O MNIE

*
*

„Całe życie badał, podpatrywał sekrety wielkich mistrzów malarstwa, po to tylko, żeby namalować strumień koło swojej rodzinnej wioski i dwie gęsi na brzegu.”
Gdyby tak powiedziano o mnie, byłbym zadowolony, bo znaczyłoby to, że czegoś się nauczyłem. I byłoby mi trochę smutno, bo ten powrót do strumienia i gęsi dowodziłby, że nie zyskuje się niczego przez techniczną umiejętność, poza szacunkiem dla prawideł gry. A ja wyruszając w moją podróż, miałem nadzieję odkryć ukrytą formułę, pozwalającą przeniknąć w sam ogród rzeczywistości, tam gdzie prawidła gry są już niepotrzebne.

Czesław Miłosz, Życie na wyspach

*

Odkryć „ukrytą formułę”. Ale czy taka formuła istnieje? A jeśli istnieje, to czy jest nam dostępna?
Wyrosłem w ogrodzie rodzinnego domu – w ogrodzie mojego dzieciństwa. Chciałem poznać inne ogrody, także ten ogród rzeczywistości, o którym pisze Miłosz.
Ale dlaczego? Co mnie do tego skłaniało? I do czego ta wiedza była (jest) mi potrzebna? Czy naprawdę łudziłem się, że odnajdę ów Master Key of Perception – czyli klucz do wszystkiego, który otworzyłby mi Drzwi Poznania na oścież?
A może to była zwykła ciekawość? Albo odwieczny atawizm pchający nas z miejsca na miejsce – za następną górę, za kolejne lasy, jeziora, rzeki, morza i oceany… bo być może tam, i być może nawet tuż za rogiem jest… jeśli nie raj, to nasza Ziemia Obiecana, albo co najmniej jakiejś miejsce ciekawe i ekscytujące, gdzie będzie nam dobrze tak, że zechcemy się tam rozmnażać?
Była to (jest) pogoń za czymś. Ale może też i ucieczka? Chęć odnalezienia siebie prawdziwego, czy może pragnienie, by o sobie – a raczej o tym, co nam sprawiało ból i cierpienie – zapomnieć?

Pamiętam, że pociągało mnie wszystko to, co było w kontraście z łagodną falistością wzgórz moich stron rodzinnych – łąk, pól, lasów i rzek Podkarpacia. Neony wielkich miast, egzotyczne wyspy, niezwykłe budowle i starożytne ruiny, ośnieżone szczyty gór i złote piaski pustyń, wspaniałe latające maszyny, rajskie ptaki i burzliwy ocean, dziwne stwory i ludzie o innym kolorze skóry, szybkie samochody pokonujące bezkresne przestrzenie po drogach amerykańskiego Zachodu…
Kiedy więc, po wielu latach nieobecności w kraju, lądowałem na warszawskim Okęciu i patrzyłem na roztaczającą się pode mną monotonię mazowieckiej równiny, doznałem niezwykle silnego wzruszenia – nie tylko z radości, że oto za chwilę noga moja stanie na ojczystej ziemi, że zaraz spotkam najbliższą rodzinę i dawno nie widzianych przyjaciół, ale i z wdzięczności za te wszystkie dary i CUDA poznanego świata – kalejdoskop obrazów, wspomnienia o ludziach, ich twarzach i uśmiechach; wrażenia, które wiozłem ze sobą w swoim wnętrzu – zebrane na obcych ziemiach, wśród większych lub mniejszych szaleństw tego świata, na pustyniach i w dżungli, pod niebotycznymi górami, tudzież górami jak z bajki; wśród olśniewających kolorów, na wyspach bardziej lub mniej dziewiczych, w lasach baśniowych i fantastycznych kanionach, pod wodospadami jak z innej planety, na dzikich plażach odległych mórz i oceanów; niezwykłe widoki, te nieba wiszące nad różnymi krainami;  wschody i zachody Słońca, które jednak wszędzie było inne, choć przecież zawsze było to samo…

A wiedza? I jaka wiedza?
Czy było nią zdobywanie informacji, gromadzenie danych, kolekcjonowanie obrazów? Coraz szersze ogarnianie świata? Coraz lepsze rozumienie „prawideł gry”? I czy te przejrzane już „prawidła” mogły wzbudzić mój szacunek? A może wręcz przeciwnie: okazywały się być czymś nieludzkim, niezależnym od wszystkich naszych nadziei, wysiłków, działań i intencji? Czymś łagodzonym tylko przez kulturową otulinę cywilizacji? Poparte wysiłkiem wprowadzenia weń ładu za pomocą ludzkich przykazań, reguł, obyczajów, tradycji, nakazów i zakazów? Zasad, które wszędzie są inne ale zawsze mają ten sam antropologiczny cel i paradygmat: chcą nas wydźwignąć ze stanu zwierzęcej (bez)świadomości; wyróżnić i odseparować od tej pulsującej w naturze, poddanej ciągłej przemianie magmy, którą tworzy cała ożywiona materia.

A może Miłosz pojmuje owe „prawidła gry” trywialnie – właśnie jako techniczną umiejętność, biegłość w opanowaniu rzemieślniczego warsztatu, mistrzowską zręczność? Także jako możliwość poruszania się po ogrodowych ścieżkach, zdolność urabiania materii, nadawania formy czemuś, co jest (z pozoru) chaotyczne, amorficzne i bezkształtne?
Wtedy szacunek dla „prawideł gry” byłby po prostu szacunkiem dla sztuki.
Ale dlaczego „strumień i gęsi”?
Czy wynika to z konieczności uporania się z tym, co w nas prenatalne i pierwotne – z wizją wiecznego powrotu do źródła, czyli tam gdzie usadowiony jest konkret świata istniejącego niezależnie od widzimisię naszej (jakże mocno przecież ograniczonej) percepcji?

Po co jednak wychodzić z celi, gabinetu, wioski, getta, biblioteki, warsztatu… i wikłać się w nasze mity podróżne?
Może dlatego, że wchodzenie i zagłębianie się w mity jest naszym przeznaczeniem i definiuje niejako nasze człowieczeństwo? Bo bez mitu zastyga życie duchowe człowieka, wysycha jego wyobraźnia a wokół robi się pusto, głucho, ciemno i bezbarwnie… A mit podróżny jest do pobudzenia naszej psyche równie dobry, jak każdy inny. Może nawet lepszy (bo jest w stanie rozruszać także nasze mięśnie)?
Mit nowego, nie poznanego jeszcze świata. Mit poszukiwania naszego świętego – albo tylko świeckiego, choć z metafizyczną tęsknotą – Graala, czy też kamienia filozoficznego, który zamieniłby wszystkie nasze wątpliwości, wahania i niewiedzę w wiarę, nawet jeśli byłaby to wiara w niemożność poznania i zgoda na istnienie w oparach absurdu, i nad otchłanią lodowatej nicości.
greydot

Oto wybitny kompozytor przestaje tworzyć muzykę, ucieka do swojej chałupy w górskiej wiosce Ząb i robi tam… meble.
Czy to jest zwątpienie w sztukę? Utrata wiary w jej znaczenie, powołanie, sens i moc wpływania na sprawy istotne, w tym na ludzkie życie? A może po prostu zamiana narzędzia, którym się tworzy – w tym przypadku pióra (do pisania partytury) na piłę, młotek i dłuto (do robienia krzeseł)?
Czy aby dla Góreckiego właśnie te krzesła nie były owym Miłoszowym wiejskim „strumieniem” i „gęśmi”, do których się wraca z udoskonalanym przez całe życie warsztatem i mistrzowską biegłością?
Artysta rezygnuje z blichtru i szpanerstwa sławy, wraca do swojej wsi, rozprawiając się przy okazji z absurdem za pomocą swej wiary.

Ziemia, na której wyciągnięto nas za uszy z nicości, jest często ziemią, do której chcemy, by wrzucono nasze kości. Albo też rozsypano popioły pod niebem, na którym po raz pierwszy zobaczyliśmy słońce, gwiazdy i księżyc – w powietrzu, które zaczerpnęliśmy z pierwszym naszym oddechem, i które może wypełnić nasze ostatnie tchnienie.
greydot

Jednak nadal jesteśmy w podróży, wymyślamy, roimy sobie nasze mity i nimi żyjemy, zgłębiamy tajniki wiedzy i sekrety mistrzów, poznajemy obce nieba, ogrody i oceany; zachwycamy się, zadziwieni stale otaczającymi nas cudami świata i samym istnieniem.
Wszak może ktoś zapytać: po co podróżować, skoro i tak wrócimy do punktu wyjścia? Do wiejskiego strumienia i gęsi, do naszej zagrody – by napoić i obrządzić konia, by zasadzić jeszcze jedno drzewko w ogrodzie; do warsztatu – by zrobić stół i krzesła? I czy taki powrót nie jest pewnym rodzajem rezygnacji?
To prawda, pętla naszego bytu kiedyś się zamknie. Lecz ważne jest nie tyle miejsce, gdzie to nastąpi, a nawet samo zapętlenie się początku z końcem. Istotne jest wszystko to, co było (i jest) pomiędzy: droga – czyli nasze życie.
greydot

Może to zwyczajne – wracać późną porą do domu, do miejsc ziemi rodzinnej, do wspomnień tego, co już się w naszym życiu wydarzyło. Do refleksji – jak, po co i dlaczego? Do pytania o to, kim naprawdę jesteśmy i jak się zmieniamy? O to, jaki sens i kierunek ma droga, trakt, na który weszliśmy – wszystkie te nasze pogonie, ucieczki, powroty… I czy pozostaniemy sobą? A może się gdzieś zagubimy, zatracimy… może zmienimy nie do poznania? Lecz nie nazywajmy tego fatalizmem, ani nawet przeznaczeniem. Może to po prostu zwykła kolej rzeczy? Jest oto czas, by się poddać chwili spokojnej refleksji, która pozwoli nam uświadomić sobie to, co najważniejsze.
Czego wszystkim – przy tej okazji – życzę.
greydot

HASŁO AUTORA W WIKIPEDII: TUTAJ
SPOTKANIA AUTORSKIE: TUTAJ
OBRAZY Z WĘDRÓWEK PO ŚWIECIE OBEJRZEĆ MOŻNA TUTAJ
STRONA AUTORA NA FACEBOOKU:  TUTAJ
ŚWIATOWID

*
**
.

