LUDZIE I BOGOWIE ZAKLĘCI W KAMIENIU (Muzeum Archeologiczne w Stambule)

.

Sarkofag Aleksandra (fot. Stanisław Błaszczyna)

Sarkofag Aleksandra – scena polowania na lwy

.

        Muzea. To, co dla kogoś jest synonimem nudy, dla kogoś innego może być czymś fascynującym. Nieraz zastanawiałem się nad tym, skąd się bierze u niektórych ludzi awersja do tego, by wstąpić do muzeum, obejrzeć znajdujące się tam eksponaty czy obrazy. Czy wynika to tylko z tego, że nie jest się zainteresowanym historią, malarstwem i sztuką? A nie jest się tym zainteresowanym, bo uważa się to za wiedzę bezużyteczną?
Ile w tym umysłowego lenistwa, a ile przytłoczenia przez przyziemność życia naszego powszedniego? Mało to mamy utrapień i bodźców wszelakich na co dzień? Po co jeszcze szukać nie wiadomo czego w budynkach pełnych rzeczy z zamierzchłej przeszłości, poustawianych w rządkach, popowieszanych na ścianach, leżących w oszklonych gablotach… Zastygły gdzieś w odległej przeszłości, duch dawno się z nich ulotnił – stały się niczym innym, jak pozbawionym życia rudymentem cywilizacji, która już dawno się „zwinęła” i odeszła do lamusa. Muzealne zimno i struchlała sztywność; pachnąca naftaliną strupieszałość i kopalny anachronizm.

Przed fasadą Muzeum Archeologicznego w Stambule - fot. Anna Błaszczyna

Fasada Muzeum Archeologicznego w Stambule (fot. Anna Błaszczyna)

      Mam nadzieję, że ten osobliwy wstęp zostanie mi wybaczony – piszę go tak pół żartem, pół serio – po trochu prowokacyjnie, może nieco z sarkazmem – bo z niechęcią do muzeów spotykałem się w mojej (odbywającej się w zamierzchłej przeszłości) pracy przewodnika dość często. Może więc jest to pewien rodzaj odwetu?

* * *

       Muszę się przyznać, że od dziecka czytałem wszystko, co mi wpadło w ręce, i to takimi seriami: a to kryminały, a to książki podróżnicze, a to historyczne… zanim nie usidlili mnie Lem, Dostojewski, Camus i im podobni. Gdzieś tak w VI – VII klasie szkoły podstawowej zatopiłem się w książkach o odkryciach archeologicznych (moją „biblią” stała się wtedy praca Cerama „Bogowie, groby i uczeni”) i – co tu kryć! – zakochałem się w archeologii do tego stopnia, że postanowiłem zostać – jakże by inaczej! – archeologiem. Lecz, niestety, już wtedy przeczuwałem, że jest to tylko chłopięce marzenie, nad czym zresztą bardzo ubolewałem.
I pewnie dlatego – być może w ramach rekompensaty – w czasie moich podróży nie unika(łe)m wizyt w muzeach i galeriach sztuki. Wręcz przeciwnie: zawsze znajdowały się one na najwyższych miejscach listy moich podróżniczych celów.
Podobnie sprawy się miały z Muzeum Archeologicznym w Stambule, o którym właśnie chcę parę słów napisać, ilustrując to garścią zrobionych tam przeze mnie zdjęć.

* * *

        Gdzieś już napisałem, że już tylko samo muzeum w Stambule byłoby wystarczającym powodem do tego, aby się wybrać do tego miasta. Z kolei, wystarczającym powodem, aby złożyć w tym muzeum, mógłby być tylko jeden jego eksponat, jakim jest wspaniały (mający prawie 2 i pół tysiąca lat) Sarkofag Aleksandra, pochodzący z królewskiej nekropolii w Sydonie. A przecież są tam jeszcze setki prawdziwych skarbów sztuki antycznej (cała kolekcja liczy ponad 1 mln. eksponatów), których jednak (ze zrozumiałych) względów nie jestem w stanie tu wymieniać. Niektóre z nich – próbkę niejako – można zobaczyć we wspomnianej już galerii zdjęć.

