy.
17 stycznia, 2013 o 6:03 pm
Wierszem się zachwyciłam, jak zresztą absolutnie wszystkim co Pan pisze.
Z przyjemnością i zainteresowaniem czytam też komentarze i opinie internautów. Większość jest bardzo ciekawa i na poziomie godnym gospodarza blogu. Intuicyjnie skopiowałam sobie linka (wiersze Jana Brzechwy dla dorosłych):
http://www.agaludka.republika.pl/brzechwa.html
Polecam, są urocze.
17 stycznia, 2013 o 9:41 pm
Miłe :)
Dziękuję.
17 stycznia, 2013 o 1:12 pm
Jest co czytać :) i przeczytam na pewno, najprawdopodobniej w sobotę, dzisiaj już nie zdążę. Bardzo lubię prostotę i myślę, że jakby tego nie nazwać, musi to być po prostu poetycko dobre. Tak jest ze wszystkim. Obraz – nie może być banalny, a jeżeli jest, to musi być świetnie wykonany. Musi to być na tyle oryginalne, żeby nas zatrzymało. Nie wiem, czy artysta ma czas na zastanawianie się, co stworzy – tworzymy i w trakcie tworzenia nie interesuje nas odbiorca, ten wchodzi na podium dopiero wtedy, gdy „dzieło” staje się publiczne.
17 stycznia, 2013 o 5:39 pm
Ta prostota to się jednak trochę z czasem coraz bardziej komplikowała (a może odnoszę tylko takie wrażenie – bo coraz bardziej ten tekst się ode mnie separuje i zaczyna żyć swoim życiem?).
Masz rację – ja również nie wyobrażam sobie pisania poezji „pod odbiorcę” (mam oczywiście na myśli tę poezję „osobistą” – nie okazjonalną, nie publicystyczną, nie propagandową… etc.)
Zresztą, nie upierałbym się przy tym, żeby powyższy tekst nazywać poezją, choć pewne elementy poetyckie on zawiera. Bliższe to jednak prozie niż liryce, jednak mam nadzieję, że potrafi wywołać w odbiorcy jakiś rezonans, którego nie jest zdolna wywołać proza.
Ciekaw jestem Twojej opinii po przeczytaniu całości (trzymam za słowo ;) )
Pozdrawiam
18 stycznia, 2013 o 9:58 am
Przeczytam :)
17 stycznia, 2013 o 6:05 pm
17 stycznia, 2013 o 9:43 pm
I pomyśleć, że Miłosz napisał to „od niechcenia”, w ciągu kilku minut na kolanie.
No ale to… bagatela!: lata wprawy, wiedza, talent poetycki i wybitna inteligencja :)
Ja też nie chciałem narażać Czytelnika na „męki wyższego rzędu” ale nie wiem czy mi się to udało ;)
19 stycznia, 2013 o 5:04 am
Jestem minimalistką, długich tekstów i nie potrafię pisać, i dość często je omijam. Tak naprawdę to wszyscy piszemy o tym samym. Teksty różni od siebie tylko wykonanie i forma. Na pewno nie żałuję, że przeczytałam, gorzej jest z napisaniem kilku zdań . Gdy obudziłam się dzisiaj rano złapałam się na tym, że rozmyślam o wczorajszej lekturze. A to dobry znak. Na pewno jest to refleksyjne, na pewno zostawi w nas jakąś cząstkę, na pewno zostawiło we mnie. Nie będę wypowiadała się na temat zmian. Każdy ma swój styl i każdy wie co chce napisać, wolę nie ingerować. Nie zmienia to faktu, że są miejsca zbyt dosłowne, zbyt mało odkrywcze, a poezja (proza), mimo wszystko (jak dla mnie), powinna być nieco metafizyczna. Jeżeli nie ma tej metafizyczności, to jestem zwolenniczką bardzo oryginalnie dobranych myśli. I to jest najlepsze rozwiązanie. Co zatrzymało mnie najbardziej?
XI
Także pytania mogą być skargą wykrzyczaną w Otchłań
Kosmosu przepastnego – tej międzygwiezdnej studni bez dna
Podobnie jak szept, który słyszą tylko twoje cztery ściany
Celi życia i śmierci, w której zawsze będziesz tylko sam
mimo tłumu współwięźniów, jakie się przez nią przewiną
XIII
Czy musisz być materialistą, ateistą, sceptykiem, nihilistą… by stwierdzić:
W Świętych Księgach są tylko słowa, w Świętych Rzekach zwykła woda płynie
Błogosławieństwo to jedynie gest, a znak krzyża na piersi to tylko ruch ręki
Religia to narkotyk, kulturą przytępiamy nasze kły i pazury
Wszyscy żyjemy w kłamstwie, nie mamy dostępu do prawdy
A nawet jeśli ją poznamy, to nie jesteśmy w stanie jej pojąć
Pozostaje nam tylko ślizganie się po powierzchni rzeczy i zjawisk
Które w rzeczywistości są zupełnie czymś innym, niż my to postrzegamy
Wiara w cokolwiek pozwala utrzymać się na powierzchni życia
Lub choćby tylko przysposobić do wchłonięcia przez nicość
Mgłą jest to co widzimy, ledwie cieniem kładącym się na dnie oka
Rozmywa się przed nami każdy obraz, rozwiewa to co wydaje się solidne
Świat wokół nas jest tylko złudzeniem, nasze myśli iluzją, a całe życie snem
Takie to wszystko wydaje się nam już teraz, a co dopiero będzie za miliardy lat?