NOTA O AUTORZE

*

STANISŁAW BŁASZCZYNA

Rodzinne miasto – Leżajsk; biograficznie i emocjonalnie związany z Krakowem, od 1990 r. mieszka w Stanach Zjednoczonych (Miami, Chicago).
Przez wiele lat był jednym z redaktorów “Dziennika Chicagowskiego” oraz tygodnika “Relax”. Następnie publikował regularnie w polonijnym “Dzienniku Związkowym” teksty o tematyce politycznej, społecznej i kulturalnej (cykle: “Krajobrazy, ludzie, zdarzenia – wędrówki po Ameryce”, “Manowce współczesności”, “Czesanie myśli” i inne.)
Jest również autorem artykułów, które ukazywały się w prasie krajowej, m.in. w tygodnikach “Wprost” i “Polityka”.
Przeprowadził wiele wywiadów z wybitnymi ludźmi ze świata polityki i kultury. Jest autorem pierwszej polskiej monografii o parku narodowym Yellowstone.
Wydał następujące książki: ZAPISKI, ARTYKUŁY LEKTURY ROZMOWY, KINO TEATR SZTUKA, PODRÓŻE, oraz (wspólnie z Bogdanem M. Kwiatkiem) PARKI NARODOWE USA.
*
Jedną z jego pasji, oprócz podróżowania, jest również film. Współpracował z miesięcznikami “KINO”, “Film na Świecie” i “Powiększenie”, pisząc recenzje filmowe, eseje biograficzne (m.in. Bergman, Kubrick, Stone, Fellini) oraz tematyczne (kino wojenne, erotyzm w filmie… etc.), jak również sprawozdania z festiwali filmowych.
*
Inne zainteresowania: literatura, filozofia, psychologia, malarstwo, sztuka, muzyka… (od czasu do czasu chwyta za pędzel lub ołówek ).
*
Przez kilka sezonów organizował i prowadził wycieczki krajoznawczo-turystyczne, głównie po Stanach Zjednoczonych (programy sztandarowe: parki narodowe USA, amerykański Zachód oraz trasa transkontynentalna od Pacyfiku po Atlantyk).
Nie wyobraża sobie życia bez możliwości poznawania najciekawszych zakątków świata. Ze swoich tras przywozi wiele zdjęć, z których wybór można obejrzeć na stronie ŚWIATOWID oraz ŚWIAT W OBRAZACH.
Ostatnie podróże: Brazylia, Meksyk, Indie, Nepal, Peru, Kostaryka, Nikaragua, Alaska, Włochy (Toskania), Anglia (Londyn), Francja (Paryż), Jamajka, Wyspy Dziewicze, Kanada, Hawaje, Tajlandia, Gwatemala, Honduras, St. Lucia, Dominika, Chiny, Tybet, Dominikana, Wietnam, Kambodża, Szwajcaria, Laos, Singapur, Birma, Norwegia, Sri Lanka, Kajmany, Aruba, Hiszpania.
(z wizytówki autora na portalu Świat Podróży )
KONTAKT: giedlar@sbcglobal.net
*
*
.
.
.
*  *  *

Komentarze 72 to “O MNIE”

  1. Logos Amicus Says:

    Powyższy tekst pojawił się po raz pierwszy w okresie świąteczno-noworocznym w ubiegłym roku (nosząc tytuł „Oddalenia i powroty”). Stąd nawiązanie (w komentarzach) do Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
    Pozwalam sobie zamieścić tutaj kilka wypowiedzi (lub ich fragmenty), które wówczas się pod nim pojawiły:

    TAMARYSZEK:

    Logosie,
    to chyba mój najulubieńszy Twój tekst.
    Nie mam w głowie nic na odpowiedź. Poza tym, że i komentarz, i jego punkt wyjścia (Miłosz) są dla mnie świątecznym preludium. Czymś, czego mi brakowało w nieco sprofanowanej codzienności. Nutą, która przypomina zapomnianą tonację.
    Pozdrawiam

    ADA:

    Drogi L.A.
    czy mogę do Twoich rozważań dodać inny jeszcze wiersz Miłosza? Myślę, że go znasz – więc tylko dla przypomnienia.
    [z tomu „Gucio zaczarowany” 1962]
    ***

    Lubiłem go, bo nie szukał idealnego przedmiotu.
    Kiedy słyszał jak mówią: „Tylko idealny przedmiot którego nie ma
    Jest doskonały i czysty”, rumienił się i odwracał głowę.

    W każdej kieszeni nosił ołówki, szkicowniki,
    Z okruchami bułki, akcydensami życia.

    Rok za rokiem okrążał grube drzewo
    Przykładając dłoń do oka i mrucząc w podziwie.

    Jak zazdrościł tym co drzewo rysują jedną kreską!
    Ale przenośnia wydawała mu się czymś nieskromnym.

    Symbol zostawiał dumnym, zajętym własną sprawą.
    Z patrzenia chciał wyprowadzić nazwę samej rzeczy.

    Kiedy był stary, targał brodę żółtą od tytoniu:
    „Wolę tak przegrać, niż wygrać jak oni”.

    Jak Peter Breughel ojciec przewrócił się nagle
    Próbując spojrzeć w tył przez rozstawione nogi.

    I wznosiło się dalej drzewo niedosiężne.
    O iste, o istliwe aż do rdzenia. Było.

    ***
    Logosie,
    Pięknych podróży, wielu zachwytów, rozpoznań i olśnień – niech złożą się w cudowną całość, formułę zdolną stworzyć sens wędrowaniu. Może to wędrówka jest celem, przyglądanie się niedosiężnym drzewom?
    Szczęścia!
    Pięknych, radosnych Świąt – życzę Tobie i wszystkim Twoim czytelnikom i gościom!
    czytająca najczęściej w milczeniu – z podziwem
    Ada

    NUTTA:

    Lubię cytat z Tischnera: „Przestrzenią człowiekowi najbliższą jest dom. Wszystkie drogi człowieka przez świat mierzą się odległością od domu.” Bo człowiek jest i domatorem, i podróżnikiem równocześnie. Podróżnikiem w sensie dosłownym, jako ten, który przemierza świat i nabywa wiedzę i doświadczenia oraz „widoki niezwykłe”, lecz bywa podróżnikiem w marzeniach lub osobą chłonącą cudze opowieści – dom wtedy rozszerza się niesamowicie.
    Piękne jest Twoje Podkarpacie, a pewnie w ten czas przedświąteczny skupia w sobie bogactwo duchowe pokoleń.

    CZARA:

    A może po prostu wracamy, bo jesteśmy spleceni ciasną siatką więzów krwi, wspólnie spędzonych lat, uśmiechów, kłótni i walk? Mam wrażenie, że gdyby nie rodzina, nie stawiałabym już nogi na „ziemi rodzinnej”…
    I Tobie wiele owocnych refleksji (owocujących w ciekawe notki, na przykład;)!

    TELEMACH:

    Wychynąwszy z wielotygodniowej bezinternetowej pustki przyłączam się (cokolwiek spóźniony) do życzeń. Wszyscy wszystkim – i tak jest dobrze. To dziwne, ale święta BN i Nowy Rok są tym czasem, w którym odczuwam, że jestem częścią wspólnoty. Dziwne uczucie, dobre, szybko niestety mija.

    P.S. Piękny tekst.

    MONA:

    Istotnie, dziwny tekst. Jakby jakiś inny Logos go napisał. Taki pełen pokory i rezygnacji, bez intelektualnych „pretensji”.
    Muszę przyznać – czytało mi się całkiem dobrze, mimo upału…

    CADDICUS:

    Ziemia, na której wyciągnięto nas za uszy z nicości, jest często ziemią, do której chcemy, by wrzucono nasze kości. Albo też rozsypano popioły pod niebem, na którym po raz pierwszy zobaczyliśmy słońce, gwiazdy i księżyc – w powietrzu, które zaczerpnęliśmy z pierwszym naszym oddechem, i które może wypełnić nasze ostatnie tchnienie.

    Dla mnie to kwintesencja Twego wpisu. Jestem w wieku, w którym powoli rozważam moment gdy kości trzeba będzie złożyć. Jest coś smutnego w naszej tęsknocie za dzieciństwem i czasem minionym:

    W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę,
    Jest takie leśne jezioro ogromne,
    Chmury szerokie, rozdarte, cudowne
    Pamiętam, kiedy wzrok za siebie rzucę.

    I płytkich wód szept w jakimś mroku ciemnym,
    I dno, na którym są trawy cierniste,
    Mew czarnych krzyk, zachodów zimnych czerwień,
    Cyranek świsty w górze porywiste.

    Śpi w niebie moim to jezioro cierni.
    Pochylam się i widzę tam na dnie
    Blask mego życia. I to, co straszy mnie,
    Jest tam, nim śmierć mój kształt na wieki spełni

    PORCELANKA:

    Też się czasem zastanawiam czy formuła, która pozwala zrozumieć więcej jest rzeczywiście tym Świętym Graalem, za którym warto uganiać się po świecie :) I czy zdobycie go jest miarą szczęścia. :)
    Myślę, że droga jest równie ważna jak cel. :) Dobrego 2011 roku Logosie! :)

    LIRITIO:

    pięknie jest mieć tę krainę, gdzie „weselszy deptałem twoje trzęsawice” jak to Mickiewicz napisał, do której można wrócić albo chociaż o tym powrocie marzyć. Taka teoretyczna stała w życiu, złudna opoka, która jednak (mnie) daje stabilność.
    Co do powrotów po latach obserwacji i nauki (?), zdania nie mam. Za mało lat jeszcze obserwuję.

    I na sam koniec chciałam Ci życzyć radości z tych Świąt, przede wszystkim radości :) mam wrażenie, że w okresie Bożego Narodzenia tę radość łatwo stracić.

    AVICCA:

    Piękny post o skarbie jakim jest dom nasz rodzinny i ziemia ojczysta nasza. Szkoda, jaka wielka szkoda, że nie mam już do kogo wracać na święta. A oddałabym każdą najpiękniejszą podróż, za święta z moją mamą w jej maleńkiej kuchence i poranną kawę z jej makowcem i pierogami z grzybami :)))

    KARTKA Z PODRÓŻY:

    A ja Logosie nie lubię wracać na stare śmieci. Mój dom jest ciągle nieodkryty. To znaczy lubię wracać, ale wspominając. Realne powroty były zawsze rozczarowujące. To co kiedyś wydawało mi się wielkie okazywało się karłowate, to co było kolorowe zastawałem bure … Tak więc, przede mną droga – to mnie pociąga. Pewnie umrę w drodze – tak bym w każdym razie chciał.

    JULA:

    Bardzo ciekawie napisane. Mogę powiedzieć, że Ciebie rozumiem. Sama jednak wybrałam inny sposób życia ;)
    Od zawsze jednak byli i podróżnicy, i prowadzący osiadły tryb życia – bo inaczej nie byłoby państw i tego całego kolorytu różności. :D

    TORLIN:

    Podróżnik nie jest równy podróżnikowi. Odczucia domu rodzinnego nie są u każdego z nas takie same.

    EMILKA:

    Stasiuk napisał kiedyś: „Miałem 10 lat. Siedziałem blisko pieca i przyglądałem się ich życiu. Byłem chłopcem z miasta i wydawało mi się, że to, co widzę, nigdy nie przeminie. Być może, dlatego dzisiaj tamte obrazy nawiedzają mnie jak powracający sen. Albo jak wieczność, dzięki której pamięć odzyskuje siły i wiarę”.
    Czy nawiedza nas wieczność?

    DON DARIO:

    Pięknie portretujecie mechanizm psychologiczny, a także doznania wypływające z Waszych, i nie tylko Waszych, peregrynacji duchowych i przestrzennych mających na celu odnalezienie SENSU. Sam też jestem takim pielgrzymem poszukującym, i w przestrzeni, i w czasie, podobne też miewam odczucia.

    MIRIAM:

    Miłosz napisał też:
    „Niektórym z nas, również mnie, było dane odwiedzić okolice naszego dzieciństwa, w których kształtowała się cała nasza wrażliwość. Ogromna siła i głębia przeżycia takiej chwili zaprawiona była melancholią, bo nie można dwa razy wstąpić do heraklitejskiej rzeki.”

    DANIELLE:

    Wyruszamy w podróż i zostawiamy za sobą naszych bliskich, mieszkanie, codzienne problemy, zostawiamy za sobą nasze miasto, które tak dobrze znamy i w naszym wnętrzu miesza się napięcie, radość i smutek. Ale kontynuujemy podróż ku naszemu marzeniu. W trakcie podróży dowiadujemy się wielu nowych rzeczy, zbieramy doświadczenia, zmieniamy się. Nawet nie zauważamy, ale się zmieniamy. Sama podróż nas jakoś zmienia. Różnicę dostrzegamy może dopiero po powrocie do domu, kiedy spotykamy się z naszymi przyjaciółmi, kiedy wydaje się nam, że miasto, w którym żyjemy jakoś się zmieniło i często odczuwamy, że przyjaciele też są już inni.
    Wielcy Mędrcy starożytnych czasów przyrównywali w przenośni życie do jednej z takich podróży. Uczniom mówili, że są na ścieżce lub na drodze do poznania tak samo jak i oni sami. My też przechodzimy poprzez taki proces jako individuum, lub społeczeństwo już tysiące i tysiące lat.
    Już długo jesteśmy w podróży. Czasami zmęczeni, czasami natchnieni naszymi zwycięstwami w pokonywaniu przeszkód na drodze, odkryciami, jaki jest nasz własny wewnętrzny potencjał i zewnętrzne możliwości. Jesteśmy miło zaskoczeni, że ciągle zostaje dużo do odkrycia, a jesteśmy przerażeni kiedy czasami wracamy, słabo przygotowani, kiedy ginie cel naszej podróży…

    ADAM LIZAKOWSKI:

    Życie jak podróż, podróże jak życie różnie się układają
    są romantyczne i szalone, czasem przez nie
    nie chce się spać ani jeść, serce przepełnia radość,
    mogą być drogą do poznania czegoś nowego,
    początkiem nowego wiersza, znajomości, miłości,
    albo przykrym obowiązkiem, bez celu lub zdobyciem
    nowych doświadczeń – podróże kształcą mawiali starożytni,
    to zmysłowa przyjemność lub fizyczny lęk przed nieznanym,
    one nadają sens ludzkiemu istnieniu, przenikają tajemnicę…
    poznania – odłożył książkę – za oknem wagonu dworzec
    Katowice – do przedziału wsiadła młoda, piękna dziewczyna,
    wyrzeźbiona w marmurze, oczy wbiła w książkę o zarządzaniu,
    to dla mnie za trudne – poczuł jak kurtyna płomieni wyrasta
    pomiędzy nim a nią zanim coś z tego zrozumie ona z marmuru,
    on z krwi, książka z drzewa zamienią się w popiół.