        Muzeum funkcjonuje już od 1891 roku, a jego twórcą jest „ojciec tureckiej archeologii” Osman Hamdi Bey – postać niezwykle ciekawa: wybitny malarz (kształcił się w Paryżu pod okiem m.in Gérôme’a), znawca sztuki i intelektualista, założyciel pierwszej akademii sztuk pięknych Imperium Osmańskiego. Pełnił już wysokie funkcje państwowe (dyrektor Muzeum Imperialnego), kiedy w 1887 r., na wieść o odkryciu w Sydonie (dzisiejszy Liban) nekropolii, zorganizował ekspedycję, która zajęła się tam wykopaliskami. Hamdi Bey ze swoją ekipą podeszli do tego w sposób metodyczny i naukowy, co w tamtym czasie było w państwie Osmanów czymś pionierskim. Nie wiem, czy to akurat tłumaczy londyńskie pismo „The Times”, które odnosząc się do tego odkrycia, wezwało do „natychmiastowego przedsięwzięcia wszelkich środków, by zabezpieczyć skarby i zapobiec temu, by dostały się w ręce wandali Turków”. Oczywiście, wzorem wcześniejszych praktyk oczekiwano, że wszelkie znaleziska archeologiczne powinny znaleźć się w rękach „dobrych”, za jakie uważano ręce przedstawicieli Europy Zachodniej. Szczęściem, Hamdi Bey był człowiekiem takiego formatu, że zmienił to nastawienie, okazując się kimś kompetentnym i odpowiedzialnym. Podobno, kiedy trafił do niego artykuł z „The Times” odburknął pod nosem: „Ja już im pokażę tureckich wandali!”.
Tak więc Hamdi Bey pojechał ze swoimi ludźmi do Sydonu i przywiózł stamtąd aż 18 sarkofagów (a było to wyzwanie logistyczne nie lada!), wśród których znalazły się prawdziwe arcydzieła antycznej sztuki funeralnej. Kolekcja ta była zaiste imponująca, bogata do tego stopnia, że jeszcze tego samego roku zdecydowano się na konstrukcję nowego budynku, który mógłby pomieścić całe znalezisko. Notabene zaprojektowano go na wzór (głównie) Sarkofagu Płaczek, mającego formę greckiej świątyni, z fasadą ozdobioną kolumnami jońskimi. Oddano go do użytku w 1991 r. Co ciekawe, przybytek ten nazwano wówczas Muzeum Sarkofagów, co świadczy tylko o doniosłości znaleziska z sydońskiej nekropolii.

Sarkofag Płaczek - fot. Stanisław Błaszczyna

Sarkofag Płaczek

.

       Wśród wydobytych spod ziemi sarkofagów wyróżniały się zdecydowanie trzy: tzw. Sarkofag Licyjski, Sarkofag Płaczek oraz najwspanialszy z nich wszystkich Sarkofag Aleksandra. Jeśli ktoś myśli, że ten ostatni zawdzięcza swą nazwę temu, iż przeznaczony był do tego, by na wieki wieków spoczęło w nim ciało Aleksandra Wielkiego, to jest w błędzie (próbowano nawet w początkach jego sławy korygować ten sąd, ale popularna wyobraźnia do tej pory okazuje się silniejsza). Nazwę swą sarkofag zawdzięcza przede wszystkim temu, że – jak się przypuszcza – postać Aleksandra jest ukazana w co najmniej jednej ze scen walk utrwalonych na reliefach zdobiących jego boczne ściany. (Podobno poznać go można po czapce z głowy lwa, jaką czasem przywdziewał). Najprawdopodobniej przedstawiają one bitwę pod Issos, w której Aleksander Macedoński pokonał Persów, dzięki czemu mógł przyłączyć ich imperium do własnegio. Oprócz scen walk wyrzeźbiono także sceny polowań: widzimy jak Macedończycy pospołu z Fenicjanami i Persami (sic!) zabijają lwa, jelenia i pumę.

       Jeśli chodzi o poziom artystyczny i precyzję wykonania, to sarkofag ten jest niewątpliwym arcydziełem – i dotyczy to nie tylko trójwymiarowych rzeźb na ścianach bocznych i na pokrywie, ale też jego architektonicznej formy – doskonałych proporcji i przepięknych fryzów. Oczywiście mamy tutaj ewidentny wpływ sztuki greckiej, w którą były zapatrzone elity fenickie, zwłaszcza po podbiciu Sydonu przez Persów, a następnie przez Greków w V i IV w. p.n.e. Interpretacja tego, co znajduje się na sarkofagu jest oczywiście sprawą otwartą i hipotetyczną, jednak zgodnie z konsensusem większości badaczy, sarkofag pochodzi z 312 r., a wykonano go na zamówienie niejakiego Abdalonymusa, którego na tron króla Sydonu wyniósł sam Aleksander Wielki po wygranej bitwie pod Issos.