Zaginą cywilizacje, wymrze to co żyje, przepadną wszelkie wspaniałości Ziemi
Nasze Słońce wybuchnie, zamieniając się w wielką czarną dziurę
Trawiąc wcześniej w ogniu wszystkie krążące wokół niego planety
I nie pozostanie z nas nic prócz atomów rozproszonych po Wszechświecie
Rozdzielonych na zawsze pustą przestrzenią i martwotą doskonałej próżni
O tym rozmyślałam po przebudzeniu
XVI
Więc potrzebować otuchy może tylko umysł niedorosły?
Uciekając za wszelką cenę od myśli, że POZA nie ma już NIC?
Znosząc nieznośne poczucie absurdu urojonym Bogiem
Tworząc sacrum z niczego i przeciwstawiając to profanum
Próbując tchnąć w materię nieistniejącego rzeczywiście ducha
Wymyślając całe zastępy aniołów i świętych, którzy wszelako
Obecni być mogą tylko w głowie – między synapsami mózgu?
Skazani na mit – tę wieczną epopeję zmyśleń udających prawdę
Nadużywający wyobraźni tylko po to, by wyobraźnię tę stłumić
W opresji dogmatów, bez których nie może się obyć żadna religia
Ludzką niewiedzę zastępując naiwnym surogatem wiary
W coś, co zazwyczaj jest fantastyczne i niewiarygodne
Choć przecież może być tej wiary jak najbardziej godne?
To traktuję jako znaki zapytania – coś, czego za życia nie można rozwiązać…
O to chyba zresztą chodzi.
XVII
Więc musisz być dzieckiem by poczuć w sobie Łaskę
Zapomnienia tego, co napawa cię grozą i budzi twój strach?
Więc musisz udawać, chwytać się słów jak magii, owijać kulturową watą
By uchronić się przed prawdą o okropieństwie świata istot żywych?
Więc musisz żyć w kłamstwie, robiąc dobrą minę do niepewnej gry
Pocieszając siebie i innych, że istnieją jakieś drogi wyjścia
Inne niż ta, prowadząca do zimnego i ciemnego grobu
To chyba wszystko. Do wyżej wymienionych fragmentów wrócę. Pozdrawiam i zachęcam do pisania , warto.
19 stycznia, 2013 o 5:05 am
„kwadracik” = uśmiech :) nie wiem, dlaczego nie wyszedł.
19 stycznia, 2013 o 8:58 am
Jeśli jesteś – jak piszesz – minimalistką, długie teksty omijasz(to właśnie miałem na myśli pisząc, że ludzie wobec dłuższych form w poezji robią się niecierpliwi), to tym bardziej doceniam, że ten długi w sumie tekst przeczytałaś :)
Ja również lubię w poezji skrót, zwięzłość, minimalizm… ale tego wszystkiego w moim tekście (z różnych względów) nie zastosowałem celowo. Zdecydowałem się także na mówienie wprost (w zasadzie, bo przecież są w tym tekście fragmenty bardziej metaforyczne i symboliczne nawet), co też nie jest dobrze widziane w poezji, w której bardziej ceniona jest niejasność. (Zbyt często, moim zdaniem, jest ona jednak nadużywana- piszący mpoże bowiem uważać, że im bardziej będzie niejasno i zawikłanie, to tym bardziej będzie się to wydawać głębokie, a może nawet… metafizyczne ;) )
A propos metafizyki – być może to, że w moim wierszu odczuwa się brak metafizyki wynika z tego, że jest w nim także poruszony problem wątpliwości w to, że coś takiego jak metafizyka istnieje – że być może jest ona tylko wytworem ludzkiego umysłu? Albo też inna kwestia z tym związana: jeśli istnieje coś metafizycznego, to my i tak nie mamy do tego wglądu ani dostępu?
Piszesz, że są miejsca zbyt mało odkrywcze. Zapewne ;) Ale to zdaje się wynika właśnie z zastosowanej przeze mnie dosłowności i z odniesienia się do sprawa nam wszystkim znanych i wspólnie odczuwanych.
Lecz – jak to już wcześniej zauważono w komentarzach – są także miejsca, które mają chyba jednak ciężar aforyzmów, albo zawierają w sobie ważny problem filozoficzny, tudzież odnoszą się do kwestii światopoglądowych, istoty ludzkiej natury, postrzegania świata…
Np.:
Ja uważam, że w tych wersach jest spora kondensacja i zawierają one kwestie, o których można tomy spisać, a i tak ich do końca nie wyczerpać. (O tym też jest m.in. mój tekst: o naszej niewiedzy, o niemożności rozstrzygnięcia pewnych dylematów egzystencjalnych, o wyalienowaniu z Natury, o niepewności wiary i zwątpieniu – o tym, że są pytania, na które nigdy najprawdopodobniej nie otrzymamy odpowiedzi… etc. Ale pewnie robię błąd interpretując tak otwarcie mój tekst.)
20 stycznia, 2013 o 9:17 am
Nie, nie robisz błędu, tekst mówi o tym, to się wyczytuje. Ja nigdy tak obficie nie napiszę, to byłoby moją tragedią, moim niepowodzeniem. Masz w tekście miejsca słabsze i mocniejsze, tak samo jest w tomikach z wierszami, nie wszystkie wiersze są bardzo dobre. W moim tomie na pewno nie jest inaczej.
