HAGIA SOPHIA – boska mądrość, ludzki geniusz i okrucieństwo władców

.

Wnętrze Hagia Sophia zachwyca symfoniczną geometrią, będąc jednocześnie graficzną transcendencją

.

      Zanim wybudowano katedrę w Sewilli i Bazylikę św. Piotra w Rzymie, Hagia Sophia (dosłownie: Święta Mądrość) była przez niemal 1000 lat największym kościołem świata. Jednakże w przypadku tej monumentalnej budowli wielkość nie jest jedynym – ani nawet najważniejszym – wyróżnikiem. Jest nim historyczne znaczenie i waga symbolu, jakim była (i jakim nadal jest) Hagia Sophia dla imperiów i państw, które były jej gospodarzami tudzież uzurpatorami.
Wybudowana w XVI wieku (lata 532 – 537) przez Justyniana I Wielkiego była przez tysiąc lat główną świątynią Cesarstwa Bizantyjskiego (w XIII wieku przejęta na 57 lat przez krzyżowców biorących udział w IV krucjacie, którzy po zdobyciu Konstantynopola utworzyli tutaj Cesarstwo Łacińskie), by w 1453 roku, po zajęciu miasta przez Turków, stać się najważniejszym meczetem Imperium Osmańskiego.
Sułtan Mehmed II Zdobywca, głową zabitego ostatniego cesarza bizantyjskiego Konstantyna XI „ozdobił” kapitel jednej z kolumn Hipodromu, wziął w jasyr tych, którzy schronili się w katedrze Hagia Sophia (młodych ludzi sprzedano na targu niewolników, zaś starców, dzieci i chorych – jako nieprzydatnych do niczego – wymordowano), by następnie samemu pomodlić się w świątyni, zamienionej tym samym przez niego z kościoła na meczet.

       Właśnie: zapoznając się z kluczowymi dla historii Hagia Sophia wydarzeniami, uderzyło mnie zwłaszcza to, że prawie zawsze religia związana była w nich z żądzą władzy, a modlitwa mieszała się z mordem: Justynian I wpierw wyciął w pień kilkadziesiąt tysięcy buntowników (rebelia Nika), by już kilka dni później, na zgliszczach istniejącej dotychczas świątyni, zacząć budowę następnej, jaką była właśnie Hagia Sophia – odtąd najświętsze miejsce w jego Imperium. Kilka wieków później krzyżowy złupili wszytko to, co dało się w Hagia Sophia złupić, instalując tu swojego własnego biskupa łacinnika, zapewne też pogrążonego w modłach. Jak się więc okazuje, największymi grabieżcami skarbów katedry Konstantynopola nie byli Turcy, a zachodni bracia chrześcijanie, którzy na trzech statkach wywieźli je do Wenecji (jeden z nich, przewożący m.in. wspaniały, ociekający srebrem i złotem ołtarz kościoła, zatonął). O tym, co zrobił Mehmed II Zdobywca, który Konstantynopol przemianował na Istambuł, a krzyż na szczycie kopuły Hagia Sophia zastąpił półksiężycem, już pisałem.

       Wobec tego wszystkiego, związany z krwawą łaźnią I wojny światowej, upadek Imperium Osmańskiego, pociągnął za sobą w miarę pokojowe przemienienie meczetu Ayasofya w muzeum, co uczynił twórca Republiki Tureckiej Atatürk w 1934 roku. Jednakże współczesny spadkobierca sułtanów, prezydent Erdoğan – jako obrońca tradycyjnych wartości islamskich – przywrócił budowli status religijny: od 2020 roku Hagia Sophia ponownie jest meczetem, najważniejszym symbolem tureckiej tożsamości.

       Dlaczego więc, stając w Bramie Imperialnej, bedącej głównym wejściem do Hagia Sophia, tak się wzruszyłem? (Żona, widząc moje szklące się oczy, powiedziała: „no, chyba się nie rozpłaczesz?” ;)) Ano dlatego, że stanąłem oko w oko z wytworem ludzkiego geniuszu, jakim od strony architektonicznej jest bez wątpienia Hagia Sophia. Zetknięcie ze stworzonym przez człowieka (ale także przez Naturę) Pięknem, zawsze jest dla mnie wielkim przeżyciem – chwytającym za gardło i zapierającym dech w piersiach. Tak też było tym razem: ponownie nawiedziła mnie myśl, że warto było dla takich chwil się urodzić, mimo występującej również w świecie brzydoty i nikczemności.