  2. Pistacjowy Kosmita Says:

    Zachwycają mnie Twoje fotografie. Podziwiam zacięcie podróżnicze. Podziwiam szczerze, bo sam nienawidzę.

  3. M. Says:

    wow.. kłaniam się nisko.

  4. Ewa Says:

    Amicusie, blog czytam od niedawna. I tyleż mnie zachwyca (płaskie słowo?), co obezwładnia. Trudno znieść tak niezwykłą przenikliwość i analityczność umysłu. I to ‚pióro’, lekkie, nie przegadane, trafiające w cel bez epatowania możliwościami intelektualnymi.
    Pozdrawiam

  5. Tess Says:

    Jesteś bardzo odpowiedzialny za słowa. Cały czas pozostaję pod ich ogromnym urokiem („urok” nie jest złym słowem, ponieważ Twoje teksty są pięknie złożone) – To dla mnie UCZTA duchowa i estetyczna – bardzo, bardzo się cieszę, że odnalazłam Twój blog. Daje mi on ogromne UKONTENTOWANIE – niech to słowo wyrazi właściwie mój zachwyt.
    Proszę, byś czuł, że zachwyca mnie Twoja wrażliwość, humanistyczna pasja i także to, że jesteś dziedzicem renesansu, w najlepszym tego określenia znaczeniu. Nie generuję pochwał z grzeczności, tylko z potrzeby… chyba umysłu, który, w tym wypadku, dominuje nad sercem (chociaż bije ono szybciej, od kiedy odkrywam TO, co niosą Twoje strony).

    Twoje fotografie – moje oczy – pewnie wiele osób myśli, że ująłeś ich postrzeganie. Bardzo sobie pochlebiam, ponieważ fotografuję na poziomie podstawowym. Nie inwestuję w dobre aparaty ale, kiedy patrzę… to widzę. Dzięki, że Ty to tak rewelacyjnie wyrażasz. Twoje uporządkowanie mobilizuje mnie do porządkowania także. Robię to właściwie stale, ale, czuję, że można osiągać znacznie lepsze efekty. Najlepszym katalizatorem jest kontakt z kimś takim, jak Ty. Świetnie wyraziłeś swoje skłonności polemiczne i ich celowość. To niezwykle przyciąga mnie do Twojego bloga (Twego typu umysłowości).

    Podniecające jest „rozkruszanie” (weryfikacja?) „przyzwyczajeń”, skostniałych znaczeń – dzięki za prowokacje. Pisząc, że odsłaniasz mi nowy wymiar, daję znać, że myśleć czynnie jest sprawą cudną, a Ty nie pozwalasz „przycupnąć” i pobyć na jałowym biegu. Dzięki!
    Coś jest na rzeczy, że nie wpadam do innych blogów, a od Twego zaczynam dzień. Jeszcze długo będę Ci dziękować za (?)… wszystko(!), czyli za cud uruchomienia do myślenia. Z naszego kontaktu wynika dla mnie samo dobre – niezwykle dużo się o sobie dowiaduję.

  6. Lidka Says:

    masz niesamowite „pióro” – kto dzisiaj takowe używa??? ….
    wiesz, to jest tak, ze dopiero na emigracji czuje sie ta slabosc do przeszlosci, dziecinstwa, rodzinnych miejsc, etc…. mysle, ze nasi rowiesnicy, ktorzy zostali w Polsce tego uczucia nie znaja…. wiesz dobrze o czym mowie….. no i u ciebie sie czuje Tuwima, czy Szopena … w twoim pisaniu… ta slabosc w strone tego co gdzies zostalo…. idealizowanie tego swiata, ktory zostal z boku .. … beztroski pewnie….. …a poza tym…. poniewaz malo czasu mamy w swoim zyciu… dajesz pomysly na to co warto zobaczyc, przeczytac, czy obejrzec… dzieki.

  7. anna Says:

    Od dawna, z własnej woli, wraz z mężem śledzimy wszystkie Pana dokonania. Jesteśmy niezmiennie zachwyceni wszystkim co Pan prezentuje, zarówno niezwykle interesującą tematycznie jak i perfekcyjną pod względem technicznym fotografią (ostatnio wspaniałe Dzieci Kambodży), a także słowem pisanym, niezależnie czy są to recenzje filmowe czy omówienia literackie. To jest prawdziwa uczta dla duszy, zarówno ze względu na dobór tematów jak i wnikliwą analizę, ogromną wiedzę, erudycję ido tego jeszcze wspaniałą polszczyznę. To się po prostu chce czytać. W swojej ocenie nie jesteśmy odosobnieni, o czym świadczą chociażby liczne komentarze pojawiające się zawsze pod każdym nowym wpisem w Pana blogach.
    Czytam je wszystkie od deski do deski z ogromnym zainteresowaniem. Osoby piszące są, najczęściej, z tej samej półki co autor, dlatego ich komentarze stanowią ciekawe dopełnienie i urozmaicenie. My sami nie mamy żyłki blogera
    i nie lubimy udzielać się na forum. Także nie czujemy się na siłach wypowiadać na większość poruszanych tematów, no może poza filmami i literaturą popularną. Zresztą nasze komentarze byłyby zupełnie nieoryginalne, bo w zasadzie ograniczałyby się do samych komplementów pod adresem autora. A z całą pewnością zależy Panu przede wszystkim na ciekawej dyskusji i polemice, w której, co prawda tylko w roli kibica, zawsze Panu sekunduję. A czasem napięcie rośnie, zwłaszcza jak się trafi jakiś zapatrzony w swoje ego megaloman. W każdym razie pozostajemy Pana wiernymi czytelnikami i oglądaczami, co czynimy z wielką przyjemnością i mamy nadzieję, że nie ma Pan nam tego za złe, że się nie uaktywniamy na forum. Za to propagujemy Pana blogi wśród rodziny i naszych znajomych.

  8. eMDe Says:

    W poszukiwaniu informacji na temat mitu Narcyza, natknąłem się na pana bloga. I choć była druga w nocy, to pozostałem i czytałem, to co pan opublikował. Muszę panu się przyznać, że powaliła mnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście, tematyka pana poszukiwań, zainteresowań. Odnajduję tam wiele rzeczy, wiele treści, które z pewnością będę analizował i do których będę powracał. Pozwoli Pan zatem, że zostanę pana wiernym czytelnikiem.
    Dziękuję bardzo panu za tego bloga.

  9. Kamila Says:

    Na blogu, w mailu, czy poprzez gg pokazuje się tylko część siebie, wydziela się siebie innym z braku innej możliwości lub z wyboru – fragmentarycznie.
    Nie usłyszysz prawdziwego brzmienia wypowiadanych słów, nie dojrzysz płynnego przepływu mimiki twarzy, widząc jedynie zdjęcie z wystudiowaną miną, pomyślisz co najwyżej „urocza”, pomyślisz „gbur”, Nie zobaczysz co ukrywa się zaledwie kilka centymetrów poza wymuskanym kadrem zdjęcia, nie zrozumiesz czemu ktoś coś tak bardzo ceni a od czegoś innego tak stroni, czemu to i tamto wywołuje takie reakcje, póki nie poznasz człowieka twarzą w twarz i nie posłuchasz co i jak mówi.

  10. Ela Wolny Says:

    wow, a ja dziękuję za ten tekst.

    Bo już na wstępie mnie zamurowało – Miłosz tu jest tak uniwersalny
    i ponadczasowy, że nawet pasuje do mnie. W dodatku te wyspy, na które
    przecież planuję się przemieścić, ale i \”A ja wyruszając w moją
    podróż, miałem nadzieję odkryć ukrytą formułę, pozwalającą przeniknąć
    w sam ogród rzeczywistości, tam gdzie prawidła gry są już
    niepotrzebne.\”

    Bingo. No coś niesamowitego.

    Pozwolę sobie ten cytat zabrać do siebie.
    Pozdrawiam!

  11. barbaragorak Says:

    Drogi Logosie, jestem pod wrazeniem Twoich wszystkich bez wyjatku poczynan na forum internetowym. Interesujace, zaskakujące, wzruszające, piękne, otwierające oczy na pewne oczywiste sprawy, prowokujące do myślenia, zastanowienia, zatrzymania się na chwilę.
    Serdecznie pozdrawiam, Leżajszczanka :))

  12. ZetWu Says:

    No, no, no! Ale Stasiu wyfrunąłeś daleko z gniazda i krążysz po świecie spełniając chyba swoje dziecinne marzenia. Jak pamiętam byłeś chłonny wiedzy tego rodzaju i przeczytałeś co było możliwe i dostępne w tamtym czasie (z moją skromną pomocą). Niestety Kapuściński jeszcze nie był dla nas wtedy dostępny. Widzę, że nadrobiłeś te młodzieńcze braki w lekturze z nawiązką. Cieszę się, że masz kontakt z tak ciekawymi ludźmi i przeżyciami. Domyślam się że jesteś człowiekiem wrażliwym i nietuzinkowym. Zresztą byłeś trochę inny już jako dziecko niż my biegające boso wiejskie łobuziaki. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dalszych owocnych, oraz dających satysfakcję podróży.

  13. la-di-da Says:

    Cytat z Miłosza jako motto… oj, nie znalazłam się tu przypadkowo :).

  14. maria tomczyk Says:

    Jestem pod wielkim wrażeniem Pana Prac. Już pół dnia siedzę przed komputerem… Do każdego zdjęcia można napisać choć małą historyjkę…lub z każdego wykonać pracę malarską. Ja pochodzę z Borysławia, od dziecka mieszkam w Jarosławiu i jestem dumna, że dzisiaj Pana poznałam:) i byłam przez wiel lat Pana “sąsiadką”, choć nieświadomą tego:) Maluję i moja wyobraźnia wiele skorzystała!!! Pozdrawiam!!!

  15. Logos Amicus Says:

    14 lipca 2012 roku ukazał się na mojej stronie wpis „ANKIETA PROŚBA” związany z pewnymi usterkami technicznymi, jakie przeżywał wówczas mój blog. Przy okazji zapytałem się jego Czytelników o opinię na temat tego, co ukazuje się na „Wizji Lokalnej”. Otrzymałem wiele odpowiedzi, z których chciałbym przytoczyć tu kilka, bo są one dla mnie cenne (jak również miłe) i w jakiś sposób łączą się z komentarzami pod stroną „O mnie”.
    Oto one:

    matylda_ab:

    (…) bloga bardzo lubię! Piękne zdjęcia i opowieści o podróżach umilają mi moje monotonne życie. Zazdroszczę, tak szczerze i bez zawiści, tylu wspaniałych widoków, zwiedzania świata.

    Ewa:

    Chrome cię widzi, Chrome cię lubi. Ja oczywiście też; lubię, podziwiam, szanuję (więcej płatków nie mam pod ręką) :)

    Irez:

    Lubię Twój styl – przystępny, klarowny, nie rozbuchany. Nie komentuje, bo lubię poczytać, przemyśleć i pomilczeć na zadany temat. A tematy ciekawe. Do tej pory kusi mnie poruszona kwestia dobra i zła (wywiad z Agnieszka Holland); współczesna sztuka i sposoby jej odbierania. Zresztą, co tu dużo gadać – dobrze piszesz na każdy temat, chyba inaczej nie potrafisz.
    Rzadka sztuka.

