Próbowałem „ogarnąć” Bombaj jednym wpisem, jednak dość szybko uświadomiłem sobie, że gdybym chciał choćby tylko pokrótce napisać o najciekawszych miejscach, które udało mi się zwiedzić w tym mieście – i oczywiście ilustrując to zdjęciami – to rozrósłby się on do nietolerowanych zwykle przez dzisiejszą percepcję medialną rozmiarów. Zdecydowałem się więc podzielić ten materiał na części. Do tej pory udało mi się opublikować fotoreportaże z targu rybnego w Sassoon Docks oraz z największej pralni na świecie jaką jest Dhobi Ghat. Teraz czas na miejsce szokująco wręcz różne od tych, które wymieniłem przed chwilą. Indie znane są z kontrastów, ale dopiero wtedy, kiedy ze slumsu Dharavi trafiłem (i to tego samego dnia) do Pałacu Taj Mahal, dane mi było przeżyć wstrząs (nie tylko kulturowy, ale i psychiczny) o takiej intensywności, że przeorało to w jakimś sensie moje dotychczasowe pojęcie o świecie.
.

Na pierwszym planie: Brama Indii, na drugim: Hotel Taj Mahal Palace – dwie ikony Bombaju (fot. własna)
.
Taj Mahal zwykle kojarzy się (i słusznie) ze słynnym mauzoleum indyjskiej księżniczki Mumtaz Mahal w Agrze, jednak jeśli do tej nazwy dodamy „Palace”, to już wielu z nas pomyśli nie tylko o tej najpiękniejszej (nie tylko moim zdaniem) budowli na świecie, ale i o jednym z najbardziej luksusowych hoteli w Indiach – zwłaszcza po tym, kiedy w 2008 roku Bombaj zaatakowali pakistańscy terroryści, a obrazy płonącego Hotelu Taj Mahal Palace, w którym uzbrojeni po zęby muzułmanie zdetonowali bomby i uwięzili setki zakładników, obiegły cały świat.
Na szczęście sława tego ikonicznego dla Bombaju budynku wyrasta daleko poza to tragiczne wydarzenie, bo przez cały XX wiek (od otworzenia swoich podwoi w 1903 r.) Taj Mahal Palace cieszył się ogólnoświatowym rozgłosem i renomą wśród wszelkiej maści elit i majętnych celebrytów. Wymienienie wszystkich znanych gości hotelowych zajęłoby nam nieprzyzwoicie dużo miejsca, dość wspomnieć (mieszając świat polityki, mediów i pop-kultury) takie nazwiska jak: Aldous Huxley, George Bernard Shaw, Jackie Onassis, Mick Jagger, Duke Ellington, Oprah Winfrey, Madonna, Dalai Lama, Bill Clinton, Gregory Peck, Ravi Shankar, George Harrison, John Lennon, Yoko Ono, Angelina Jolie, Brad Pitt, Sharon Stone, Tom Cruise, Sting… oprócz tego całe mnóstwo królowych i królów, książąt i księżniczek, oligarchów i magnatów…
Jednym z pierwszych znaczniejszych oficjeli, jacy odwiedzili hotel po zamachach bombowych (remont i odbudowa trwała dwa lata) był prezydent Obama, który w 2010 roku z bizantyjskim wprost rozmachem, przybył tu ze swoją świtą, wynajmując wszystkie 565 pokoi. Tych było jednak za mało, bo wynajęto jeszcze kilkadziesiąt w innych luksusowych hotelach Bombaju. Jak pisano w prasie: “Two jumbo jets are coming along with Air Force One, which will be flanked by security jets. The President’s convoy has 45 cars.”
Zostawmy jednak skromne – i wrażliwe na niedostatek mas – demokratyczne świty w spokoju.
Może zamiast tego wytłumaczę się z tego, dlaczego my z żoną w tym hotelu się znaleźliśmy. Otóż bynajmniej nie z zamiłowania do luksusu (jeśli już zdarzało mi się w przyszłości trafić do podobnych przybytków zbytku i wystawnego ekscesu, to zazwyczaj było w nich snobistycznie i drętwo) – ani tym bardziej nie dlatego, by równać się z wyżej wymienionymi wielmożami – tylko z czystej ciekawości. Poza tym, robiąc rezerwację, trafiłem na okazję, dzięki której cena noclegu w Taj Mahal Palace okazała się porównywalna z wynajęciem pokoju np. w średniej klasy hotelu na Manhattanie..
.