To prawda, wielu ludzi piszących, wielu poetów ceni sobie niejasność i ona jest zdecydowanie nadużywana, nie lubię zawikłania, nie uważam, podobnie jak Ty, żeby to było lepiej :))
Przeczytałam również wiersze, które były zaznaczone innym kolorem, z chęcią wrócę do nich.
20 stycznia, 2013 o 11:20 am
Tak, bez wątpienia – w moim tekście są miejsca słabsze i mocniejsze. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie chcę już niczego poprawiać. Myślę, że już dobrze jest, jeśli można to sobie uświadomić, bo być może dzięki temu, co będziemy pisać w przyszłości będzie lepsze? ;)
PS. Jeśli wrócisz (do tych zaznaczonych przeze mnie wierszy), to może podzielisz się również swoimi uwagami?
20 stycznia, 2013 o 11:56 am
Dobrze, postaram się jak najprędzej :)
20 stycznia, 2013 o 6:57 am
Widzę Logosie, że już całość zamieściłeś, a ja dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie następnych wersów.
Poniżej kilka moich myśli:
A.D. 5
Czy to co erotyczne może być i sakralne? O tym można dyskutować. Ja nie będę wnikała, i dociekała, wszystko ma swoje granice. Piszesz o seksie, nic o miłości, to dwie różne sprawy, choć jak wiadomo często łączą się ze sobą.
Już wzrokiem możesz posiąść to co chcesz… a co miłością? Czy to ucieczka przed Oksytocyną?
A.D. 6
Tu piszesz o uczuciu..
A co z tym zwierzęciem? Oksytocyna występuję u ssaków. Im więcej jej tym miejsce na uczucie.
Czy mamy na nią wpływ, wygląda na to, że odwrotnie… Podświadomie bronimy się przed jej aktywnością.
A.D. 7
Jesteśmy niewolnikami komercji. Wszystko nam dane, tylko mieć za co kupić i mieć zdrowie by to jeść. Tylko ten umiar, czy umiemy go zachować?
A.D. 8
Dla jednego odbiór świata jest taki, dla drugiego co innego ma znaczenie. Stąd ta, bądź inna hipoteza. Miasto z Magnificent Mile przyciąga swym widokiem, ale to tylko powierzchowność, która jest odbiciem zresztą niekoniecznie naszych potrzeb, bo często i my nie mówimy prawdy o sobie…
A.D.9
Przyjaciele byli wtedy, gdy byliśmy otwarci na wszelkie zmiany, wydawało się, że życie stoi przed nami otworem, i możemy posiąść wszystko. W miarę zdobycia doświadczeń niekoniecznie z efektem pożądanym przez nas, zmienia się podejście do wielu spraw, a i to co było na wyciągnięcie dłoni oddala się nieco od nas. Również oddalają się przyjaciele, możliwe, że oni pozostają na tej samej drodze życia, a nam potrzeba już innych doświadczeń… bądź odwrotnie.
A.D. 10
Niektóre pytania i ja sobie zadawałam. Przyszedł czas na jeszcze inne, na które też nie jest łatwo znaleźć odpowiedź… czasem trzeba pozostawić je samym sobie, czasem potrzeba wielu lat, różnych przeżyć, by zrozumieć to co dla nas nie jest osiągalne.
A.D.11
Pytań nigdy za wiele. Warto sobie samemu zadawać. Odpowiedź przyjdzie wcześniej czy później…
A.D. 12
„Bo wszystko czym jesteś i co tworzysz przeminie”… czy mamy świadomość życia i tego co robimy? Człowiek podąża ścieżką bardzo często przypadkową. Tych ukierunkowanych tak naprawdę jest niewielu. Myślę, że tym drugim łatwiej myśleć o tym jaki będzie ich koniec, a tym samym łatwiej im odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytanie.
Logosie, warto włos rozdzielić na czworo, szczególnie, gdy dotyczy nas samych.
Pozdrawiam serdecznie:)
20 stycznia, 2013 o 11:15 am
To, że poświęcamy sobie (temu co tworzymy) swój czas, należy docenić. Bo cóż, prawdę mówiąc, może być bardziej cenne niż nasz czas? ;)
Zwłaszcza, że w dobie powierzchowności i informacyjnego zalewu, często człowiek rozmienia się na drobne, nie potrafi zdobyć się na głębszą refleksję, gubiąc się przy tym wśród rzeczy nieistotnych.
Widzę, że zdobyłaś się na poświęcenie swojej uwagi poszczególnym częściom, więc odwdzięczę się tym samym ;)
ad5
To prawda: część ta odnosi się do seksu. Czy może być on sakralny? Moim zdaniem może, tak samo jak sakralny może być każdy element ludzkiej kultury. Ale czy jest to sakralność immanentna (czyli taka, która istnieje w czymś niezależnie od ludzkiego postrzegania i sakralizacji dokonywanej przez stworzoną przez człowieka religię? – tego nie wiem.) To samo odnosi się według mnie do metafizyki.