    Zbyszekspir:

    Podoba mi się nazwa bloga i jego wygląd. Zaglądam tutaj z przyjemnością choć nie komentuję. Interesujący dobór lektur i tematów, świetne teksty.

    Ada:

    Zaglądam w milczeniu, w jednej czy drugiej skradzionej obowiązkom chwili i obiecuję sobie, że wrócę, doczytam, do-myślę to czy tamto, dopiszę. Twoje zdjęcia przenoszą w jakiś inny świat; trudno mi sobie wyobrazić, że taka rzeczywistość istnieje gdzieś równolegle i naprawdę. U mnie, w tym ciasnym horyzoncie, małym świecie bez przyszłości, piękne jest tylko niebo i obłoki, codziennie inne. Dobrze jest pomyśleć o wielkim, szerokim świecie, zobaczyć go na Twoich zdjęciach, dla mnie – doskonałych.
    Piszę o fotografii, może dlatego, że dostępna jest w takim ułamkowo-chwilowym, błyskawicznym wglądzie. Teksty wymagają więcej czasu – a wydaje mi się brakiem szacunku dla autora zdawkowe “komentowanie” tego czy innego przypadkowo wyrwanego fragmentu czy zdania, gdy nie poświęci się czasu na lekturę całości. Tekst, pisany cierpliwie, zasługuje na cierpliwą lekturę i lepszych niż ja (niż ja teraz) komentatorów. Lubiłam – i lubię – Twoje “zapiski w kajecie”, lubię recenzje filmowe. Może z mniejszym zainteresowaniem czytam egzystencjonalno-ontologiczne rozważania, to ta moja powściągliwość. Rzadko czytam dyskusje w komentarzach i właściwie zawsze czytam w milczeniu – masz znaną od lat grupę bardziej aktywnych czytelników a ja mam introwertyczną naturę ;) Dziś postanowiłam napisać kilka słów – wydaje mi się, że taka grupa podobnych do mnie milczących czytelników Twojego blogu jest dość liczna i gdybyś kiedyś poddawał w wątpliwość sens Twego pisania, to zapewniam Cię, że masz dla kogo :)

    Jula:

    Pozdrawiam i czekam na kolejne Twoje wpisy ze zdjęciami , bo to cudowne sprawozdanie, książka , esej, reportaż – jednym słowem wszystko w Twoim cudownym blogu !!!

    tamaryszek:

    Spectrum tematów, na które się wypowiadasz – imponujące. Jest różnorodnie, raz po raz zdarzają się ciągi sprofilowane problemowo czy wg kategorii. To jest odważne i wymagające obycia. I masz oba te walory. Poza tym (czyli poza wiedzą, orientacją i doświadczeniem) piszesz inteligentnie i z dużą dozą empatii, wrażliwości. Ciekawe jak to zabrzmi, gdy stwierdzę, że masz androgyniczne “pióro”: piszesz bardzo po męsku (logicznie), ale i kobieco (empatycznie).:) A przy tym Twoje wpisy nie wydają mi się gładkie. Prawie zawsze jest tak, że coś mi się bardzo podoba, a coś uważam za dziwny odskok (że niepotrzebne albo przewrotne albo wniosek odwrotny niż ten, który ja wyciągnęłabym z tych samych przesłanek).
    Więc sprawa dyskusji. Ja ostatnio komentuję bardzo rzadko (w ogóle, nie tylko na Wizji). Ale to rzeczywiście nie jest łatwe z kilku powodów. Bo raz, że długość tekstu wydłużona komentarzami, zużywa tyle energii i uważności, że już nie starcza na samoistny komentarz i jakoś tak słabnie konieczność. Bo dwa, że Twoje argumenty są tak obstawione “dowodami rzeczowymi”, że choć, oczywiście, można je czasem zbić czy podważyć, to trzeba by napisać rozprawkę. Bo trzy, że łapiesz za słówka i przynajmniej mnie zdarzyły się różne wpadki. No ale ogólnie to fajnie się tu rozmawia. Z tym, że czasami drążysz niemiłosiernie i sobie myślę: na żywo to bym pogadała, ale pisać w nieskończoność nie mogę.
    Preferencje: zdecydowanie lubię teksty o sztuce, o malarstwie (czytam, żeby się czegoś dowiedzieć). Czytam teksty filmowe (dla rozeznania lub porównania z własnym odbiorem). Ciekawią mnie Twoje relacje z podróży, fotografie, oczywiście są świetne. O literaturze jest stosunkowo mało.
    Ja “wysiadam” przy rozważaniach ogólnych. Bo są dla mnie zbyt kosmiczne (czasami). A nawet (proszę nie linczować!) mam ochotę sięgnąć po nożyczki i zostawić z tekstu tylko to, co dla mnie nowe, pozostałe umieścić gdzieś “w przypisach”. Aha i lubię, gdy na Wizji jest uśmiech, humor, lekkość. Bo są w całkiem sporych dawkach. Choć wiadomo, że jak są, to znaczy, że lada moment pojawi się coś o cierpieniu, biedzie, egzystencjalnej zapaści, o niesłusznym nihilizmie etc. No nic, Logosie, specialite de la maison.;)
    I sama nie wiem dlaczego, ale wolę notki świeże niż te wygrzebane. Nie wiem, dlaczego, bo wygrzebane też ok.
    Wiem, to nie było “krótko”. Pozdrawiam.:)

    Peckinpah:

    Co do “Wizji lokalnej” to nie mam zastrzeżeń co do wyglądu i stylu pisania, aczkolwiek nie komentuję ostatnio, bo brakuje mi tu wpisów dotyczących kina. Bo co ja mogę pisać o podróżach, skoro nigdzie nie byłem poza Polską (no może jedynie na Słowacji z jednodniową wycieczką do Wiednia). Mogę Ci jedynie pozazdrościć tych egzotycznych wypraw. Na malarstwie i muzyce (niefilmowej) także się nie znam, więc czekam na jakiś wpis filmowy. Wiem, że w taką letnią pogodę nie chce się iść do kina, ale na temat starych filmów lub twórców też bym chętnie coś poczytał ;-)

    Onibe:

    myślę, że robisz dobrą robotę. Lubię czytać u Ciebie recenzje, ale w zasadzie zaglądam i oglądam wszystko co wrzucasz. To jeden z tych blogów, które odwiedzam przy każdym wpisie. Keep up with good work!

    babka filmowa:

    Czytam regularnie i dość starannie, chyba że trafię na jakieś rozważania filozoficzne, wtedy ślizgam się po całości i przy chwili wolnego czasu wracam, bom ambitna jest – “co? Ja nie dam rady?”.
    Podoba mi się bardzo, tematyka urozmaicona, preferuję oczywiście filmową. Zdjęcia owszem, piękne, ale czasem brakuje mi w nich “brudu”. Kiedyś trochę znalazłam przeglądając wspomnienia z Paryża.
    Nie zawsze komentuję, czasem na przekór, bo taką mam naturę, czasem ilość wielbicielek mię onieśmiela. Zaglądam zawsze, gdy jestem na swoim blogu, czyli prawie codziennie.
    Pozdrawiam, życząc Satysfakcji, wszelkiej. :) :)

    maria:

    (…) to jest Twoja przestrzeń, ja ( i pewnie inni) jestem tu tylko gościem. Gościem, którego bardzo dobrze traktujesz i dzięki Ci za to. I dziękuję, że mogę wejść w tą przestrzeń, to tak jakbym otworzyła okno z widokiem na inny świat.

    Torlin:

    Że lubię u Ciebie bywać, to wiesz, że uwielbiam Twoje zdjęcia, to też wiesz. Jakbym już tak musiał się przyczepić, to…
    Dla mnie Twoje wpisy są za długie. Stop. To nie chodzi o samą długość, ale dokładniej mówiąc zarzucam Ci poruszanie wielokrotnie bardzo wielu tematów naraz. Ile razy już był taki moment, że siadałem chcąc wypunktować poszczególne kwestie, i… dawałem sobie spokój przerażony rozległością tematu. Dlatego też ja w swoich komentarzach wielokrotnie poruszam jakiś jeden tylko z punktów.
    Druga sprawa – to już nie Twoja ani moja wina – najczęściej nie ciekawią mnie opisy filmów, których nie widziałem.

    czara:

    Czyżby godzina szczerości? :-) Zatem odpowiadam: (…) Szata graficzna może być, dla mnie trochę dużo z prawa i lewa, ale się przyzwyczaiłam. Preferowane tematy: (w tej kolejności) o filmie (proszę więcej i więcej! Może nawet być odgrzewane;), o malarstwie (zdecydowanie za rzadko!), kulturze i podróżach. Ciekawa byłabym też codzienności wokół Ciebie, Stanów widzianych Twoimi oczyma, życia w Chicago…
    Oczywiście jestem też fanką Twoich fotografii. W ogóle zachęcam do prezentowania nam wytworów Twoich talentów – rysunki, malarstwo, jestem bardzo ciekawa. Poza tym podziwiam energię jaką wkładasz w tworzenie tego bloga. Doceniam, że zawsze odpowiadasz na każdy komentarz i jesteś chętny do dłuższej i głębszej dyskusji.
    Co mniej mi się podoba? Nie lubię zbytniego filozofowania i intelektualizowania życia i świata, zwłaszcza w długim potoku słów, Wyspiański mi się wtedy ciśnie na usta. Poza tym, wiem, że się o to na mnie złościsz, że cytujesz moje zdanie o “zwięzłości” (które nota bene napisałam u kogoś innego i w zupełnie innym temacie) ale niektóre notki by po prostu zyskały na paru cięciach. Paradoksalnie nie chodzi mi o długość artykułów ale o dyscyplinę pisarską.
    Ale większy problem mam z komentowaniem, dla mnie najczęściej komentarz to krótka piłka, a mam wrażenie, że Gospodarz tej strony jest straszliwie wymagający w tej materii. Na dodatek – najczęściej artykuł najczęściej sam w sobie jest tak bogaty, że “wzbogacanie go” w lekturę komentarzy czy dyskusji, do czego często zachęcasz i nawołujesz, powoduje we mnie jakąś nieznośną kakofonię głosów i zamęt w głowie. Dlatego kiedyś przed każdym komentarzem zastanawiałam się, jaką burę tym razem dostanę (że za krótko, za mało inteligentnie, że bez znajomości wpisów poprzedników?) ale ostatnio jest jakoś luźniej, przyznaję.
    Poza tym, jestem stałą czytelniczką i jako taka z niecierpliwością czekam na koniec przerwy technicznej.
    PS Po napisaniu powyższego jednak przeczytałam głosy innych Gości i… widzę, że jestem dość wtórna w stosunku do nich;)

    * * *

    WSZYSTKIE KOMENTARZE POCHODZĄ STĄD.

  16. Z. Says:

    Obserwuję Twoją stronę i podziwiam wszystko co umieszczasz ; również komentarze , opinie i polemiki . Czasem są to dla mnie zbyt trudne tematy, ale staram się podążać za Twymi myślami i myślę, że daję radę. W każdym razie podzielam Twój punkt widzenia w większości kwestii, które poruszasz. To dla mnie zaszczyt , że zam kogoś tak mądrego jak Ty i mogę liczyć ( jak myślę ) na pomoc w rozwikłaniu dręczących mnie czasem wątpliwości i rozterek .
    Pozdrawiam – Z.

  17. SABATOWKA Says:

    Niesamowity blog. Pozdrawiamy serdecznie. Gratulujemy. :)

  18. Mar Says:

    Zabił bym cię za to bezczelne rozwydrzenie – śmieszysz, tumanisz, przerażasz…

    • Logos Amicus Says:

      Rozwydrzenie – nierozwydrzenie… ale po co od razu zabijać? :)

      PS. Pocieszające jest to, że oprócz tego, że przerażam, to potrafię też śmieszyć :)
      PS2. Jeśli ktoś nie jest tumanem, to raczej nie pozwoli się otumanić ;)

  19. Simply Says:

    Spoko, luz, to mój kuzyn…

  20. annybloog Says:

    Radości pisania życzę!