       Zawsze zdumiewało mnie to, jak w starożytności (do której mamy stosunek ambiwalentny, podświadomie uznając żyjących wtedy ludzi za mniej rozgarniętych od nas, a jednocześnie imponujących nam swoimi osiągnięciami w sferze sztuki i architektury) zdołano stworzyć budowle, z którymi my – dysponując nieporównywalnie zaawansowanymi osiągnięciami techniki – mielibyśmy problem, aby je skopiować. Jest dla mnie oczywiste, że jeśli chodzi o Hagia Sophia, to największy podziw i szacunek należy się nie tyle Justynianowi, który stanowił spiritus movens całego projektu, przeznaczając na to niemal cały budżet Bizancjum, co sprowadzonym przez niego z Grecji dwom genialnym matematykom i geometrom (określanych wówczas mianem mēkhanikos), jakimi byli Antemiusz z Tralles oraz Izydor z Miletu. Nie można też zapominać o dziesięciu tysiącach robotników biorących udział w budowie.

       Wprawdzie Antemiusz i Izydor oparli się na osiągnięciach i rozwiązaniach architektury greckiej i rzymskiej, to wyzwanie przed jakim stanęli projektując tak gigantyczną budowlę, było bez precedensu. Najtrudniejszym zadaniem okazało się to, by obdarzyć katedrę kopułą, mającą stanowić najważniejszą część całej budowli. Wprawdzie nieco mniejszą powierzchniowo, niż kopuła istniejącego już wtedy od 500 lat rzymskiego Panteonu, ale wyższą i nie opierającą się na ścianach tworzących koło (jak to jest w Panteonie) tylko kwadrat. Posłużono się do tego celu wspierającymi kopułę czterema łukami wraz z pendentywami, umożliwiającymi właśnie przejście z planu kwadratu do koła. To by jednak nie wystarczyło, dlatego z każdej strony ceglane łuki i filary podparte są od zewnątrz potężnymi przyporami, przenoszącymi ciężar całej konstrukcji na grunt. Z czasem tych podpór dobudowano więcej, dzięki czemu bryła Hagia Sophia przypomina dziś jakąś wielką, zwalistą górę, niekoniecznie wyróżniając się architektoniczną finezją, (w przeciwieństwie do znajdującego się w pobliżu Błękitnego Meczetu).
Ale za to wnętrze powala!

.

Hagia Sophia odwiedzana jest każdego roku przez miliony ludzi

.

       Przede wszystkim robi wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Główna kopuła (są jeszcze dwie półkopuły wydłużające główną nawę) jest widoczna praktycznie z każdego miejsca Hagia Sophia (w przeciwieństwie np. do Bazyliki św. Piotra w Rzymie, która jest w tej chwili największym kościołem świata), co wypełnia całe wnętrzem swoistym „oddechem” przestrzeni. Wielu z tych, którzy zadzierali tu głowę do góry w zachwycie, mówiło o tym, że górująca nad całością kopuła sprawia wrażenie, jakby unosiła się w powietrzu, nabierając dodatkowo cech niebiańskości. Efekt ten osiągnięto dzięki temu, że u podstawy kopuły umieszczono koncentrycznie okna wpuszczające do środka światło dzienne, które swoim oślepiającym blaskiem skrywało nieprzeźroczyste elementy kopuły znajdujące się między oknami.

       Hagia Sophia była przez 1000 lat bizantyjskim kościołem chrześcijan, ale obecnie dominują tu jednak motywy islamskie. Jej ściany i sklepienia ozdobione są bowiem islamskimi inskrypcjami, a jednym z najbardziej rzucających się elementów nawy są olbrzymie medaliony z wypisanymi na nich kaligraficznie imionami Allacha, Mahometa, jego synów i najważniejszych kalifów. Oczywiście jest tutaj także mihrab, ustawiony na miejscu dawnego ołtarza, notabene niesymetrycznie wobec osi głównej budynku (wyznaczającej wschód – zachód) – tak, aby być skierowanym w stronę Mekki. Po prawej stronie mihrabu, jak w każdym meczecie, znajduje się minbar – kazalnica, z której imam wygłasza cotygodniową modlitwę, a islamscy uczeni swoje przemowy. Chrześcijańskie motywy bizantyjskich mozaik zostały przysłonięte białym płótnem (jak np. znajdująca się w apsydzie, wysoko nad mihrabem, Matka Boża z dzieciątkiem); przykryto też (zamalowano?) twarze zdobiących pendentywy czterech serafinów (z nieznanych mi powodów, tylko jedna z nich jest w tej chwili widoczna). Tym jednak, co najbardziej podkreśla zmianę charakteru Hagia Sophia ze świątyni chrześcijańskiej na muzułmański meczet, są dominujące całą budowlę z zewnątrz minarety, wzniesione w różnych latach po zajęciu Konstantynopola przez Osmanów.