ad 6
Tu jest ten dylemat: jak się ma zwierzęcy (popędowy) impuls seksualny do ludzkiej miłości, rozumianej jako uczucie duchowe, wysublimowane, „wyższe”. Ideałem byłoby harmonijne połączenie tych dwóch elementów – a może nawet nie oddzielanie ich od siebie (ale to chyba możliwe jest tylko wtedy, gdy miłość i pożądanie wiąże się ze sobą w ludziach w celu prokreacji). Inny wątek: jak często okłamujemy się, że przeżywamy miłość, a w rzeczywistości głównym sprawcą tego zadurzenia jest jednak chemia, feromony? (bo gdyby tego nie było, to byśmy się nie „zakochali”). Czy wtedy – niejako „na siłę” – nie wmawiamy sobie wyższego, szlachetniejszego uczucia, by sublimować prymitywny w swej istocie, „zwierzęcy” popęd?. Gdzie jest ten moment, kiedy czyste uczucie bierze górę nad chemią? (bo że tak się dzieje w wielu przypadkach, to nie mam wątpliwości).
ad 7
Myślę, że większość z nas tego umiaru (w konsumpcji dostępnych dóbr) nie może zachować. Stąd niepohamowana konsumpcja w społeczeństwach rozwiniętych i „bogatych”, stąd masowy problem z nadwagą (któremu coraz bardziej zaczynają ulegać kraje europejskie – Polski nie wyłączając). Ale w tej części poruszony jest jeszcze wg mnie inny ważny problem (a przez Ciebie pominięty): nasza mięsożerność i związany z tym problem etyczny naszego stosunku do zwierząt. Bo to właśnie dzięki tej mięsożerności istnieją obozy masowej zagłady zwierząt (a przecież takimi „obozami śmierci” są w rzeczywistości wszystkie te rzeźnie i tuczarnie „przemysłu mięsnego”).
ad 8
„Często i my nie mówimy prawdy o sobie” – właśnie, to jest jeden z głównych powodów tego, że napisałem ten tekst (i tego, że zdecydowałem się pisać wprost: bo jakże często – choćby na blogach, choćby w tekstach, czy poezji, którą piszemy – jesteśmy niby to szczerzy i otwarci, a w rzeczywistości kreujemy jakiś swój image, stwarzamy pozory – a wszystko właściwie po to, by ukryć za tym siebie prawdziwego, by się za bardzo nie „obnażyć”. To jest ten (kolejny) paradoks naszej współczesności – niby to ekshibicjonistycznej, a jednak sekretnej i „zmyłkowej”.
Ta część jednak odnosi się głównie do sposobu, w jaki postrzegamy miejsce (tutaj: miasto), w którym żyjemy – jak bardzo ów sposób zależy od tego, w jakim stanie (czy też sytuacji, nastroju, samopoczuciu…) jesteśmy my sami. O obrazie miasta (a ogólnie: świata) decyduje więc nasza subiektywna perspektywa, z jakiej my sami patrzymy. A spinają to wszystko dwa ostatnie wersy, odnoszące się zresztą również do tego, co napisałem przed chwilą o tworzeniu różnych (powierzchownych) póz, pozorów – autoprezentacji (autokreacji?) człowieka tak naprawdę skrywającego za tym wszystkim swoje prawdziwe ja. Wyrażony jest w nich pewien uniwersalizm, a mianowicie trudność (może nawet niemożliwość) dotarcia przez nas do ukrytej pod powierzchnią pozorów prawdy:
ad 9
Przyjaźń to rzadki ptak. I taki, który raczej długo nie żyje – choć oczywiście zdarzają się gatunki długowiecznie ;)
ad 10
„Śliska” sprawa z tym Bogiem. Nie chcemy o Nim rozmawiać (nie mam tu na myśli hałaśliwych kłótni między nawiedzonymi ateistami a równie nawiedzonymi dewotami). Czyżby dlatego, że jest to dla nas sprawa nader osobista, prywatna, może nawet intymna? (Podobnie jak polityka? ;) ) A może wynika to po prostu z naszej obawy, by nie zdradzić się z czymś, co może być źle odebrane. Albo nawet z tym, że nasze pojęcie Boga jest naiwne i także w sumie powierzchowne i bezrefleksyjne – a na dodatek niejako „wymuszone” na nas przez religię, w której byliśmy wychowani?
ad 11
„A skoro nikt i nic ci nie odpowie, to może nie warto jest pytać?”
Ten pytajnik to po to, by każdy sam sobie na to pytanie mógł odpowiedzieć ;)
A jeśli chodzi o mnie? Uważam, że pytania warto jest zadawać, nawet wtedy, kiedy skłonni jesteśmy uważać, że nie ma nie odpowiedzi. (Zresztą, już to, że napisałem ten tekst, w którym zawarte jest całe mnóstwo pytań – może świadczyć o moim zapatrywaniu na to.) Pytanie jest rzeczą ludzką. A czy odpowiedź (na wszystkie pytania) przyjdzie prędzej czy później? – tego nie wiem.
ad 12
Tu są jednak zawarte bardzo pesymistyczne, może nawet nihilistyczne myśli. Są one niejako przeciw życiu i przeciw wszelkiemu sensowi – dlatego też zazwyczaj wypierane są z ludzkiej świadomości (choć nie przez wszystkich – przykładem, jeśli chodzi o literaturę, filozofię, jest tu choćby Emil Cioran). Myślę, że tym, co pozwala się uporać człowiekowi z podobnymi wątpliwościami jest wiara w Boga (tylko czy akurat to może być dowodem na Jego istnienie?)