  21. Jaro co pali cygaro Says:

    Ciekawy z Ciebie człek.
    Niespełniony, ale ciekawy.
    Ja też jestem niespełniony, jak Ty i Miłosz.

    „…motyl wodny wszelkimi dziś barwami błyska…
    …chciałbym je zobaczyć z bliska…”

    co znaczy że wciąż je widzimy z daleka…jak Goethe.. który też niespełniony był do końca, co podkreślał, a Leonardo Da Vinci, wręcz powtarzał to jak mantrę i nie kończył prac „bo to nie to…”

    Znam jednego lekarza, co to twierdzi że spełniony jest. Ja mu wierzę,
    jest bardzo szczęśliwym człowiekiem.
    Wie, kim jest. To fundament życia.
    My nie wiemy. Pozostaje szukać.

    • Logos Amicus Says:

      A ja nie wierzę lekarzowi, który mówi. że jest „spełniony”. (I to mówi ktoś, kto z mizerią ludzką do czynienia ma na co dzień! Bleff, albo samookłamywanie się.)
      Wierzę Kołakowskiemu. który mówił, że życie każdego człowieka jest porażką.

      Myślę, że żaden człowiek nie może być „spełniony” – niespełnienie jest nieodłącznym elementem… może nawet esencją La Condition humaine.

      Fundamentem życia jest Miłość.
      Jeśli się ją znajdzie, nie odczuwa się już potrzeby szukania.

      Wiem kim jestem, ale to niczego nie zmienia.

  22. Simply Says:

    Wiesz już coś ? ( pamiętam…)
    Zmartwiłem się , a moje akcje nie mają tu nic do rzeczy.

    • Jaro co pali cygaro Says:

      Logosie Amicusie dostojny!
      Ja tam wierzę Lemowi, który trafnie w kilku zdaniach opisał całego Kołakowskiego w jednym z wywiadów:
      „…Ale z którym Kołakowskim? Bo jest ich przecież dwóch: ten sprzed i ten po konwersji na katolicyzm. Nie interesuje mnie rozmowa z żadnym z nich. On przecież lekceważy wszystko (!) co pachnie naturalizmem, czyli nauką. Przebywa w świecie Spinozy, rozmaitych mistyków i ma własną wykładnię chrześcijaństwa (!), która mnie nie interesuje ani w jego ani w niczyim innym wydaniu.”

      Lem zachował na starość „trzeźwość umysłu”, Kołakowski nie.
      Porażka to jednak nie to samo co lacanowski „brak” Logosie Amicusie dostojny! Brak czyni pragnienia. Porażka to zgoda na nieszczęście. Podpisuje się pod tym.
      Nie zgadzaj się na nieszczęście, jak Kołakowski.

      „Rozum jest ostateczną sankcją etyki”
      – Stanisław Lem

      Pozdrawiam,

      • Logos Amicus Says:

        Moim zdaniem nie można w kilku zdaniach opisać „całego” Kołakowskiego, a zwłaszcza trafnie. To po pierwsze.
        A po drugie: zupełnie nie zgadzam się z tym, co Lem napisał o Kołakowskim, jak również nie podoba mi się lekceważący ton Lema – vide: „(…) Ale z którym Kołakowskim? Bo jest ich przecież dwóch: ten sprzed i ten po konwersji na katolicyzm. Nie interesuje mnie rozmowa z żadnym z nich nie interesuje mnie rozmowa z żadnym z nich”. Napisać tak o jednym z najwybitniejszych umysłów ostatniego półwiecza, to trąci arogancją.
        Poza tym: Kołakowski nie przeszedł żadnej konwersji na katolicyzm (przeszedł inną: z zarażenia marksizmem na jednego z najwybitniejszych jego krytyków i autora jednej z najważniejszych monografii o marksizmie).
        Poza tym: jeśli intelektualista (jakim jest Lem), który ma ambicje zrozumienia współczesnego świata i Europy (i stawiania diagnozy swoim czasom), twierdzi, że nie interesuje go chrześcijaństwo („w niczyim wydaniu”), to kolejny przejaw arogancji (nie sposób bowiem pojąć europejskiej kultury bez znajomości chrześcijaństwa).
        Poza tym: Kołakowski przebywa nie tylko w „świecie Spinozy, rozmaitych mistyków”, on przebywa w świecie myślicieli odpowiedzialnych za cały dorobek filozoficzny świata zachodniego (i nie tylko). Lem, pisząc to, sugeruje jakąś ograniczoność Kołakowskiego, zamknięcie w świecie odrealnionym, eterycznym, irracjonalnym… A to jest zwykłe pomówienie i próba dyskredytacji.
        Innymi słowy: to co pisze Lem o Kołakowskim jest moim zdaniem niegodne wybitnej inteligencji Lema i poniekąd świadczy (niezbyt dobrze) o jego charakterze.

        Żeby nie było wątpliwości: ja cenię niezmiernie Lama jako pisarza (znam większość tego, co napisał – zwłaszcza w młodości byłem jego gorliwym czytelnikiem). Jest to bez wątpienia człowiek obdarzony błyskotliwą inteligencją, co jednak nie znaczy, że przyjmuję bezkrytycznie wszystkie jego poglądy, a zwłaszcza, że nasze światopoglądy się pokrywają. Otóż nie pokrywają się – chociaż podzielam wiele opinii i diagnoz Lema dotyczących kondycji współczesnego świata.

        Dużo by pisać, lecz zaznaczę tylko pokrótce: Lem jest materialistą, ja się tak określić nie mogę; Lem jest ateistą, ja raczej agnostykiem z intuicyjną skłonnością do uznania jednak istnienia Wyższej Instancji (lub, jak kto woli: Boga); Lem uważa człowieka za rzecz, ja sądzę, że nie można człowieczeństwa opisać atrybutami materii, Lem odrzuca transcendencję (jest więc poniekąd metafizycznym analfabetą), ja jestem skłonny w nią wierzyć… etc.

        And last but not the least: Lem lekceważy chrześcijaństwo, ja natomiast mogę się podpisać pod tym, co na pytanie o to, czy czuje się chrześcijaninem, odpowiedział Kołakowski: „W jakimś sensie ogólnym, którego jednak nie potrafię zdefiniować, tak. Jestem przywiązany do tradycji chrześcijańskiej, do wielkiej siły Ewangelii, Nowego Testamentu. Uważam to za fundament naszej kultury. Ale nie tylko. Mam poczucie, że dla mnie samego jest to bardzo ważne. A więc w jakimś luźnym sensie mógłbym się chwalić, że jestem chrześcijaninem. Ale nie tylko chrześcijaństwo cenię, bardzo cenię także buddyzm.”

        Nie zgadzam się z tym, że w przeciwieństwie do Lema, Kołakowski stracił na starość „trzeźwość umysłu”.
        Na jakiej podstawie tak sądzisz? Dlatego, że Kołakowski przyznawał się do powiązań swojej tożsamości z chrześcijaństwem, jak również starał się nawiązać dialog z katolicyzmem? (Przecież, na Boga, to nie to samo, co zadeklarować się jako katolik.)
        Wiadomo, że do późnego wieku profesor zachował żywy, błyskotliwy, jasny umysł. Każdy mógł się o tym przekonać.

        Cytujesz Lema, że “Rozum jest ostateczną sankcją etyki”. Wyobraź sobie, że akurat tutaj z Lemem się zgadzam.
        Zgadzam się także z tym, co Lem napisał o rozumie przy innej okazji: „Nic nie umie się zacho­wać bar­dziej bez­ro­zum­nie od rozumu” – mimo, że, właściwie, oba te stwierdzenia wydają się ze sobą kłócić ;) Ale taki już jest aksjologiczny paradoks ludzkiej egzystencji.

        Kołakowski powiedział, że każde życie jest porażką, ale Ty, jak widzę, utożsamiasz porażkę z nieszczęściem, a to nie to samo.
        Zresztą, aby uniknąć nieporozumień, warto byłoby rozwinąć tę myśl Kołakowskiego, która – jak już napisałem poprzednio – do mnie w jakiś sposób trafia.
        Kołakowski nie zgadzał się na żadne nieszczęście. Ja także się nie zgadzam.
        Ale nieszczęścia przychodzą do człowieka, czy on się na nie zgadza, czy też nie.

  23. Jaro co pali cygaro Says:

    Logosie!
    Arogancki to jest Kołakowski, stwierdzając, że „Biedny ten Lem, bo się nie nawrócił.” To oburzyło Lema. Następny Arystoteles, co wie co ludziom wolno, kto jest biedny, kto jest bogaty, a czego nie wolno. Kolejne „bóstwo”. On wie, a Lem to biedny jest, bo nie wie… Tak nie opowiada człowiek, który zachował „trzeźwość umysłu”… To nie tylko moje zdanie.
    Było o tym całkiem głośno.
    Kołakowski to nie jest jeden z największych umysłów ostatniego czy ostatnich wieków, bo niby dlaczego miałby być?
    To trzeba mieć z życia jakieś „dzieło”. No chyba że weźmiemy pod rozwagę 13 bajek z królestwa Lailonii… Dzieło życia.

    Swoją drogą,
    Freudyści naszych czasów, zgodnie twierdzą, że nieświadomość człowieka, zwana potocznie duszą, to również jego materialne ciało.
    „Murdas wezwał pewnego dnia wszystkich nadwornych budowniczych, mistrzów elektrycerskich, nastrojczych i podblaszych, i oświadczył im, że mają powiększyć jego osobę, a to tak, by przekroczyła wszystkie horyzonty.”
    Lem się pogodzić jednak nigdy nie chciał z naszą biologiczną niedoskonałością…
    Jest coś, co mnie nurtuje u Lema. Twierdził chłop, że jeżeli chodzi o filozofię języka, to nie istnieje ani strukturalizm, ani semiotyka, że nie można analizować dzieła literackiego „samego w sobie”, trzeba wziąć pod uwagę kontekst odczytania go przez odbiorcę.
    Znaczyłoby to że dzieło sztuki jako takie nie istnieje. Istnieje intencja, kreacja, potem kontekst i odbiorca.
    Taka lemowska teoria dyskursów ;-)

    Nieszczęścia przychodzą do człowieka, czy on tego chce czy nie, ale weź pod uwagę, że zdecydowanie częściej przychodzą do tego, który jednak chce.

    Pozdrawiam,

    • Logos Amicus Says:

      To, że Lem się oburzył na Kołakowskiego za coś tam, a Kołakowski pożałował Lema, że się nie nawrócił, to są jakieś mało poważne przekomarzania dwóch chłopców, jakimi – mimo swoich wybitnych intelektów – pozostali Lem i Kołakowski. Patrzę na to z przymrużeniem oka i raczej głowy tym sobie nie chcę zawracać.

      Pytasz się dlaczego Kołakowski miałby być jednym z największych umysłów naszych czasów? A skąd ja to mam wiedzieć? Pewnie to sprawa genów, a i samej myślówki Kołakowskiego, który główkował przez całe swoje życie niewąsko. Zresztą, ja nie zamierzam wchodzić w jakieś rankingi wybitności, bo mnie to nie bawi. Ja tylko czytam, to co pisał Kołakowski i uważam, że się to wyróżnia intelektualnie od reszty – całej tej miałkiej piśmienniczej magmy zwanej literaturą czy publicystyką.
      Właśnie policzyłem książki Kołakowskiego, które leżą u mnie na półkach. Jedenaście. I tyle w nich myśli, że obdarzyłyby one jakieś dziesięć tysięcy tomów tzw. literatury popularnej, o Harlekinowej konfekcji nie wspominając. Tak więc, dorobek Kołakowskiego, to nie tylko „13 bajek z królestwa Lailonii” (których, tak się dziwnie złożyło, w mojej bibliotece brak).