       A jednak mimo tego, że bliżej mi do kościoła, niż do meczetu, to współczesna islamskość budowli mnie nie zraziła. Wręcz przeciwnie, w moim odczuciu cały ten eklektyzm wypełniał wnętrze Hagia Sophia szczególnym mistycyzmem. Główne zręby oryginalnej katedry zostały zachowane, a jej geometria nadal przypomina symfonię współgrających ze sobą linii, figur i płaszczyzn, przez niektórych odbieraną nawet jako graficzna transcendencja. Niepowtarzalna wydała mi się kolorystyka wnętrza zdominowana przez ciemne zielono-niebiesko-czerwone marmury, ogarnięte złocistą poświatą ścian i mozaik (wpadające do wnętrza świątyni światło zachodzącego słońca wzmacniało wspomniany już mistycyzm).

       Wrażenie, kiedy po raz pierwszy znajdziemy się w środku Hagia Sophia, może być dla nas obezwładniające. Można wtedy przeoczyć wiele… nie tylko detali, ale i bardzo istotnych elementów oraz części składowych budowli. Warto więc zwrócić uwagę na płyty marmurowe jakimi obłożono ściany świątyni. Sprowadzono je nie tylko z pobliskiej Anatolii, ale i z najdalszych rejonów Imperium, które za Justyniana I Wielkiego osiągnęło swój największy zasięg. A były to marmury najpiękniejsze i najdroższe, o unikalnej fakturze znaczonej żyłami, deseniami i wzorami – przywiezione do Konstantynopola z Grecji, Italii, Egiptu, a nawet z dalekich Pirenejów. Był to również sposób na demonstrację potęgi ówczesnego Bizancjum. Oryginalne płyty marmurowe, jakimi wyłożono wnętrze katedry przetrwały i do dzisiaj można podziwiać ich symetryczny układ, uzyskiwany dzięki instalowaniu obok siebie dwóch części przeciętej na całej grubości płyty, co dawało niezwykły lustrzany efekt. Płytami z białego marmuru, ozdobionymi na dodatek złotem, były niegdyś obłożone ściany całej Hagia Sophia, dzięki czemu widoczna była ona już z daleka, zwłaszcza od strony morza, ze statków zbliżających się do Konstantynopola – migocząc w promieniach słonecznych niczym klejnot i robiąc wielkie wrażenie na przybyszach.

       Pisząc o Hagia Sophia nie sposób też nie wspomnieć o bizantyjskich mozaikach. Jeśli ktoś zapytałby się mnie, do jakiego czasu chciałbym się przenieść, aby zobaczyć Hagia Sophia w swojej największej glorii, to z pewnością wybrałbym wiek XII, tuż przed złupieniem świątyni przez krzyżowców. Wszystkie ściany katedry pokryte były wtedy pysznymi mozaikami (zajmowały ponoć powierzchnię 16 tys. m. kw.) Wykonane były one z drobno pociętych fragmentów marmuru i wapienia, zwanymi tessera. Używano również kolorowych kamieni oraz małych kawałków tłuczonej młotkiem ceramiki, zwykle pokrytych złotem. Wykonano je kilkaset lat po wybudowaniu Hagia Sophia, gdyż wcześniej Bizancjum dotknięte było plagą ikonoklazmu, czyli obrazoburstwa zakazującego kultu obrazów religijnych – tworzenia i modlenia się do wizerunków przedstawiających Jezusa, Matkę Boską i świętych. Do dzisiaj, w nawie głównej Hagia Sophia zachowało się niewiele z tych mozaik (za czasów osmańskich zamalowywano je lub pokrywano tynkiem), jednak w tzw. Galerii znajdującej się o piętro wyżej, niż marmurowa podłoga katedry (pokryta obecnie zielonym dywanem), znajduje się kilka unikalnych mozaik o wielkiej wartości historycznej i artystycznej. Wśród nich wyróżnia się tzw. grupa Deesis składającą się z przedstawienia Chrystusa jako Pantokratora (Władcy Świata) z Marią po Jego prawej stronie i Janem Chrzcicielem po lewej. Sławę zdobyły również mozaiki cesarzowej Zoe i cesarza Konstantyna IX Monomacha oraz cesarza Jana II Komnena wraz z żoną, cesarzową Ireną i synem Aleksym. Niestety, obecnie wejście na piętro, gdzie znajduje się Galeria, jest zamknięte. Można wszak dostrzec mozaikę nad głównym wejściem do Hagia Sophia, jakim jest Brama Imperialna, jak również tę, która znajduje się nad drzwiami w tzw. westybule wojowników, którym się ze świątyni wychodzi (obie mozaiki można obejrzeć na zdjęciach w moim artykule). W apsydzie widać też mały fragment, zasłoniętej białą płachtą mozaiki Matki Bożej z Dzieciątkiem.

