MIŁOŚĆ, POLITYKA I MIT – rozmowa o „Zimnej Wojnie”

.

.

Na „Zimną wojnę” sypią się nagrody, niedawno dostała ona trzy nominacje do Oscara, obecnie można go obejrzeć w amerykańskich kinach… Nic dziwnego, że postanowiliśmy ze Zbyszkiem Banasiem porozmawiać o tym filmie. Planowaliśmy nagrać rozmowę także o innych filmach, ale w ostatniej chwili postanowiliśmy skupić się na „Zimnej wojnie”, bo rzeczywiście było o czym gadać.

Zbigniew Banaś to najbardziej znany wśród amerykańskiej Polonii krytyk filmowy, jest on również tłumaczem, wykładowcą i znakomitym konferansjerem… Znamy się od wielu lat, dzielimy pasję do kina – on sam twierdzi, że ja (jeśli chodzi o publicystykę w tematyce filmowej) opanowałem pole „pisane”, on natomiast „mówione”. To chyba słychać w naszej rozmowie, bo Zbyszek przed mikrofonem czuje się niezwykle swobodnie, ja natomiast muszę przełamywać własną tremę, gdyż nie mam w tych występach radiowych większego doświadczenia. Mimo to, mam nadzieję, że nasza rozmowa może kogoś zainteresować i wciągnąć.

*

Nagrania można wysłuchać na SoundCloud lub YouTube:

.

.

.

.

Moją recenzję „Zimnej wojny” można przeczytać TUTAJ.

.

Komentarzy 9 to “MIŁOŚĆ, POLITYKA I MIT – rozmowa o „Zimnej Wojnie””

  1. Kinga Modjeska Says:

    Ona – urodziwa wiejska solistka, On – muzyk intelektualista, i ich ,,miłość”. A może raczej tylko dysfunkcyjny związek kochanków. Rozumiem realia w jakich przyszło im żyć, natomiast ich wyborów (nie mających nic wspólnego z tymi realiami) już zrozumieć nie mogę.

    Drogi Stanisławie, po obejrzeniu filmu zgadzam się z tobą w 100 %. Ubolewam, iż obraz Pawlikowskiego, którym zachwycają się niemalże wszyscy, pozostawia mnie zupełnie obojętną. Niestety nie może być inaczej, przy tak niewiarygodnej fabule.

    Estetycznie to momentami genialny obraz. Niezwykle barwne biało – czarne kadrowanie! Porywająca, ilustrująca przebieg całości muzyka!
    Pod pozorem prostoty miała skrywać się wielopłaszczyznowa konstrukcja, prowadzona przez reżysera brawurowo, aczkolwiek pewną ręką. Niestety główna bohaterka filmu czyli ,,MIŁOŚĆ”, gdzieś się w tych założeniach zawieruszyła.

    ,,Dramat bez dramaturgii. Miłość bez miłości (…)” chyba tak pisałeś w jednej ze swoich recenzji na temat ,,Zimnej wojny”.

    … Kulą w płot porównanie tych bohaterów do najsłynniejszych kochanków Szekspira.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Czym innym jest nasza wiara w mit Miłości, czym innym jej realne spełnienie – sprawdzenie się w życiu. Obawiam się, że ci, którzy się zachwycili „Zimną wojną” i zobaczyli w niej Wielką Miłość („Miłość przez wielkie M” – jak mówił Zbyszek), to zobaczyli to, co sami chcieli zobaczyć, a nie to, co było w rzeczywistości. Bo tak naprawdę był to właśnie dysfunkcjonalny związek bez krzty dojrzałej miłości – tak toksyczny, że skończył się dla nich samobójstwem.

      Ale nawet ukazując na ekranie taki związek, można z tego zrobić dobry film. W moim odczuciu to się Pawlikowskiemu do końca nie udało, więc ta cała historia wydała mi się nieprzekonywująca a nawet pretensjonalna.