      Prawdę pisząc, nie za bardzo rozumiem Twoje wtrącenie o filozofii języka w ujęciu Lemowym. Bo jaki to ma związek z tematem naszej dyskusji?

      Ale przyznaję Ci rację w tym: rzeczywiście wydaje się, że nieszczęścia przychodzą częściej do człowieka, który niejako się o nie prosi. Ale generalnie rzecz biorąc, ludzie nieszczęść wcale nie pragną, wręcz przeciwnie: za wszelką cenę chcą ich uniknąć.
      I może jeszcze jedno. Piszesz: „Freudyści naszych czasów, zgodnie twierdzą, że nieświadomość człowieka, zwana potocznie duszą, to również jego materialne ciało.”
      A ja się zastanawiam: jacy Freudyści? Czy na pewno zgodnie? Dlaczego nieświadomość człowieka miałaby być utożsamiana z jego duszą? Jak można twierdzić, że nieświadomość jest materialnym ciałem? (To tak, jakby mówić, że myśl, wyobraźnia, intuicja, wiara, świadomość, uczucie, pamięć… są materialnym ciałem. Że są związane z materialnym ciałem – to zgoda. Ale czym tak naprawdę są w swojej istocie – to do dzisiaj jednak nie wiadomo, choćby dlatego, że sposób funkcjonowania ludzkiego mózgu nadal jest nam nieznana i mamy o niej jedyne mgliste pojęcie, mimo, że poszatkowaliśmy ludzki mózg wzdłuż i wszerz na tysiąc różnych kawałków – i podłączyliśmy do niego tysiące elektrod – i zarejestrowaliśmy tysiące różnych pomiarów – i nadal jesteśmy ciemni jak tabaka w rogu, bo w głowie się nam nie mieści jak to wszystko może tak cudownie funkcjonować. Nic dziwnego, że rodzi się w nas przeświadczenie o istnieniu duszy.)

  24. Jaro co pali cygaro Says:

    Logosie!
    Co Ty wypisujesz?
    O losie! Logosie!
    Tak a’propos, bo to dział „O Mnie”, czyli o Tobie ;-)
    Patrzę na Ciebie i myślę, że mógłbyś z powodzeniem zagrać hiszpańskiego konkwistadora.
    Wskoczyłbyś tylko w ciuchy z epoki i byłbyś idealny!;-)
    Azali,
    do szpady, do miecza, do pióra, do rzeczy!
    1.„Ale generalnie rzecz biorąc, ludzie nieszczęść wcale nie pragną, wręcz przeciwnie: za wszelką cenę chcą ich uniknąć”.
    – Jesteś pewny? A skąd Ty masz takie informacje?
    2. „To, że Lem się oburzył na Kołakowskiego za coś tam, a Kołakowski pożałował Lema, że się nie nawrócił, to są jakieś mało poważne przekomarzania dwóch chłopców, jakimi – mimo swoich wybitnych intelektów – pozostali Lem i Kołakowski”
    – To nie o to chodzi, że pozostali chłopcami i się przekomarzali.
    W kontekście całej ich polemiki, to akurat było kluczowe, również dla nich samych.
    3. „To tak, jakby mówić, że myśl, wyobraźnia, intuicja, wiara, świadomość, uczucie, pamięć… są materialnym ciałem”
    – Ja tak nie twierdzę.
    „Że są związane z materialnym ciałem – to zgoda. Ale czym tak naprawdę są w swojej istocie – to do dzisiaj jednak nie wiadomo, choćby dlatego, że sposób funkcjonowania ludzkiego mózgu nadal jest nam nieznana i mamy o niej jedyne mgliste pojęcie, mimo, że poszatkowaliśmy ludzki mózg wzdłuż i wszerz na tysiąc różnych kawałków.”
    – Sztuczna inteligencja oparta na gramatyce generatywnej /Chomsky/ pozwoli stworzyć sztuczną inteligencję potrafiącą tworzyć, kreować – tak powiadają spece od sztucznej inteligencji. No a czym jest wyobraźnia w swojej istocie? No oprogramowaniem takim lub siakim, się okazuje, a czym ma być?
    Myśl? Małpy myślą, ludzie myślą, komputery myślą. Myśl nie jest niczym szczególnym w naszym świecie.
    Intuicja? A co to niby jest? Kwestia wiary czy w ogóle istnieje takie zjawisko.
    Wiara? Ludzie wierzą w to, w co chcą. Na dobrą sprawę każdy wierzy w co innego.
    Wyobraźnia? W przyszłości roboty będą pisać bajki. Bajki robotów. Lem był wizjonerem szczególnym bo nie opowiadał o ideach dla idealistów, jak Leszek, tylko był blisko ludzi i czasów, w których żyjemy. Chcemy innej formy życia w naszym świecie, opartej może na krzemie, biologia nie sprawdza się. Piszemy do siebie w świecie opartym na krzemie. Takie nasze nowe środowisko życia.
    Pytasz czym jest wyobraźnia, myślenie w swojej istocie? To są procesy, jakieś oprogramowanie oparte na systemie znaków, czyli na języku. Tak twierdzi najczęściej cytowany w naszym świecie intelektualista Chomsky. Jeszcze przed odkryciem genu językowego Chomsky stwierdził, że „ język tworzy strukturę całego umysłu”.
    Jak ‘Blade runner’ stanie się w takim lub innym stopniu rzeczywistością, to odwiedzisz informatyka czy kognitywistę i on Ci to dokładnie wyjaśni, jak się takie procesy inicjuje, jeśli uważasz że to jest jakoś szczególnie ważne. Moim zdaniem to wcale nie jest ważne, bo podmiot ludzki jest zupełnie gdzie indziej.

    Pozdrawiam,

    • Logos Amicus Says:

      Skąd ta myśl o hiszpańskim konkwistadorze, to doprawdy nie wiem ;)

      A oprócz tego:

      1. Skąd mam takie informacje, że ludzie (przynajmniej zdecydowana większość z nich) chcą uniknąć nieszczęść? Od nich samych. Jeśli chcesz się przekonać, sam zrób sondę. Zapytaj się np. czy chcą aby ich dziecko zginęło w wypadku, albo czy chcą zachorować na nieuleczalną chorobę, albo czy chcą żeby im się spalił dom wraz z całym dobytkiem… etc. Odpowiedzi twierdzącej możesz oczekiwać od jakichś desperatów, wariatów, ewentualnie samobójców (a i tacy, jak wiadomo, się znajdą – tyle, że raczej nie stanowią normę).

      2. Wg mnie to nie była żadna polemika, tylko właśnie taki gest obrażonych na siebie chłopców, którym nie chciało się wysunąć wobec siebie żadnych poważniejszych argumentów, tylko jakieś: „ja z katolikiem nie będę gadał” (Lem), albo: „niech się nawróci” (Kołakowski).

      3. Jak technologia stworzy maszynę dorównującą sprawności i skomplikowaniu ludzkiego mózgu (i nie mam tu na myśli gry w szachy), to wtedy będziemy mogli pogadać o prawdziwej inteligencji, a nie tylko „sztucznej” (czyli mechanicznej). A do tego jeszcze dłuuuuuuuga droga – i nie wiadomo, czy się kiedykolwiek tam trafi. Moim zdaniem – bez wspomagania się już istniejącymi formami życia – jest to (chyba) niemożliwe.

      Czym jest wyobraźnia? Otóż jednak nie za bardzo wiadomo, czym ona jest. Można jedynie snuć domysły, tworzyć hipotezy… wyobrażać sobie ;)
      Widzę, że reprezentujesz stary (i moim zdaniem niedopuszczalnie redukcjonistyczny)) pogląd, że człowiek jest tylko maszyną). Według mnie nie jest (podobnie zresztą, jak inne zwierzęta).

      Wszystko (wszystko! – wliczając w to funkcjonowanie Wszechświata) jest pewnego rodzaju oprogramowaniem (i dlatego jednak skłaniam się ku poglądowi, że odpowiedzialny jest za to jakiś Programista ;) )

      „Myśl nie jest niczym szczególnym w naszym świecie” – piszesz. Doprawdy? A ja bardzo często odnoszę wrażenie, że w naszym świecie (także w tym ludzkim) bezmyślność jest całkiem powszechna ;)

      Komputery nie myślą – one wykonują jedynie obliczenia (bo myślenie jest czymś znacznie więcej, niż odróżnianiem zera od jedynki).

      Piszesz: „ludzie wierzą w to, co chcą”. Nie wiem czy wiesz, że dotyczy to także Ciebie ;)

      Biologia się sprawdziła, bo stworzyła świadomość – można od biedy powiedzieć, że materia zyskała świadomość samej siebie. A w momencie, kiedy „materia” uzyskuje świadomość samej siebie, przestaje być tylko „materią”.
      Świadomość, wg mnie, jest właśnie ową „bożą iskrą”.

      Sorry… ale mechanistyczny pogląd na życie, a zwłaszcza na człowieka, jest moim zdaniem prymitywizmem i świadczy o jakimś kalectwie ludzkiej wyobraźni (ewentualnie o duchowej ślepocie).
      Życia, a tym bardziej samego człowieka, nie można redukować do materii. Innymi słowy, mogę jeszcze raz powtórzyć: jestem (akurat tutaj) przekonany, że człowieczeństwa nie można opisać posługując się tylko i wyłącznie atrybutami materii.

      „język tworzy strukturę całego umysłu”? Może była to prawda, jeśli chodzi o moment Genesis („na początku było Słowo, a Słowo Ciałem się stało” ;) ), ale w naszym świecie ludzkim jest dokładnie na odwrót: to jednak nasz umysł tworzy strukturę języka (ot, dziecko już myśli – czyli już posiada umysł, a więc także i posiada świadomość – mimo, że nie zna jeszcze języka, którym się posługujemy – podobnie jest u zwierząt, które przecież nie znają żadnych słów).
      And BTW: skoro istnieje jakiś „gen językowy”, to jest właśnie dowód na to, że język jest wygenerowany przez gen, a nie odwrotnie – czyli to nie język jest precedensowym kreatorem, tylko umysł zaistniały dzięki genom.

      „podmiot ludzki jest zupełnie gdzie indziej”
      W takim razie gdzie wg Ciebie on jest?

      • Kinga Says:

        Jak to nie wiadomo, czym jest wyobraźnia? Trochę wyobraźni do diaska! Mogę nie mieć, co do gara włożyć, chociaż zawsze upichcę coś z niczego. Mam dużą wyobraźnię kulinarną. Mogę chodzić po ulicach na golaja, chociaż zawsze przetworzę, jakąś nieistotną szmatę w draperię. Mogę nie mieć przyjemności z, chociaż…
        Wyobraźnia i poczucie humoru to dwie rzeczy, które utrzymują mnie przy życiu, całkiem blisko śmierci i jest mi nieźle, kiedy zamykam oczy. Czyżby były to właśnie TE, dwa dowody osobiste na możliwość istnienia Transcedentalnego? Pozdrawiam z głębi wyobraźni. Komora tuż obok serca, Stan i emotikonka hey :-)))

        • Logos Amicus Says:

          :)
          Kingo, o tym, że mamy wyobraźnię, nie musimy się chyba przekonywać. I jakieś tam poczucie humoru też mamy ;) (o, choćby świadczy o tym, użyty właśnie przeze mnie emotikonek ;) )
          Z tym, że skąd się to wszystko bierze, to nadal nie za bardzo jednak wiadomo (wprawdzie coś tam mówią o jakichś neuronach i dendrydach, ale jak z twego wszystkiego powstaje dusza – a więc także humor i wyobraźnia – to chyba tylko Pan Bóg raczy wiedzieć ;) )

  25. Jaro co pali cygaro Says:

    Nie rozumiesz mnie kolego.
    Ja nie twierdzę że człowiek to maszyna, to Ty jesteś bliżej wbrew pozorom takiego stwierdzenia.
    Mam taki plan na Ciebie.
    Jak się pojawi pierwszy robot/komputer na świecie potrafiący się bawić w sztukę, to ja kupię licencję i zanim zostanę milionerem, będę Ci wysyłał jego prace, powiedzmy obrazy, a Ty się będziesz nimi mistycyzował…
    A ja będę miał z tego ubaw po pachy.
    Potem Ci o wszystkim opowiem i oddam pół królestwa co by Twoją minę w tym momencie obaczyć!! Oj tak, tak, tak!!
    To tyle jest warta cała Twoja filozofia. Niewiele trzeba co by ją wywrócić.
    Pozdrawiam,

    • Logos Amicus Says:

      Ty też mnie nie rozumiesz.
      Zwykła drukarka może teraz wydrukować jakiś wzorek i zawsze znajdzie się ktoś taki, kto powie, że to sztuka, a nawet że to wielka sztuka. Bo dzisiaj – jak niektórzy uważają – wszystko może być sztuką. Ja tak nie uważam.