***
Myślisz, że rozdzielałem tu włos na czworo? Ja tak jednak nie uważam. Mój tekst odnosi się jednak do bardzo konkretnych ludzkich spraw – bardziej w skali macro, niż micro ;)
Pozdrawiam i dziękuję za zainspirowanie mnie do pewnego uporządkowania myśli ;)
24 stycznia, 2013 o 4:32 pm
AD. 13
Zanim nastąpi koniec możemy zawładnąć naszym życiem, przy okazji starając się zrozumieć sens naszego bycia tu na ziemi
Wiara od nas zależy. W coś, lub w kogoś wierzymy, ważne czy robimy to rozsądnie, to nasze życie.
AD.14
Czerpać z życia ile się da wykorzystując wszystkie swoje możliwości. Czy nasze zmysły są w pełni wykorzystane?
A.D. 15
Dorosły umysł, dojrzały umysł, gotowy jest na analizę, na monolog z własnym ja, na odbiór rzeczywistości taką jak jest. Jak to jest naprawdę, możemy odpowiedzieć, gdy zaczniemy nie tylko o tym myśleć, ale i działać.
A.D. 16
Uciekamy we własne wyobrażenia o prawdzie.
Tak jest prościej, ale dlaczego mamy nie myśleć po swojemu. Możemy zasłyszeć zupełnie odmienne od naszego zdanie. Wtedy najczęściej nie zawsze jesteśmy gotowi na przyjecie innego rozumowania, czasem potrzeba czasu, by to zrozumieć, czasem bunt myśli nie pozwala. Nie musimy, tylko czy nasze rozumowanie jest poprawne?
A.D. 17
Boimy się prawdy. Patrzymy przed siebie i widzimy tak jak chcemy, nie wgłębiamy się w swój oddech, swoje kroki, w swoje słowa. Kiedyś ten czas przyjdzie
A.D.18
Nasze Zycie to parada? Dla niektórych być może tak. Łatwiej jest kopiować czyjeś życie niż samemu wysilić się i wykorzystać bogactwo, które posiadamy w sobie.
A.D.19
Wydaje nam się, że im więcej wiemy tym łatwiej żyć, a łapiemy się na tym, że prawie nic nie wiemy, gubimy się z naszą wiedzą, po omacku szukając prawdy, jak dzieci, które dopiero doświadczają życia. Raz szczęśliwi, to znów cierpimy. Los tak nami kieruje, abyśmy wszystkiego zaznali. Dzisiaj jesteśmy, jutro nas może nie być, warto zadbać o dziś.
A.D. 20
Nic nie jest przypadkowe. Wszystko co przeżyliśmy, co zobaczyliśmy pozostanie w naszych umysłach na tak długo jak bardzo byliśmy w to zaangażowani. I powrócę do tego samego pytania już wcześniej zadanego: czy potrafimy wykorzystać swoje zmysły?
AD . 21
Jeszcze nie pora, póki żyjemy, czas należy do nas.
~~~~~~~~~~~~~~
Logosie, przeszłam z Tobą daleką drogę, choć przyznaję się, że jeszcze nie tak wnikliwą jak Ty to zrobiłeś, ważne, że swoją własną, biorąc pod uwagę Twoje myśli, słuchałam własnej intuicji, pisząc do każdej części kilka słów. Dziękuję za prostotę. Jest ona ważniejsza niż by się wydawało. Świadomość życia i odbiór rzeczywistości moim zdaniem wymaga prostoty, w tym tkwi prawda, której poszukując gmatwamy własne myśli.
Cieszę się, że zainspirowałam:)
Pozdrawiam serdecznie:)
24 stycznia, 2013 o 4:37 pm
Z określeniem rozdzielania włosa na czworo nie miałam nic złego na myśli, to pozytywne odniesienie do całego traktatu. Właśnie dobrze, to zaleta każdej jego części. Synonimem dla rozdzielenia włosa na czworo niech będzie wnikliwość:)
Pozdrawiam!
25 stycznia, 2013 o 5:54 pm
Z zainteresowaniem przeczytałem to, co podpowiadała Ci własna intuicja, kiedy zapoznawałaś się z kolejnymi częściami tego utworu. Ot, i ponownie uświadomiłem sobie to, że jeśli skończymy jakiś tekst, to zaczyna on „żyć” swoim własnym życiem – właśnie poprzez „zderzenie” z drugim człowiekiem – z jego świadomością, wrażliwością, sposobem widzenia świata…
20 stycznia, 2013 o 7:35 am
Wykorzeniliśmy się ze świata natury i konsekwencją jest to ze żyjemy dzięki cywilizacji i jej podpórkom różnorakim.
Tak naprawdę jesteśmy albo będziemy ułomni i niepełnosprawni w odniesieniu do świata zwierzęcego.
Człowiek, istota zależna od czasu, chora, cierpiąca i śmiertelna. Przed tym cywilizacja proponuje formę ucieczki w konsumpcję, eliksiry wiecznej młodości, rzeczy i gadżety.
Są oczywiście sprawy, dla których warto żyć przez te chwile dane nam do zapomnienia.
20 stycznia, 2013 o 11:23 am
Mam wrażenie, że bardzo trafnie zinterpretowałaś jeden z głównych wątków tego tekstu.
(Jednakże mam pewien problem ze zrozumieniem ostatniego zdania ;))
20 stycznia, 2013 o 12:17 pm
Logosie ja tak mam :-) Pokusiłabym się o napisanie ,,ten typ tak ma” – słowa są dla mnie pierwotnym elementem, rdzeniem który zastępuje umiejętność filozofowania, której nie posiadam.:-)
Ostatnie zdanie miało zabrzmieć bardziej optymistycznie bo moja szklanka jednak zawsze do połowy pełna:-)
20 stycznia, 2013 o 1:41 pm
„Filozofowanie” to może jednak za dużo powiedziane. Chodzi mi jednak bardziej o refleksję. A przecież tej nie jesteś pozbawiona, prawda? ;)
PS. A tego ostatniego zdania nadal chyba jednak nie rozumiem (mimo Twojej wzmianki o optymizmie).
20 stycznia, 2013 o 1:05 pm
LA, strasznie dużo wymagasz od człowieka (ostatni akapit w kolorze bordo-brąz). Nawet gdy nie jesteś tego świadom.
A może jesteś, tylko’ś sadysta wymagający od sióstr i braci w blogu ‚wywalenia wnętrzności’ ?
Czytało mi się (ogólnie) ciężko. Nie wiem; tematy; forma nowa-nowość, czy co?
Poza tym, wiesz dobrze, nie lubię ‚babrać w duszy’, wypuszczać się w ‚filozoficzne’ sfery, bo… nic to (moim zdaniem) nie wnosi w ogląd naszego żywota. Co najwyżej psuje trawienie i cerę.
A w ogóle, jest świetnie; ludzie piszą, ludzie czytają (ocierając pot z czoła), ludzie komentują. Szczęściarz.
Postanowiłam; nie zostanę poetką, nawet gdyby mnie… swędziało.
20 stycznia, 2013 o 1:37 pm
Strasznie dużo, piszesz? Odrobiny pomyślunku tylko ;)
Ale wiem czego się mniej więcej Ewo po Tobie (od Ciebie?) spodziewać :)
Czy wypuszczanie się w „‚filozoficzne’ sfery” nic nie wnosi w ogląd naszego żywota? Tutaj nasze zapatrywania różnią się jednak diametralnie, bo ja jednak uważam, że wnoszą – ot, choćby większą świadomość i jednak pewną głębię do egzystencji, która bez tego byłaby „naga” – automatyczna, bezrefleksyjna,
A więc filozofowanie wg Ciebie jest jałowe? W takim razie wyrzućmy na śmietnik pisma Platona, Arystotelesa, Marka Aureliusza, św. Tomasza, św. Augustyna, Leibniza, Bacona, Locka, Newtona, Kartezjusza, Pascala, Kanta, Kirkegaarda, Schopenhauera, Nietzschego, Bergsona, Jaspersa, Sartre’a, Camusa, Poppera, Wojtyły, Kołakowskiego… ;) – bo to jednak darmozjady :)
I czy naprawdę uważasz, że bez „babrania się w duszy” mógłby napisać cokolwiek taki choćby Dante, Petrarka, Cervantes, Szekspir, Balzak, Zola, Tołstoj, Hemingway… o Dostojewskim nie wspominając? ;)
PS. Ja wiem, że to jest wytaczanie wielkich armat, ale tylko takie miałem właśnie pod ręką ;)
20 stycznia, 2013 o 2:11 pm
Filozofem bywał czasem określany wioskowy mędrek, który leżąc pod drzewem, ze źdźbłem trawy w zębach, snuł teorie na temat świata. Znudzeni czyimś wywodem mawiamy „nie filozofuj”. A tymczasem filozofia jest bardzo starą nauką. W dodatku nie tylko starą, ale i niezwykle ważną. Wielu studentów narzeka na zajęcia z filozofii, a przecież mogą one być wspaniałą wyprawą nie tylko do „Świata Zofii”, ale także do różnych zakątków naszego świata, w których nie zawsze się sprawnie odnajdujemy.
21 stycznia, 2013 o 8:54 am
Czyli – filozofować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej ;)
Filozofia i nauka przez długi czas – właściwie aż do Renesansu – były właściwie tym samym.
20 stycznia, 2013 o 2:36 pm
Profesor Kołakowski o filozofach:
21 stycznia, 2013 o 8:53 am
Zawsze było ważne dla mnie to, co pisał i mówił profesor Kołakowski.
Dziękuję za przypomnienie jego – jakże ciekawych – filozoficznych opowiastek.
22 stycznia, 2013 o 9:05 am
:)
22 stycznia, 2013 o 2:58 pm
Zaczynam wierzyc, ze istnieje zaleznosc: dlugi wpis – duzo komentarzy :-)
22 stycznia, 2013 o 6:22 pm
Ej, miziole, chyba jednak nie ma takiej prostej zależności.
Większość ludzi (mam tu zwłaszcza na myśli aktywność w internecie) nie ma raczej cierpliwości do dłuższych tekstów. Moje wpisy są stosunkowo długie, tym bardziej więc doceniam to, jeśli ktoś poświęci im swoją uwagę – a jeszcze bardziej to, że zechce się podzielić (ze mną i innymi Czytelnikami bloga) swoją refleksją.
23 stycznia, 2013 o 8:55 am
:-)
30 stycznia, 2013 o 12:55 pm
Brawo (za odwagę i wykonaną pracę).