Tak więc, po spędzeniu kilku nocy w rejonie Fortu, przenieśliśmy się z żoną do hotelu Taj Mahal, który notabene położony jest w najciekawszej (z turystycznego punktu widzenia) dzielnicy Bombaju Colabie, nad samym Morzem Arabskim, bardzo blisko Bramy Indii. Stąd można było na piechotę dostać się do kilku miejsc, które planowałem odwiedzić.
Przy rejestracji spotkała nas miła niespodzianka, bo zamiast pokoju w Tower (dodatkowe skrzydło hotelu dobudowane w 1973 roku), otrzymaliśmy locum w „Pałacu”, czyli w budynku historycznym, i to bez żadnej dopłaty. (Czyżby spowodowały to nasze amerykańskie paszporty oraz pamięć o hojności i pochwałach amerykańskiego Prezydenta pod adresem hinduskiej gościnności?)
Rzeczywiście, ta gościnność zwróciła naszą uwagę od samego początku pobytu w hotelu. Przy czym, nie była to gościnność ostentacyjna – a przez to sztuczna – ale raczej dyskretna, taka w sam raz. Tym, co nas zaskoczyło – i co bardzo się nam spodobało – było to, że obsługa hotelu (zatrudnia się w nim około półtora tysiąca ludzi) nie zachowywała się usłużnie (owa „usłużność”, za każdym razem, kiedy się z nią spotykałem dotychczas powodowała, że czułem się źle i niekomfortowo) tylko pomocnie. Mieliśmy poczucie, że jesteśmy w przyjaznym środowisku, wśród życzliwych ludzi. Zauważyliśmy, iż każdego gościa hotelowego traktuje się tu z respektem (bez względu na jego pozycję) – że robi się wszystko, by wszyscy przyjezdni czuli się w tym miejscu po prostu dobrze.
No cóż, poczuliśmy się tak dobrze, że postanowiliśmy na terenie hotelu spędzić cały dzień – tym bardziej, że byliśmy już nieco zmęczeni po kilku dniach intensywnego zwiedzania miasta, które często było jednym wielkim atakiem na nasze zmysły. Zrobiliśmy to chyba pierwszy raz w życiu. Skorzystaliśmy nawet z hotelowego basenu – to była jednak rozkosz zanurzyć się i pływać w krystalicznie czystej wodzie. Kilka godzin zeszło nam na zwiedzaniu hotelu, który okazał się mieć mnóstwo fascynujących zakątków – ciekawych zarówno pod względem historycznym, jak i architektonicznym. Oczywiście śladów po ataku terrorystycznym w 2008 roku nie było już żadnych (przy okazji polecam film, jaki o tym wydarzeniu nakręcono: „Hotel Mumbai”), rekonstrukcję wykorzystano nawet do wprowadzenia pewnych zmian korzystnych dla funkcjonowania hotelu.
Zarówno, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, jak i wnętrza, Taj Mahal Palace stanowi niezwykły amalgamat stylów – od renesansowego, przez saraceński, po radżputski – ale wszystkie te elementy układają się tu w harmonijną całość. Również „luskus” hotelu nie jest ostentacyjny (w rodzaju złotych sedesów, czy innych krezusowskich szaleństw) – a zamiast tego bardziej elegancki i umiarkowanie wykwintny. To, co przed chwilą napisałem, odnosi się również do pokoju, w jakim zamieszkaliśmy, który bardziej niż luksus definiowały komfort i wygoda.
W obrębie hotelu znajdują się sklepy (o tyle zwróciły naszą uwagę, że można było w nich znaleźć piękne, nietandetne wyroby sztuki hinduskiej i to wcale nie po astronomicznych cenach); znana, jedna z najlepszych w Azji, księgarnia Nalanda (gdzie, przy kawie, spędziłem sporo czasu, przygotowując się do następnego etapu mojej, niemal dwumiesięcznej, podróży); kilka restauracji, bary, lounge, pokoje klubowe, hole… O rozkoszach kulinarnych nie chcę nawet wspominać, by jeszcze bardziej nie narazić się ewentualnym Czytelnikom.
Pobyt w Hotelu Taj Mahal Palace nie okazał się jednak (na szczęście) jakimś hedonistycznym ćwiczeniem snobistycznym – pretensjonalnym i ponad stan – ale doświadczeniem dla mnie cennym, wzbogacającym wiedzę, ukazującym jedną z wielu faset tego niesamowitego kraju, jakim są Indie. A że przy tym można było doświadczyć małych plaisir de la vie – to chyba nie ma w tym nic złego.
.
Inne relacje z Bombaju: SASSOON DOCKS, DHOBI GHAT
.
© ZDJĘCIA WŁASNE