      Tobie się wydaje, że wywróciłeś moją filozofię? Dobre sobie :)
      A czym to ją wywróciłeś, można wiedzieć? – bo ja nawet tego nie zauważyłem.

      Cała ta Twoja argumentacja nie trzyma się kupy (zresztą, to właściwie trudno nazwać argumentacją – bo zupełnie nie odnosisz się do tego, co napisałem).
      Nie mówisz nic swojego, tylko rzucasz jakimiś cytatami – tak ni przypiął, ni przyłatał.
      Niestety.

      PS. I nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek stali się kolegami:)

      Również pozdrawiam

  26. Jaro co pali cygaro Says:

    „Bo dzisiaj – jak niektórzy uważają – wszystko może być sztuką. Ja tak nie uważam”
    No ale to jest stwierdzenie niedorzeczne, że istnieje sztuka i niesztuka. To Ci chcę powiedzieć.
    To jest kwintesencja Logosa. „Ja tak nie uważam” On tak nie uważa. Kołakowski wie kto jest biedny, bo nie wierzy, albo wierzy, a Logos wie co jest sztuką, a co jest niesztuką.
    Niesztuka nie może być formą sztuki bo nie spełnia kryteriów wymyślonych przez Logosa.
    To nic nie wnosi. No kompletnie.
    Wtedy można Logosowi ufać albo nie ufać, wierzyć albo nie wierzyć, iść za nim albo nie iść, ale czego się można od Logosa nauczyć?
    Że jest sztuka i niesztuka. I jak się Logosa na piwo zaprosi, to On powie co jest sztuką a co nie jest.
    No i wtedy z taką wiedzą można spać spokojnie ;-)

    Niekolegę, ale serdecznie pozdrawiam,

    • Logos Amicus Says:

      Aby się nie dłużej nie rozwodzić, powtórzę: po prostu uważam, że nie wszystko jest sztuką.
      Jeśli ktoś uważa, że wszystko jest sztuką, to proszę bardzo – jego sprawa, niech tak sobie uważa.

      Zresztą, jeśli chodzi o sztukę, to sporo o niej swego czasu pisałem.
      Jeśli rzeczywiście Cię interesuje to, jakie są moje poglądy na ten temat, (które trudno byłoby mi tu skwitować w kilku zdaniach) to możesz to znaleźć np. w tekście: „CZYM JEST SZTUKA?”:

      https://wizjalokalna.wordpress.com/2011/03/16/czym-jest-sztuka/

      jak również we wpisach dotyczących sztuki i malarstwa:

      https://wizjalokalna.wordpress.com/category/malarstwo-i-sztuka/

      Wtedy może lepiej byłoby wiadomo, o czym mówimy.

      Pozdrawiam

      PS. Może tylko jeden mały cytat z jednego z tych tekstów:

      Dopóki w sztuce panowały określone kryteria jej tworzenia i odbioru, dopóty była ona w miarę spójna i dość łatwo można było określić co jest dziełem sztuki, a co nim nie jest. Kiedy po kolei zaczęto wszystkie te kryteria kwestionować, lekceważyć, ignorować i pomijać, taka klasyfikacja stawała się coraz bardziej trudna, aż wreszcie – czego doświadczamy obecnie – wręcz niemożliwa.
      Z czasem naruszono wszelkie możliwe tabu i dziś za sztukę uznaje się wszystko, przez co samo pojęcie “sztuka” czy “artyzm” straciło swój sens. Nie wyróżnia już bowiem niczego.

  27. Jaro co pali cygaro Says:

    Metafizyka tzw. dzieła sztuki istnieje tylko w Twojej głowie.
    Coś się podoba albo nie. Tyle. Obiektywnie tam nic nie ma.
    Dorabianie ideologii do jedynie wytworów ludzkiej wyobraźni wychodzi Ci tak doskonale, że nawet siebie potrafisz na to nabrać
    Skądinąd,
    „Z czasem naruszono wszelkie możliwe tabu i dziś za sztukę uznaje się wszystko, przez co samo pojęcie “sztuka” czy “artyzm” straciło swój sens. Nie wyróżnia już bowiem niczego.”
    – I bardzo dobrze. Zdrowo. Co niby miałaby wyróżniać tzw. sztuka i po co?
    Prawda jest taka że wszystko powstało z jakiejś tam kreacji. Wyciągać z tej kreacji jakieś tam zjawiska i nazywać to sztuką, a resztę niesztuką jest niedorzecznością. No chyba, że się ma „swoje powody”.
    Wszelaka metafizyka dzieła sztuki istnieje tylko w Twojej głowie.

    Pozdrawiam,

    • Logos Amicus Says:

      „Metafizyka tzw. dzieła sztuki istnieje tylko w Twojej głowie.”
      No cóż, alternatywą dla tego jest pusta głowa. Skoro taką opcję wybierasz dla siebie… Twoja sprawa.

      Oczywiście, że, jeśli chodzi o dzieło sztuki, to zawiera ono obiektywną treść (niezależną od naszego wglądu). Sama interpretacja (odbiór, percepcja) jest dopiero czymś subiektywnym.

      Cały proces kulturotwórczy człowieka to w pewnym sensie „dorabianie ideologii do wytworów ludzkiej wyobraźni”.

      Skoro uważasz, że sztuka nie powinna wyrażać niczego (bo to „zdrowo”) – i że w niczym się właściwie nie różni od „niesztuki” – to po co sam do niej nawiązałeś (pisząc jakieś bajki o sztuce wytwarzanej przez roboty vel. sztuczną inteligencję?)

      Nie wiem dlaczego wyskoczyłeś z tą metafizyką w mojej głowie. (W moich tekstach o sztuce nie ma właściwie mowy o metafizyce dzieła sztuki.) Ale to pewnie dlatego, że tych tekstów nie czytałeś.

      Dyskusja z Tobą jest trudna bo skaczesz z tematu na temat, wygłaszasz coś arbitralnie i nie popierasz tego żadnymi argumentami.

  28. Jaro co pali cygaro Says:

    Będę się stosował Panie Logosie, co by była dyskusja ze mną przyjemniejsza.

    Kiedyś bardzo lubiłem impresjonistów. Dzisiaj nudzą mnie. Napaliłbym nimi w kominku, chętnie.
    Wiem co zrobię!
    Zrobię wielkie przedstawienie z tego upalania impresjonistów w kominku.
    Zaproszę znajomych, napiszę piękny wstęp, zrobię teatralny występ.
    To będzie wielka, prawdziwa sztuka. Tak bardzo fascynowałem się sztuką impresjonistów, dorabianie ideologii, barwy, mistycyzm. Dziś spłoną!
    Jakie to głębokie i artystycznie nowe, piękne, nawet nieco wysmakowane w swej oryginalności!
    To będzie prawdziwe dzieło sztuki w sztuce. Oto wielkie dzieła spłoną jako część przedstawienia pt. „Na cześć Logosa!”
    Jak je spalę, dorobię lepszą ideologię, ideologię doskonałą i będę tym bardzo dowartościowany, bo będę miał „pełną” głowę.
    Bo, sztuka w sztuce to przyszłość sztuki…

    Pozdrawiam,

  29. sarna Says:

    @ Jaro – masz rację, są różne pojęcia sztuki i ja właśnie jedną z nich mam na talerzu;), tyle że Amicus nie o takiej sztuce rozważa.
    Amicus ma własne poglądy, Ty własne, możecie je wyrażać i nie musicie się z sobą zgadzać, tylko skąd w tobie tyle agresji i ironii? Chcesz coś spalić, zatrzeć ślad po tym jaki byłeś, kim byłeś? – zrób to! nikt ci nie broni. Potrzebujesz Amicusa by uczynić to spektakularnym, nadać temu jakiś sens, uczynić się w oczach znajomych oryginalnym, twórczym, etc. ?
    Dziś spalisz impresjonistów, a jutro co?
    Ech Jaro – klikając z Tobą bezwiednie pochłonęłam moją sztukę bez cienia delektowania się – a niech to!

  30. Jaro co pali cygaro Says:

    Może masz i rację że ironicznie do tego podchodzę, ale agresji we mnie nie ma ani do Logosa ani do nikogo. Ironia też się kończy i kończą się moje wpisy na tym znakomitym blogu nomen omen. Logos za mną nie przepada.
    To jest jednak bardzo ważna sprawa ta cała nasza dyskusja..
    Spinoza twierdził „Najwybitniejsze jest dzieło natury”. Hegl opowiadał: :”Dzieło sztuki jest więcej warte niż dzieło natury”
    Logos pisze :”Są tacy dla których wszystko może być sztuką. Ja tak nie uważam”
    Sarna pisze: „że Amicus nie o takiej sztuce rozważa.”

    Czym jest zatem sztuka i jej dzieło?
    Rzecz tu się toczy o bardzo wiele.
    Jutro dokończę bo padam jak Reks.

    Pozdrowienie,

  31. sarna Says:

    Zaraz nie przepada :)
    On lubi toczyć takie dyskusje i wręcz przepada za oponentami, tylko czasami go wkurzamy – ot, widać ideałów nie ma na tym świecie;)
    Zgadzam się ze Spinozą, tylko że tutaj gdybamy o sztuce jako artefakcie czyli dziele ludzkim, które samo w sobie nie występuje w naturze.

    • Jaro co pali cygaro Says:

      Jak się patrzy na tzw. Dzielo sztuki to nie jest istotne dla odbiorcy, czy to namalowal czlowiek, czy jest to jeden z bilionow fraktali /bardzo je lubie, sztuka nieskonczonosci/ ktore tworzy na dobe mój komputer
      Dla Logosa to nie sa dziela sztuki, bo tam ni ma poczucia tajemnicy, mistycyzmu czy Bog wi czego.
      Gdyby zobaczyl ciekawy fraktal nie wiedzac czym jest a było by to zainterpretowane jako obraz znanego malarza, to by jedenascie stron maszynopisu napisal interpretacji owego „niedziela sztuki” czyli dziela „niesztuki”
      Tak to jest z Logosem.

  32. Jaro co pali cygaro Says:

    Dla Logosa jest tak naprawdę istotne nie to, co jest istotą rzeczy, tylko czy się spełnia kryteria.
    Ja nie spełniam. ;-)
    Najlepszego Podróżniku!

    • Mira Says:

      „Dla Logosa jest tak naprawdę istotne nie to, co jest istotą rzeczy, tylko czy się spełnia kryteria.”

      Nie, tak nie jest. Właśnie autorowi tego bloga zależy najbardziej na tym, by dotrzeć do istoty rzeczy i sedna. Z różnym skutkiem to się odbywa – bo w samo sedno niezmiernie trudno jest się wtrafić – ale tak to wygląda niemal przy każdym wpisie.
      A co znaczy to podejrzenie, że autor patrzy tylko na to „czy się spełnia kryteria” – to już zupełnie nie mam pojęcia.
      Coś kręcisz, Jaro – nie tylko to swoje cygaro.