Śmiało możesz brać się do pisania trzynastozgłoskowców. :)
30 stycznia, 2013 o 9:23 pm
Już kiedyś się wziąłem ;) :
https://wizjalokalna.wordpress.com/2011/04/23/wierszem-po-krytykach-wiecej-niz-kino-pan-tadeusz/
30 stycznia, 2013 o 12:58 pm
P.S. Chciałem się jeszcze odnieść do Twojego bloga. Czyta się go jak książkę. Dopiero, gdy przeczyta się kilka tematów można się, w taki czy inny sposób, do nich ustosunkować. ;)
30 stycznia, 2013 o 9:25 pm
Czyżby nie było można się ustosunkować do konkretnego wpisu bez czytania kilku innych? ;)
31 stycznia, 2013 o 6:37 am
Naturalnie, że można. Tylko należy czytać na bieżąco. :)
31 marca, 2014 o 5:58 pm
Kiedys tlumaczka polskiej poezji, Amerykanka Clare Cavanagh oswiadczyla, ze w USA nikt obecnie nie czyta poezji oprocz samych poetow. Czeslaw Milosz dodal na to, ze nawet wiecej jest osob piszacych niz czytajacych.
Czesto traktuje sie poezje koniunkturalnie a czasami nawet pogardliwie. O tej relacji do poezji, tak jak do wielu innych wartosci, decyduje glupota, obluda i pycha obywateli. Brak krytycyzmu i rzeczowosci. Malo kto czyta poezje szerzej i dokladniej, czyli ze zrozumieniem.
3 listopada, 2014 o 12:03 pm
Troche sie wtedy pospieralismy :-). Nie masz w szufladzie czegos nowego? Znecanie sie nad Toba po raz kolejny, z tego samego powodu? Juz nie ekscytuje. Ja na poezje nie mam czasu. Ani na czytanie, ani tym bardziej na tworzenie ( wylaczywszy krotki wierszyk dla Sarny :-)). Proza zycia mnie totalnie przygniata i to na wlasne, glupie zyczenie.
Pozdrawiam
3 listopada, 2014 o 1:54 pm
W szufladzie zwykle leżą starocie.
„Znęcanie sie nad Tobą po raz kolejny, z tego samego powodu? Już nie ekscytuje.”
Czyli kiedy się nade mną po raz pierwszy znęcałeś, to się tym ekscytowałeś? No, ładnie ;)
Mnie też proza życia ostatnio przytłacza… proza śmierci zresztą też ;)
3 listopada, 2014 o 2:06 pm
moim zdaniem poezja jest genialnym wynalazkiem dla ludzi wrażliwych, chcącym przekazać swoje uczucia w postaci metafory… jedno mnie boli w dzisiejszych czasach – interpretacja poezji. wymuszona na uczniach, z góry narzucona, schematyczna – tak nie powinno być. poezja często ma pozostać niezrozumiania, niedomówiona. nie mamy nigdy pewności co miał na myśli autor i czy chciał, byśmy pojęli jego słowa. to wszystko w poezji jest przenośnią, innym światem i powinniśmy umieć to docenić. ja sama piszę, co prawda prozę, ale czasami lubię zagłębić się w poezję i podelektować się jej odmiennością…
4 listopada, 2014 o 9:26 am
,, Mnie też proza życia ostatnio przytłacza… proza śmierci zresztą też ;)….”…………….?
(A coś więcej?)
5 listopada, 2014 o 6:22 am
Coś więcej też ;)
5 listopada, 2014 o 8:42 am
No to mnie uspokoiłeś:-) A już się martwiłam że COŚ jest nie tak a tu proszę coś też :-)
5 listopada, 2014 o 2:09 pm
gdyby śmierci nie było nikt z nas Już by nie żył
przemijamy jak wszystko by w ten sposób przetrwać
Uderzyły mnie te słowa, bo bardzo przypominają to, co ja napisałem w swoim teście:
…bez śmierci możliwe jest istnienie ale niemożliwe jest życie
A u mnie na półce nadal Wojaczek tuż obok Twardowskiego – i jakoś ze sobą się nie gryzą.
Ale to pewnie bardziej zasługa Twardowskiego, niż Wojaczka ;)
https://wizjalokalna.wordpress.com/2010/09/18/jak-twardowski-z-wojaczkiem/
5 listopada, 2014 o 9:13 am
Dobre :D
A tak out of the blue, to nowy Pink Floyd wychodzi w tym miesiącu. Nowy – stary w zasadzie, bo to będzie zestaw niepublikowanych outcastów z sesji ,,Division Bell” ( czyli bez Watersa ). Ja się tym akurat kompletnie nie jaram, bo nigdy tej płyty nie lubiłem, ale jak pamiętam, coś o niej pisałeś ( pochlebnie ), to informuję.
A co by li tylko offtopu nie robić, wychodząc na przeciw poetyckiego oblicza wpisu, pozwolę sobie zamieścić coś swojego sprzed lat. Takie Campo di Fiori a la Simply :
Niemiec w kolorze żółtej rezygnacji
Miotaczem pali trupy unternacji
Ranny nieletni pędzi z pepeszą.
Oknem wyfruwa płonące reszo
Ptak w łeb dostaje, herold uskrzydlony
Memento skrzeczy dla jaj niezniesionych
Wtem wybuch wszystko pozbawia ruchu
Drugi poszerzy lej po tym wybuchu
W bramie skowyczy ktoś i wyje
Lecz nikt nie słyszy, bo nikt nie żyje
W brzuchu tańcuje bagnet ostry
Kurwy Zielińskiej, Ceśka siostry
Chowam obrączkę, kolczyk, wychodzę
Nóż wycierając w rękaw po drodze
,, Zabić, ograbić, dupczyć i pić ”
Gdyby mnie spytał kto : Jak żyć ?
Na mur wychodzę, gdzie tak nie smrodzi
Patrzę , jak Słońce od nas odchodzi
Co niczym nóż przez Boga nad ranem ciśnięty,
dzień przeszywa , by utkwić , gdzie nocy odmęty
5 listopada, 2014 o 1:48 pm
Ładne kwiatki (to a propos Campo di Fiori)
W oczach stanęła mi krwawa jatka z PW – czy wzrok mnie nie myli?
Obrazowe to – zwłaszcza ów tańcujący bagnet ostry w brzuchu Kurwy Zielińskiej, Ceśka Siostry.
Słońce jako nóż Pana Boga ciśnięty, tnący dzień, nocy odmęty?
Jakaś nożownicza furia w tym wierszu kipi.
PS. O „nowym” Pink Floydzie słyszałem – a to z okazji 35-lecia „The Wall” (w kinie Music Box zorganizowano specjalną imprezę na tę okazję – połączoną oczywiście z projekcją filmu i koncertu).
Rzeczywiście, „Division Bell” to płyta, która mi się podoba – a kilka z niej kawałków – nawet bardzo.
Za pamięć i informację dziękuję.
8 listopada, 2014 o 7:45 pm
Zniedbujesz sie Staszku (moge tak sie do Ciebie zwracac?). Szesc dni przelecialo i dalej ten sam smutny wiersz. Gdzie nowe wpisy? Akurat zamierzam wziac kilkanascie dni wolnego i chetnie bym sie pospieral na jakis ciekawy temat :-) Wspominales kiedys, ze interesuje Cie buddyzm…
9 listopada, 2014 o 7:04 am
Oczywiście, że możesz.
Czy to, że nie zamieszczam nowych wpisów świadczy o tym, że zaniedbuję „SIĘ”? ;)
Oprócz bloga jest jeszcze życie ;) I praca… I jeszcze parę innych rzeczy…
Ja też czekam na kilkanaście dni wolnego i pewnie odlecę gdzieś do ciepłych krajów.
A buddyzm rzeczywiście mnie interesuje. Zwłaszcza, że odwiedziłem kilka krajów w Azji, gdzie dominuje buddyzm.
Oto jeden z moich wpisów, pod którym wywiązała się mała dyskusja na temat buddyzmu:
https://wizjalokalna.wordpress.com/2012/03/23/mnisi-z-luang-prabang-laos/
Nie wiem, czy to czytałeś?
9 listopada, 2014 o 7:14 am
A czy wiersz jest smutny?
Pewnie takie robi wrażenie, bo – niczym coda – zaczyna się i kończy przypomnieniem o naszej śmiertelności.
To prawda, że śmierć bywa wybawieniem, ale w zasadzie wyciska ona ludziom łzy z oczu a nie śmiech na ustach.
PS. Tu jest jednak przeciwwaga:
https://wizjalokalna.wordpress.com/2010/04/04/cuda-twoje-i-moje/
Już nie taka smutna :)
10 grudnia, 2015 o 5:34 pm
Twój wiersz i próba intelektualnego wglądu w rozdarcie człowieka między duchową a zwierzęcą stroną, między kulturą a naturą – odczytuję go na swój sposób, wpisuje się on dobrze w moje ostatnie rozmyślania.
Nigdy nie byłam wielką entuzjastką Natury (a raczej w moim entuzjazmie była wielka intelektualna nieuczciwość – chciałam widzieć tylko piękno). Od dłuższego czasu wiem, że za chwilowy zachwyt, olśnienie jej pięknem uczciwość nakazuje, by przyjąć ją ze wszystkim, co niesie – cierpieniem, chorobą, starością, przemianą, słabością i brzydotą ciała, fizjologią. Albo nawet tymi mniej drastycznymi a uciążliwymi: przebudzeniem w zimnym domu, paleniem w piecu, noszeniem węgla, odśnieżaniem długiej wiejskiej drogi – by karetka pogotowia mogła przyjechać, albo po prostu, by jechać do sklepu, awarią wody, brakiem prądu. Jeśli ktoś zachwyca się przy mnie pięknem zimy na wsi – nikną we mnie resztki ludzkich uczuć, naprawdę.
Widzisz jak naiwnie odczytuję to wszystko? Ja, mnie, mój, moje… Życie tu i teraz (z naciskiem na tu) nauczyło mnie tak wiele i pozbawiło wszelkiej nadziei.
„Piękno, błogosławieństwo…” pisze Miłosz. Albo: „ale książki będą na półkach…” Zapewne. Wszystko to bardzo piękne i wzniosłe, trudniej tak czuć, gdy to, co naturalne, zwierzęce (zdobywanie pożywienia, zapewnienie ciepła, pielęgnowanie w chorobie) zabiera wszystkie siły.
Popełniam tutaj nadużycie, pokazuję naiwność i słabość – bo iluż poetów skazanych było na gorszą od mojej egzystencję, w głodzie i chłodzie i niedostatku, etc., etc. Widać mieli siłę ducha, której mnie brakuje.