* * *

       Zdaję sobie sprawę z tego, że mimo wszystko moje wrażenia są bardziej natury estetycznej, niż religijnej, a jednak broniłbym decyzji Erdoğana, który przekształcił muzeum, jakim była przez ponad 80 lat Hagia Sophia, na powrót w meczet – i to nie dlatego, że wstęp do niej jest teraz darmowy. Muzeum to była jednak pewna profanacja dotychczasowego miejsca kultu dwóch religii. Obecnie Hagia Sophia znów ma charakter sakralny, będąc źródłem doświadczeń duchowych dla tysięcy ludzi.

.

Hagia Sophia i flankujące ją minarety

.

.

Głównym wejściem do Hagia Sophia jest Brama Imperialna z widoczną nad nią mozaiką przedstawiającą Chrystusa jako Pantokratora, medaliony Marii Dziewicy i Archanioła Gabriela po jego bokach oraz korzącego się u stóp Jezusa cesarza Leona VI

.

.

Wnętrze Hagia Sophia wygląda najpiękniej w świetle chylącego się ku zachodowi słońca, w czasie tzw. „złotej godziny”

.

.

Ściany zdobią kaligraficzne wersety z Koranu, imiona Allacha i Mahometa

.

.

Kopuła i półkopuły Hagia Sophia widoczne są z każdego miejsca nawy głównej

.

G  A  L  E  R  I  A

.

.

© ZDJĘCIA WŁASNE

.

Komentarzy 14 to “HAGIA SOPHIA – boska mądrość, ludzki geniusz i okrucieństwo władców”

  1. Jula :D Says:

    Tak, robi wrażenie. Ta przestrzeń.
    Co prawda błękitny meczet podobno większy (był w remoncie). Jednak sprawiał wrażenie ciasnoty, po przejściu z tej świątyni.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Błękitny Meczet nie jest większy od Hagia Sophia. Byłem w nim i nie sprawił on na mnie wrażenia ciasnoty, wręcz przeciwnie. Jest w nim dużo jaśniej, przez co jego wnętrze wydaje się bardziej… „ezoteryczne” od wnętrza Hagia Sophia. Także z zewnątrz jego architektura wygląda na bardziej finezyjną i zdecydowanie bardziej zintegrowaną, niż to jest w przypadku Hagia Sophia.

  2. Jula :D Says:

    Może dlatego, że jak ja byłam, to był jakiś remont, odnawiali i było pozasłaniane. ( W ubiegłym roku, wiosną).

    PS
    Byłam na wycieczce tylko w Stambule.
    Mają też obraz panoramiczny ze zdobycia Konstantynopola. Chodzi się naokoło, jak na Panoramie Racławickiej. No i te istniejące do dzisiaj mury okalające miasto na kilka km, które zdobywali..
    Bardzo zadowolona byłam z tej wycieczki, bo zobaczyliśmy nie tylko zabytki kultury osmańskiej, meczety (od starożytnych po współczesne), pałace ,bazary, wieża Galata, ale i muzeum marynarki i pozostałości ze starożytności. Których pełno w Turcji i w Stambule też. Nawet ze starożytnego Egiptu blisko tych dwóch meczetów.
    Twoja erudycja świetnie uzupełnia to, co mogłam widzieć i słyszeć sama. Ludzkość potrafi tworzyć piękne rzeczy, ale i niszczyć też.
    Świetnie, że jesteś tu…

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Tak, w Stambule jest sporo miejsc, które warto zwiedzić. Byliśmy tam z żona kilka dni, a moglibyśmy być jeszcze dłużej, i raczej byśmy się nie nudzili. Chciałem jednak zobaczyć inne miejsca w Turcji, więc wypożyczyłem w Stambule samochód i wybraliśmy się na objazd kraju (szczęśliwie, drogi mają teraz bardzo dobre.
      Wiem, że Błętkitny Meczet jeszcze do niedawna był w remoncie/restauracji, odnawiano także Hagia Sophia – podobno przez ostatnie 40 lat nie było czasu, żeby wewnątrz tej budowli nie stały jakieś rusztowania. Teraz mieliśmy to szczęście, że już żadnych – w środku, ani na zewnątrz – rusztowań nie było, a Błękitny Meczet był otwarty, podobnie jak Meczet Sulejmana.
      Niestety, nadal zamknięte jest wejście na piętro w Hagia Sophia, gdzie znajduje się Galeria zawierająca bizantyjskie mozaiki. Na poziomie parteru jest ich jednak mało, na dodatek te, które są w apsydzie, zasłonięto.
      A co do mojej erudycji? – lubię wiedzieć o czym piszę ;)

  3. Kinga Marlena Semik Says:

    Piękny wpis. Turcja, Stambuł mają piękną i ciekawą historię, którą warto poznać. Zwłaszcza zdobycie Konstantynopola w 1453 przez Mehmeta Zdobywcę, który planował ten wyczyn już w wieku dwunastu, trzynastu lat, ale wówczas wszyscy z politowaniem patrzyli na niego, traktując jego słowa jako dziecięcą fantazję. Wiadomo przecież było, że Konstantynopol był nie do zdobycia 😃

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Tak, Stambuł oblegano wcześniej co najmniej 7 razy, więc uznano, że jest nie do zdobycia.
      Turcja, Stambuł, a tym samym Hagia Sophia ma niezwykle ciekawą historię, ale jednak nie zawsze piękną, bo wiążąca się z rozlewem krwi. Tak było z powstaniem Nika za czasów panowania Justyniana I, w którym zginęło około 30 tysięcy ludzi; tak było również ze zdobyciem Konstantynopola przez Turków, kiedy wymordowano tych, którzy schronili się w Hagia Sophia (a tych, których nie zabito, sprzedano jako niewolników). Jednak chyba największą skazą w historii Turków jest ludobójstwo Ormian mające miejsce w latach 1915-17, do którego do dzisiaj Turcja nie chce się za bardzo przyznać. A zabito wtedy ponad milion ludzi.
      Lecz ja byłem niezwykle miło zaskoczony gościnnością, a przede wszystkim uczynnością Turków i ich gotowością do pomocy. Doświadczyliśmy tego z żoną wiele razy.
      Innym bardzo pozytywnym dla mnie zaskoczeniem były wspaniałe tureckie autostrady i drogi szybkiego ruchu. To było dla mnie ważne, bo w Turcji przejechałem samochodem dobrych kilka tysięcy kilometrów.

  4. Maryla Sikora Says:

    Dziękuję za wspaniałe opisy i zdjęcia. Również bardzo ważne są informacje praktyczne, jak na przykład na temat uprzejmości ludzi, czy podróżowania samochodem.
    Szerokiej drogi i dalszych ciekawych przeżyć.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Dziękuję. Ja również śledzę Wasze podróże i niektóre z nich są dla mnie inspiracją. Turcja zaskoczyła mnie zdecydowanie pozytywnie, zarówno jeśli chodzi o uprzejmość ludzi, jak i infrastrukturę. No i oczywiście jest to bardzo ciekawy kraj – o fascynującej historii i z bardzo ciekawymi miejscami, które warto odwiedzić.

  5. Małgorzata Kwiatek Says:

    Pięknie. Nigdy nie byłam w Stambule. Może kiedyś 🙂
    Tymczasem pozdrawiam z Nicei 🙂

  6. Ewa Nienartowicz Says:

    To jak słowo przenika do duszy… Dawno nie czytałam tak dobrego tekstu.
    Dziękuję


Co o tym myślisz?