  33. Jaro co pali cygaro Says:

    Kręcę chałki po nocach Mira, a za dnia prowozy ;-)
    Mnie tylko chodziło o to że obywatel Logos, jest, można by rzecz „człowiekiem granic”, kryteriów. samoograniczenia.
    Dzięki kryteriom wymyślonym przez siebie jest w świecie, w którym poznanie prawd uniwersalnych, „objawionych” – choćby w sztuce – jest możliwe, odkryje wraz z nimi „ukrytą formułę”, znajdzie klucz do rzeczywistości. itp.
    Oczywiście to wszystko bzdura. Nic takiego nie nastąpi możesz mi wierzyć.
    Bo niby co to miałoby być?? Ano tego nawet Logos nie wie…
    Postmodernistyczne pozdrowienia,

  34. Olga Says:

    niezwykła umiejętność opisu rzeczywistości
    przeczytałam i obejrzałam z przyjemnością
    cieszę się, że tu trafiłam

  35. Ewa G. Says:

    Witam, Panie Stanisławie!
    Przypadkiem, albo i nie… znalazłam się na Pana stronie internetowej. Tak się zaczytałam, tak się napatrzyłam… tyle dla ducha i ciała dał mi Pan dzisiejszego poranka, że nie omieszkam podziękować za to.
    Cudowne podróżowanie, ale jeszcze bardziej cudowne wspominanie.

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że znalazłam Pana na mojej „duchowej” drodze.
    Dostarczył mi Pan wiele pięknych wrażeń.
    Ewa G.

  36. Joanna J. Says:

    Trafiłam na Pana blog szukając ciekawych interpretacji mitu o Narcyzie – i się zaczytałam na parę godzin w całej reszcie. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie Joanna.

  37. ananka Says:

    Z dedykacją – Tobie

  38. roma Says:

    Skoro piszesz bloga – a nie książki, masz potrzebę dialogu i lubisz wchodzić w interakcje z otoczeniem :-)
    Ciekawią mnie Twoje artykuły, felietony czy jakby nie ograniczać pisania znaczeniowo, teksty po prostu :-) Tematyka jest dla mnie interesująca, masz szeroką i spójną wiedzę, czasami jednak (wybacz nagły wylew szczerości) przeszkadza Twój ostry punkt widzenia. Często nie dajesz szans na obronę…:-)
    Z drugiej strony to dosyć zabawna uwaga z mojej strony, bo nie możesz o tym wiedzieć, ale otoczenie często zarzuca mi właśnie takie postępowanie! Więc chyba to jednak klasyczna projekcja :-)

  39. Magdalena Heltman - Ossowska Says:

    Można użyć wielu przymiotników w rodzaju piękny, wspaniały, niepowtarzalny, aby opisać zdjęcia autora, ale to co mnie najbardziej fascynuje to posiadanie pasji, która daje odwagę, determinację, która umożliwia realizowanie marzeń. Otwartość umysłu, zainteresowania na wielu polach, jak fotografia, kino, polityka, malarstwo , umiejętność przekazywania informacji dzięki, której autor nas zachwyca i przenosi w świat swojej wiedzy i wyobraźni. Używając różnorodnych środków przekazu, jak obraz, słowo skłania nas do refleksji i chwili zastanowienia się nad tym co w życiu ważne i czemu warto się poświęcić.

  40. Joanna Says:

    Bo Ty w rzeczach małych potrafisz dostrzec kosmos, a z wszechświata wydłubać piękną drobinę kosmicznego pyłu.

  41. Mateusz Wdowicz Says:

    Witam! Przypadkiem trafiłem na Pański blog, którym jestem oczarowany.. Wielkie wyrazy uznania, za tak cenne i wartościowe treści, pisane pięknym językiem, a takich w dzisiejszym świecie jest niewiele… Podziwiam wszechstronną wiedzę, znajomość filmu jak i literatury.. Czekam na dalsze wpisy!

  42. Małgorzata Malik Says:

    Ciesze się, że Pana strona jest w zgodzie z moim sercem ,moja dusza I moim umysłem, tylko nie wiem kiedy zdążę to wszystko przeczytać,
    pozdrawiam
    Malgorzata

  43. Julia Forst Says:

    Dzień dobry.

    Mam na imię Julia.

    Od pewnego czasu spoglądam sobie na pana blog.Czytam w wolnej chwili.To jest świetny blog! Jestem zachwycona.

    Pozdrawiam radośnie i mam nadzieję, że nigdy nie przestanie pan pisać, i zamieszczać piekne zdjęcia.

    Powodzenia.

    Julka

  44. Beata Says:

    Podoba mi się Twoja wrażliwość zamknięta w słowach, obrazach…a właściwie otwarta na słowa i obrazy, tak jest lepiej (coś zamkniętego kojarzy się z brakiem wolności)
    pozdrawiam Staszku:)

  45. Megi Says:

    Od dłuższego czasu pilnie śledzę zawarte na tym blogu cenne spostrzeżenia z obserwacji drogi, stanu ducha i umysłu, w moim odczuciu pisane przez wrażliwego człowieka.
    Jestem ciekawa ciekawych ludzi i dlatego tu bywam z potrzeby, aby czegoś cennego nie przegapić w życiu, aby poszerzyć jesienny horyzont.
    Dużo dobrego Panu życzę w podróży po szerokiej drodze.

  46. ZW Says:

    Stasiu piszesz tak pięknie i dokładnie to samo co czuję że nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziwiać Twoje zdolności do wyrażenia tego co inni myślą, ale nie potrafią przekazać.
    Twój kompan z dzieciństwa,
    ZW

  47. Dorota Jachimowicz-Gaweł Says:

    Masz Stasiu niezwykły dar. Widzisz więcej niż inni i potrafisz pokazać innym piękno tego świata. Podróżowanie powinno być zarezerwowane właśnie dla Tych którzy widzą więcej. To nie powinno być kwestią kasy, tylko wrażliwości. Bezmyślne podróżowanie tylko niszczy naszą planetę. Po co przemierzać dziesiątki kilometrów i zatruwać środowisko skoro większość robi to tylko po to żeby wpisać się w aktualnie obowiązujące trendy. Większość tzw. podróżników to tylko wytwór marketingu i rynku turystycznego. Gdyby pisanie poezji świadczyło o statusie materialnym to większość zaczęłaby pisać – i pytanie: ile z tej „twórczości” miałoby jakąś wartość ?

    Ty Stasiu należysz do Tych „Poetów”, których twórczość jest wyjątkowa. Dobrze by było gdyby ludzie zaczęli sobie uświadamiać, że to że ktoś uchwyci piękno tego świata na zdjęciu nie oznacza, że jak przemierzę setki kilometrów to zobaczę to samo. Niestety nie. To, że ktoś jest świetnym pisarzem nie oznacza, że jak zacznę pisać ja też nim będę, ktoś jest świetnym kucharzem, też nie oznacza że jak zacznę gotować, to też będę taka świetna.

    Podróżowanie jest dzisiaj dostępne dla większości i to nie jest dobre ale opłacalne dla wielu: hotele, linie lotnicze, restauracje itd. tyko jest jeszcze drugi aspekt … nasza umęczona, bezmyślnie niszczona planeta …. nękana pożarami, powodziami, wirusami … pomyślmy, zatrzymajmy się. Może znajdziemy inny sposób na bycie trendy… i może będziemy mniej sfrustrowani bo nie będziemy się zastanawiać czy mnie stać czy nie.

    Ja kiedy oglądam Twoje zdjęcia to jestem Ci wdzięczna za to że tam byłeś i uchwyciłeś to piękno. I wcale nie myślę: Mój Boże też chciałabym tam być…bo wiem ze gdybym tam była i tak nie zobaczę tego co Ty…

    Serdecznie pozdrawiam

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Dzięki Dorotko za ten jakże miły komentarz.
      Muszę Ci powiedzieć, że czasem mam skrupuły, by pokazywać te zdjęcia, bo przecież wielu chciałoby podróżować, być w tych pięknych miejscach, poznawać świat… ale z różnych względów nie mogą tego zrealizować. Więc można wtedy – patrząc na te zdjęcia – odczuć pewną… przykrość.
      A przecież nie jest moją intencją, by wzbudzić w kimś zazdrość (przy okazji: sądzę, że nigdy i nikomu niczego nie warto zazdrościć, a zwłaszcza zawiścić), ale by podzielić się pięknem świata, swoją pasją (która przez jakiś czas była moim zawodem), jaką jest podróżowanie i fotografia. Wiem, że moje zdjęcia zmobilizowały niektórych do podróży w takie, a nie inne miejsce – mają też więc pewną wartość poznawczą.

      Również mam mieszane uczucia w związku z tzw. „masową” turystyką… ale przeważają jednak uczucia negatywne – właśnie z tych względów, o których sama wspomniałaś. Ja, kiedy prowadziłem wycieczki – a czasem moje grupy miały po 40 – 50 osób, choć jednak przeważały te bardziej kameralne – to zawsze robiłem wszystko, aby nie były one jakimś bezmyślnym „zaliczaniem” miejsc i turystycznych atrakcji, ale żeby uczestnicy wynieśli z nich coś wartościowego: wiedzę, wrażenia, satysfakcję…

      Później podróżowałem indywidualnie, ale na pewno nie było to powodowane żadnym „trendem” (na które, jak myślę, jestem dość odporny). No i niestety, napatrzyłem się też na „turystykę” masową, doświadczałem wątpliwej przyjemności przepychania się przez tłum – mimo, że od tych tłumów, jak tylko mogłem, uciekałem… i wtedy jeszcze było to możliwe. Miałem też możliwość zobaczyć, jak dewastuje się środowisko naturalne (turystyka się do tego – bardziej lub mniej – przyczyniała, ale nie była jednak główną przyczyną).
      Miałem jednak to szczęście „załapania” się na ten moment w historii, kiedy można było jeszcze mówić o podróżowaniu, a nie byciu jednym z trybików turystycznego „przemysłu”.

      Wolałem tez skupiać się na pięknie odwiedzanych zakątków niż na brzydocie, co – mam nadzieję – starałem się uchwycić w obiektywie i utrwalić na fotografii.

      Jeszcze raz dziękuję za pamięć i Twoje „budujące” słowa 😊

      Pozdrawiam serdecznie

  48. Ela Wolny Says:

    Aż się chce powiedzieć, że również uprawiasz podobną jazdę na rowerze przez szalejący dookoła świat, jak Bobkowski.
    Kto dziś tak pisze? Kto zajmuje się sprawami, które nie karmią, nie mnożą zer na koncie, nie sprawiają efektownych fajerwerków?
    Piszesz wspaniale

  49. Z. Says:

    Pochodzę z okolicy Leżąjska – z Grodziska. Jestem zachwycona Pana dokonaniami. Kończyliśmy to samo Liceum.

    Na Pana blog trafiłam przypadkowo. Dużo widziałam w świecie lecz blog Pana jest niedościgniony.
    Czy nasi nauczyciele z Liceum to doceniają? Trochę nas w tym miasteczku jednak nauczyli.

    Pozdrawiam i życzę dalszych światowych sukcesów, chociaż osiągnięcia Pana są niewiarygodnie imponujące.

    Pozdrawiam z Poznania.

  50. Teresa Podemska-Abt Says:

    Dziękuję za interesującą wędrówkę Pana śladami, zainteresowaniami, fascynacjami. A także za odnalezione – w tej dzisiejszej, niespodziewanej, a wielce zajmującej, wędrówce – Jimmiego Morissona ciekawe wersy:

    I can make myself invisible or small
    I can become gigantic and reach the farthest things
    I can change the course of nature
    I can place myself anywhere in space or time.

    Serdecznie, t.

  51. Krystyna Arthur Says:

    Spojrzenie na Świat, prawdziwy przewodnik dla myślących. I perspektywa artysty pokazuje nam piękno Świata.
    Komentarz to nie tylko opis, to jest również piękna polszczyzna i wnikliwe obserwancje.

    Całość twórczości to optymistyczna wizja Świata, poparta dojrzałą analizą i trafiająca w sedno, w istotę wartości miejsc, ludzi i wydarzeń.

    Czytam z przyjemnością piękna polszczyznę w połączeniu z precyzyjnym stylem, bez zbędnych „opisów przyrody”.

    Zdjęcia tez są artystyczne, pokazując Świat i ludzi tym z nas, którzy jeszcze się tam nie wybrali.

    Z prawdziwym podziwem I uznaniem.
    Łącze ukłony dla małżonki.❗


Co o tym myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: