RENOIR – ŚWIATŁO NA KOBIECEJ SKÓRZE

*

starość, rozkład i ból  vs. młodość, cielesność i piękno

Starość, rozkład i ból vs. młodość, cielesność i piękno

*

„Ból przemija, piękno pozostaje” – mówi stary i schorowany Renoir, nieprzerwanie malując swoje rozświetlone, mieniące się kolorami obrazy za pomocą pędzli przywiązanych do zniszczonych artretyzmem rąk. Otoczony zastępem opiekujących się nim i posługujących mu kobiet – byłych modelek, kochanek, kucharek i pokojówek – niczym sędziwy patriarcha, na którego autorytecie, sile, charakterze i bogactwie opiera się porządek mikroświata w jakim żyją, Renoir zwraca naszą uwagę na migotliwe piękno oświetlonych powierzchni przedmiotów, rzeczy i kobiecej skóry: „tylko ciało tak naprawdę się liczy” – mówi, patrząc na obnażającą się przed nim młodą dziewczynę. I mówi tak na przekór… a może jednak dzięki temu, że wie, iż jeszcze tej nocy będzie wył z bólu nękany przez chorobę i starość.
Piękno pozostanie, nawet jeśli ból i zgrzybiałość zabije w końcu jego kruche i rozkładające się ciało. Bardziej więc niż o starości, jest to film o młodości – nie ma w nim zbyt wielu ciemnych tonów, brak niemal zupełnie czerni – dokładnie tak, jak to jest na płótnach jednego z najsłynniejszych impresjonistów świata. (Chociaż sam Renoir uważał czerń za królową koloru i rzeczywiście jest kilka obrazów, gdzie zaaplikował on ją znacznie – a mimo to niemal cała jego twórczość wydaje mi się  taka… nieczarna.) Nadmorska idylliczna posiadłość i ogród w jakim żyje i pracuje Renoir wraz ze swoimi kobietami i dwójką synów, pławi się wręcz w ciepłym świetle łagodnego słońca, zamieniając kinowy ekran w jeden wielki obraz godny skrzącego się wszystkimi kolorami tęczy malarstwa Renoira. Wprawdzie starzec może pieścić nagie kobiece ciało już tylko swoim okiem, to jednak pieszczota ta przenoszona jest i utrwalana przez niego na płótnie – każdym muśnięciem pędzla, które nadal jest pewne, gwałtowne i zdecydowane, tak jakby nadwyrężone zmysły szukały swojego zaspokojenia w nieśmiertelnej sztuce. W jednej z najbardziej czułych scen, dziewczyna obmywa bolące ręce starego malarza i kładzie głowę na jego ramieniu. „Za wcześnie i zbyt późno” – mówi wtedy Renoir. Lecz jego głos pozbawiony jest goryczy. Więcej w nim stoickiego spokoju i pogodzenia z porządkiem tego świata, bezlitośnie – ale i sprawiedliwie – wyznaczanym przez mijający (wszystkim tak samo) czas.

Zbyt wcześnie i za późno...

Zbyt wcześnie i za późno…

Nie, nie ma w tym filmie żadnej czułostkowości ani nawet sentymentalizmu. Nie ma grozy umierania ani przejmującego fatalizmu. Wprawdzie jest hedonizm – bo wymaga tego powierzchowność ludzkiej przyjemności – jasne kolory, które mogą być widoczne tylko w pełnym świetle i na powierzchni rzeczy. Ale jest to hedonizm pozbawiony śladów lubieżności – Eros jest tutaj łagodnym bożkiem, dzięki któremu ludzie mogą się obdarzać zmysłowa rozkoszą. Że nie ma głębi? Że jest to ledwie impresja? Ale kto wie, czy tak naprawdę najistotniejsze i najbardziej rzeczywiste nie jest to, co rozgrywa się w naszym – pełnym wrażliwości – imperium zmysłów? Wszak liczy się tylko ciało – i nawet nasza dusza formowana jest przez cielesne impulsy i nerwy – niejako „przez skórę”. (Czy naprawdę sądzisz, że na twoją duszę nie wpływają także hormony?)

Nie ma w świecie Renoira zbyt wiele miejsca na intelekt. Mistrz nie chce wiedzieć ani myśleć – mówi o tym wprost. Bo myślenie musiałoby go prędzej czy później doprowadzić do strefy cienia – ciemnej smugi, która pozostaje i gnębi człowieka kiedy zbraknie już światła. A dopóki świeci słońce – barwią się liście drzew i brzoskwinie, zaokrąglają kształty kobiecej piersi i ud – dopóty można to przenieść pędzlem na płótno i utrwalić piękno, jakim będą mogli zachwycać się ci, którzy pozostaną przy życiu.
Mrzonka? Złudzenie? A cóż nim nie jest?

Kobieta zredukowana do świetlnego refleksu na swojej nagiej skórze? Do koloru dojrzewającej brzoskwini nabrzmiałej słodkim nektarem? Do zapachu mokrych włosów? Uległa mężczyznom, którzy chcą z niej czerpać rozkosz – czy to cielesną, czy estetyczną. Kobieta – cicha wspólniczka iluzji jaką siły życiowe mamią ludzkie istoty, wikłając je w spisek knuty przez élan vital? Nie, nie… Kobieta jest tu nie tylko inspiracją, ale i promotorką samego życia – chce nawet wyreżyserować los młodego Jeana Renoira, syna Augusta, który – być może właśnie dzięki miłości do tej młodej dziewczyny, jednej z ostatnich modelek swojego ojca – zostanie w końcu jednym z najsłynniejszych twórców francuskiego kina. Dziewczyna wie jak rozegrać karty, które dała jej uroda i młodość, ale nie ma w jej postawie ani intencjach nic z podstępności czy wyrachowania kobiet, dla których ważniejsze jest okręcenie mężczyzny wokół swego palca, niż popchnięcie go w objęcia pełnego możliwości i obietnic świata. Innymi słowy: nie tylko inspiracja, ale i modus vivendi – nie tylko przyjemność, ale i pewnego rodzaju obowiązek rozwoju i egzystencji.
Dziewczyna dostarcza staremu malarzowi pretekstu dla tworzenia swojej sztuki, ale jest w tym raczej bierna – erotyzm między nimi jest erotyzmem platonicznym, świetlistą ale i mglistą atmosferą, którą razem mogą oddychać w bajecznych sceneriach śródziemnomorskiego edenu. Młody Renoir musi się już jednak liczyć z jej wolą – zgarnia z jej ciała rozkosz pełnymi garściami, miłosne soki wypija do dna, ale ma to swoją cenę: to co rodzi się między nimi, musi się już stać konkretem – życiem samym, na które kobieta chce mieć wpływ… i to może nawet decydujący.

Cézanne powiedział o Monecie: „To tylko oko, ale – mój Boże! – cóż to za oko!” To samo można chyba powiedzieć o tym filmie: „Renoir” to tylko powierzchnia, ale – Mon Dieu! – cóż to za powierzchnia! Na szczęście nie jest to tylko taka impresjonistyczno-rokokowa ładność – przyjemna dla oka powierzchowność martwych, choć przecież zwykle kolorowych natur. Jest w tym filmie, mimo wszystko, dostateczna ilość „mięsa” – i bynajmniej nie mam tu na myśli bardzo nieeleganckiego skojarzenia z kobiecym ciałem.

*

Młodość, miłość i pożądanie - pławiąc się w jasnym świetle słońca i kolorów

Młodość, miłość i pożądanie – pławiąc się w jasnym świetle słońca i w burzy kolorów

*

Komentarze 23 to “RENOIR – ŚWIATŁO NA KOBIECEJ SKÓRZE”

  1. Logos Amicus Says:

    Warto jednak podać kilka informacji o filmie: produkcja francuska (2012); reżyseria: Gilles Bourdos; w rolach głównych: Michel Bouquet (Auguste Renoir), Christa Theret (Andrée), Vincent Rottiers (Jean Renoir); muzyka: Alexandre Desplat.

    * * *

    Nie zaszkodzi też pokazać tu kilka ładnych kadrów z filmu:

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film2.jpg
    Chwytanie światła to dla Renoira jak trzymanie się życia

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-2.jpg
    W filmie wykorzystano talent znanego fałszerza sztuki Guy’a Ribesa

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-3.jpg
    Nagie kobiece ciało i bujne łono przyrody

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-4.jpg
    Czułość o zmierzchu

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-7.jpg
    Młodość, uroda, wdzięk… życie odradzające się w wiecznym kole narodzin, pożądania i śmierci

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-5.jpg
    Melancholia i piękno

    https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2013/05/renoir-film-6.jpg
    Światło we włosach

    * * *

    I na koniec zwiastun:

  2. Torlin Says:

    Muszę na to pójść.

  3. ulotna_wiecznosc Says:

    ,, Cóż za zadziwiające istoty owi Grecy. Ich życie tak było szczęśliwe, że wyobrażali sobie, iż bogowie poszukując dla siebie raju i miłości, schodzili na ziemię… Tak, ziemia była rajem bogów. – Oto co chcę malować. ”
    i
    ,,Dla mnie obraz musi być czymś przyjemnym, wesołym i ładnym, tak, ładnym! Jest dość przykrych rzeczy w życiu, abyśmy mieli jeszcze tworzyć więcej.”
    A.Renoir

    Zdecydowanie lubię francuskie kino :-)
    A tu swoją recenzją przygotowałeś iście wiosenną, majową i grecką ucztę dla oka i ducha:-)

    • Logos Amicus Says:

      Cytaty te bardzo odpowiadają atmosferze filmu.

      Renoir to przede wszystkim uczta dla oka. Ale przy okazji – dla duszy też się coś znajdzie ;)

      • ulotna_wiecznosc Says:

        Impresjonizm kojarzy mi się jeszcze z takim powiedzeniem : Wczoraj już było, jutro jeszcze nie nadeszło, jest dziś tu i teraz:-) ale przyznaję że moje fascynacje malarskie są już gdzie indziej:-)
        A tak w ogóle to na tego bloga trafiłam za sprawą Modiego. Pewnego letniego wieczoru w zeszłym roku obejrzałam film o Modiglianim i szukałam obrazów w sieci. :-)

        Logosie a czy widziałeś może film Lecha Majewskiego ,,Ogród rozkoszy ziemskich” ?
        Z filmów o malarzach chyba ,,Duchy Goi” M. Formana najbardziej mi się podobały z Natalii Portman.:-)
        Faktem jest że postać Francisco Goi nie jest tam najważniejsza. Jest ona obserwatorem wydarzeń.

        Szkoda ze nie ma naszych filmów o polskich malarzach.

        • Logos Amicus Says:

          Impresjonizm w dalszym ciągu mi się podoba, choć wolę bardziej post-impresjonizm. Nie przepadam ogólnie za Renoirem, ale są jego obrazy, które bardzo lubię i cenię. Podobnie jest z Monetem.
          „Ogród rozkoszy ziemskich” Majewskiego widziałem, ale z tego co pamiętam, to bardziej jest on o relacjach pewnej pary i ich pobycie w Wenecji. Swoją drogą, Majewski zrobił jeden z najbardziej niezwykłych filmów o malarstwie w historii kina. Chodzi mi o „Młyn i krzyż”. Polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią Bruegela (o filmie tym pisałem TUTAJ).
          Majewskiego zresztą poznałem przed laty osobiście. Bardzo ciekawy twórca.

          Rzeczywiście, nie mamy filmów o polskich malarzach. Czyży takie nieciekawe żywoty mieli? Mamy polskie filmy o naszych muzykach, poetach, pisarzach… ale o malarzach? (W tej chwili do głowy mi przychodzi tylko film o Nikiforze z niezapomnianą kreacją Krystyny Feldman; coś tam zrobiono o Witkacym – ale to bardziej pisarz i filozof niż malarz). Myślę, że ciekawym materiałem na film byłyby biografie Wyspiańskiego, Brata Alberta Chmielowskiego… może Podkowińskiego, Jacka Malczewskiego, Tamary Łempickiej… może nawet Grottgera czy Matejki?

  4. Simply Says:

    Faajna :)
    Też to chętnie obejrze, to musiało byc wyzwanie dla operatora. Michela Boqueta pamiętam z kryminałów Claude Chabrola z lat 60-70. To cieszy, że zapomniani francuscy aktorzy zaliczają takie comebacki w jesieni życia, jak Riva , a wcześniej Anne Girardot u Hanekego.

    Mój top dzieł o malarzach:
    Najlepszy film :
    – ,,Goya” Carlosa Saury ( zdjącia Vittorio Storaro )
    Najlepsza książka:
    – ,,Księżyc i Miedziak” Williama Sommerseta Maughama
    Najbardziej poszukiwany film:
    – ,,Vincent & Theo” ( Tim Roth w roli Van Gogha )

    • Logos Amicus Says:

      80-letni dzisiaj Boquet wykazuje zdumiewające podobieństwo do starego Renoira. Jeśli ktos jest dobnrym aktorem, to spokojnie można mu powierzyć ciekawą rolę w każdym okresie jego życia.

      Jest trochę dobrych filmów o malarzach. Z tego co w pierwszym rzędzie przychodzi mi do głowy, mogę wymienić film Eda Harrisa o Pollocku, rzecz o Basquiacie (ze scenariuszem naszego Lecha Majewskiego – reżysera nie pomnę). Dobry był film o Fridzie, Modiglianim, Munchu, niezły o Picassie (Ivory’ego), Klimcie, Lautrecu, Goi (Formana)…
      Bardzo mi się podobała „Dziewczyna z perłą” o Vermeerze…
      Pamiętam, że nie byłem zachwycony „Pasją życia”, gdzie Van Gogha grał Kirk Douglas.
      „Vincenta & Theo” Altmana widziałem ale niestety – sam nie wiem dlaczego – niewiele z tego filmu pamiętam – nawet tego, czy mi się podobał, czy nie.