  2. Marianna Huszaluk Dzis Says:

    Często nie rozumiemy czyjejś miłości, “zachowanie jest niezrozumiale, wkurzające…”
    Ale to właśnie jest Miłość..!!!
    Pawlikowski wiedział co robi..
    A skoro o tym filmie tyle się mówi to znaczy, że jest Dobry, Genialny… Właśnie tak ma być.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      No cóż, mamy chyba inne pojęcie miłości. Dla mnie emocje i uczucia, które nie prowadzą do zjednoczenie dwojga ludzi – czyli właśnie do zrozumienia siebie (porozumienia, zgody…), poczucia jedności i łączności, poszanowania, bezpieczeństwa i zaufania (a tego wszystkiego nie było w relacji bohaterów „Zimnej wojny”), nie są miłością. Im więcej myślałem o historii tego związku, tym bardziej on mi się wydawał dziwny, toksyczny a nawet absurdalny.
      Wydaje mi się – jeżeli już traktujemy poważnie zakończenie (które nota bene według mnie jest bardzo pretensjonalne) – że ta para zabiła się dlatego, że im zupełnie w życiu nie wyszło, a nie z powodu wielkiej miłości do siebie. (Gdyby ta miłość rzeczywiście była wielka i prawdziwa, to oni by się ze sobą połączyli – bo mieli po temu niejedną okazję, wbrew czasom, w jakich żyli – a nie zabili.)

      • Marianna Huszaluk Dzis Says:

        ale to jest pańskie pojecie miłości i tylko Pańskie.
        Z całym szacunkiem Panie Stanisławie
        – pisze Pan “dla mnie”….
        Miłość może mieć wiele kolorów i wiele smug…Gdyby Pawlikowski pokazał cukierkową miłość zapewne nie byłoby takiego zainteresowania.
        Owszem my chcemy miłości pięknej,
        lecz niestety …
        często jest ona niezrozumiała dla nas, bez sensu, uboga, nienormalna, chora, schizofreniczna
        ale ona jest fascynująca poprzez inność,
        Dlatego powstał film..

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Czy na pewno jest to TYLKO moje pojecie miłości?
          Czy zatem to, w jaki z kolei Pani pojmuje miłość, nie jest Pani pojęciem – i tylko Pani?

          Mnie nie chodziło o to, by Pawlikowski pokazał „cukierkową” miłość. Nie przeszkadza mi również to, że związek, który on ukazał na ekranie (no dobrze: możemy się umówić, że była to „miłość”) był dziwny, toksyczny i w końcu destrukcyjny. Ja tylko uważam, że on to przedstawił (filmowo) w sposób, który mnie nie przekonywał (starałem się to uzasadnić w mojej recenzji) – m.in, wskutek (moim zdaniem) wadliwego scenariusza i nadmiernej estetyzacji obrazu przy jednoczesnym nie sprawdzaniu się fabuły. (Tak więc – chodzi mi tu bardziej o filmowy warsztat, niż o psychologię miłości).

  3. Jula :D Says:

    Podobno Pawlikowski opowiedział tym filmem historię swoich rodziców, którzy się schodzili i rozchodzili, a na koniec, gdy on już jako dorosły człowiek robił jakiś reportaż dla BBC w Pradze, jego rodzice popełnili samobójstwo.
    Może znając tę historię inaczej się widzi ten film. No ale nie każdy widz musi znać.
    Nominacje są trzy, czy uda się i tym razem sięgnąć po Oskara ?

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Może nie tyle opowiedział, co inspirował się nią przy pisaniu scenariusza. Nie znam bliżej tego, co działo się między rodzicami Pawlikowskiego. To co pisałem i mówiłem o „Zimniej wojnie” dotyczyło tego, co zobaczyłem na ekranie.
      To samobójstwo wydało mi się wręcz absurdalne – i nie mogłem uwierzyć w to, że oni się zabili z miłości. Według mnie oni zabili się dlatego, ze mieli poczucie zmarnowanego życia (a dlaczego zabili się prawdziwi rodzice Pawlikowskiego – i czy rzeczywiście się zabili – to tego nie wiem).

      Myślę, że tam gdzie „Zimna wojna” konkuruje z „Romą” (a jest tak w każdej z kategorii, w jakich jest nominowana) Oscary dostanie „Roma”.

  4. OSCARY 2019, czyli co jest grane? | WIZJA LOKALNA Says:

    […] została opublikowana nie tylko na mojej stronie autorskiej, ale i w prasie polonijnej. Długą rozmowę na temat „Zimnej wojny” przeprowadziłem również ze znanym krytykiem filmowym Zbigniewem Banasiem (jej fragmentu można […]


Co o tym myślisz?