      Wydawałoby się, że malarz to materiał na dobry film (bo zwykle były to postacie – indywidua barwne i nietuzinkowe), ale ta atrakcyjność jest nieco złudna – bo wbrew pozorom nie jest tak łatwo oddać na ekranie to, co jest istotą malarstwa (no, chyba że się ktoś bardziej zajmie osoba malarza, ale wtedy zdradza się przecież niejako jego sztukę).

  5. Pola Says:

    Światło, kolory i kobiety Renoira:

    Ból przeminął, piękno pozostało.

  6. ajar Says:

    Tak świetnie napisana recenzja (gratuluję), że już bym chciał obejrzeć ten film. Już, natychmiast… tylko nie wiem gdzie go znaleźć. Trudno. Poczekam. Zapisuję go więc na swojej liście do, koniecznie do obejrzenia.

    • Logos Amicus Says:

      Dziękuję za komplement dla recenzji. Tylko żeby się nie okazało, że podobała się ona bardziej, niż sam film ;)
      Lecz kto lubi malarstwo i kino nieśpieszne, mało „wystrzałowe” – to myślę, że Renoir się temu komuś spodoba.

      To jest obraz trochę taki niszowy – mało też rozreklamowany. Nie wiem, czy w Polsce był – albo będzie – wyświetlany w kinach. W Stanach mia bardzo ograniczoną dystrybucję – w Chicago można go było obejrzeć tylko w jednym kinie (i na Festiwalu Kina Europejskiego).

  7. Jo Says:

    przepiekne światło w kadrach i w Twoich słowach, to film, o którym nie miałam pojęcia, ale z przyjemnością się wybiorę i ze względu na Renoira, i na to światło, które kocham i na Twoję rekomendację ;)

  8. laudate44 Says:

    Temat chwytania życia w barwach i refleksach światła bardzo mi bliski. Sztuka jako recepta na przemijanie, stopniowe „chowanie pazurów” i osiągnięcie stanu łagodności.
    Piękne kadry. Pięknie opisałeś, Logosie. Pozdrawiam

    • Logos Amicus Says:

      Jest czas na dotyk, jest czas na spojrzenie…
      Swoją drogą nie wiem, czy Renoir był kiedykolwiek – nawet za czasów swojej młodości – drapieżny ;)
      (Zresztą, niemal wszyscy malarze zamieniali swoje pazury na pędzle ;) )

      Dziękuję i pozdrawiam

  9. Beata Rosiak Says:

    ale trafiłeś do mnie z tematem, bo…niedaleko jak dziś kartkując U.Eco pomyślałam jak dalece światło na skórze, w zagnieceniach tkaniny czy ślizgające się po konturach owoców, sprzętów potrafi oddać jakąś prawdę, odkryć tajemnicę czy też z dbałością o szczegóły skopiować rzeczywistość – jak w fotografii ;)

  10. avemi Says:

    każdy etap życia niesie ze sobą coś pięknego – twórczość jest jednym z wielu… :)

  11. Adrian Kraska Says:

    Modelka Anna jest kimś majestatycznym posągowym, to wejrzenie, te kształty, najsolidniejszy akt w dziejach. Mało postaci w sztuce tak przyciąga wzrok jak ona. Jakiś potężny magnetyzm w niej tkwi, że nie wiem. Trudno mi się z nią rozstać. Tę niezwykłość może tłumaczyć głębia barw.

  12. Lucyna Zarek Says:

    Muszę ten film obejrzeć. Moja fascynacja epoka impresjonizmu nie mija, to było mnóstwo książek – biografii malarzy tego okresu, sięgałam do historii i licznych opracowań twórczości impresjonistów. Według Renoira artyści tego okresu w większości malowali ulice, dziewczęta, portrety dam, Sekwanę, i paryskie bulwary. Twórca obrazu „Impresja – wschód słońca” Claud Monet zapoczątkował nazwę tego okresu.

    Piękna recenzja filmu , poruszająca , dla mnie będzie to film jako jeszcze jeden – po trosze dokument o Auguste Renoir i Jego malarstwie .

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Tak, Paryż fin de siècle’u i przełomów wieku to fascynujący temat, zawsze mnie interesował. Ten film jest nie tylko filmem o jednym z najsłynniejszych malarzy impresjonistów, ale przed wszystkim o ludzkich uczuciach poszukiwaniu sensu – i siebie samych. Poza tym jest to film bardzo zmysłowy – o urodzie obrazów, jakimi są filmowe kadry nie wspominając. Myślę, że film Panią nie rozczaruje.


Co o tym myślisz?