Sarkofag Aleksandra (fot. Anna Błaszczyna)

Sarkofag Aleksandra (fot. Anna Błaszczyna)

.

       Doskonale zachowany jest też Sarkofag Płaczek, który znaleziono w tej samej komorze grobowej, co Sarkofag Aleksandra. Również ma kształt świątyni jońskiej. Jego zewnętrzne ściany zdobi relief, na którym – między kolumnami – widzimy 18 pogrążonych w żałobie kobiet. Każda z nich przedstawiona jest inaczej – w innej pozie i z indywidualnie określonym charakterem. Kobiety najprawdopodobniej pochodzą z haremu króla Abdasharta I (gr. Straton I), który władał Sydonem w latach 365 – 352 p.n.e. Uważa się, że to właśnie jego pochowano w tymże sarkofagu. Bardzo ciekawy jest fryz umieszczony na pokrywie skrzyni, ukazujący pogrzebową procesję, z której można sporo wyczytać, jeśli chodzi o zwyczaj i charakter ceremonii królewskiego pochówku.

       Ciekawe połączenie sztuki greckiej (reliefy i fryzy) i perskiej (kształt) widzimy w Sarkofagu Licyjskim, najstarszym z całej tej trójcy najcenniejszych skrzyń grobowych w stambulskiego muzeum. Wykonano go w V w. p.n.e., a posłużono się do tego celu doskonałej jakości (nieskazitelna biel, czystość i przejrzystość, dzięki której światło może przenikać kamień na głębokość 3 cm) marmurem pochodzącym z leżącej na morzu Egejskim wyspy Paros (notabene z tego samego marmuru wyrzeźbiono również m.in. słynne posągi Wenus z Milo i Nike z Samotraki). W sarkofagu tym zwraca zwłaszcza uwagę ostrołukowa pokrywa z wyrzeźbionymi na niej przepięknymi postaciami greckich Sfinksów. Te umieszczano na grobowcach zwykle po to, by odstraszały rabusiów, jednak mnie ich twarze wręcz zauroczyły swoją niebywałą urodą.

Sarkofag Licyjski

Sfinksy Sarkofagu Licyjskiego

.

       Tak, jak niemal wszystkie groby starożytności, również sarkofagi z Sydonu były obrabowane z wszystkiego, co się w nich znajdowało, a co mogło mieć jakąś wartość dla złodziei. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak wielką i niepowetowaną jest to dla nas stratą. Pozostały w nich tylko ludzkie zwłoki i drobne przedmioty – a to sprzączka z brązu, a to jakiś garnek… Na szczęście nie zdewastowano samych sarkofagów, dzięki czemu możemy mieć dzisiaj wgląd w to, jakim mistrzostwem wykazywali się rzeźbiarze przed tysiącami lat.

       Cóż, jeśli chodzi o zbiory Muzeum Archeologicznego w Stambule, to – jak widać – uwagę w tym artykule poświęciłem właściwie tylko samym sarkofagom, a i tak mam wrażenie, iż jedynie zarysowałem ten temat. Ale przecież nie ma to być jakaś rozprawa naukowa, a tylko próba podzielenia się z ewentualnymi Czytelnikami mojego wpisu częścią mojej wiedzy i wrażeń wyniesionych z wizyty w tym niezwykłym miejscu, którego według mnie nie można pominąć w swoim itinerary zwiedzania stolicy Turcji. Do tej pory napisałem już o słynnym meczecie/kościele Hagia Sophia (tekst ten można znaleźć TUTAJ) oraz (znajdującym się w bliskim sąsiedztwie Muzeum) Pałacu Topkapi (TUTAJ). Ilustruję to wszystko zdjęciami, które – mam taką nadzieję – jeszcze bardziej przybliżają te fascynujące miejsca, umożliwiając lepsze ich wyobrażenie. Poniżej można obejrzeć próbkę z bogatej kolekcji Muzeum Archeologicznego, wśród której znajdują się głównie antyczne rzeźby greckie i rzymskie, jak również artefakty znalezione w ruinach Troi.

      Tak się niestety złożyło, że kiedy byłem w Stambule, zamknięte były dwie pozostałe części Muzeum Archeologicznego, jakimi są Muzeum Starożytnego Wschodu (najbardziej żal mi było tego, że nie mogłem zobaczyć oryginalnych segmentów słynnej babilońskiej Bramy Isztar) oraz Muzeum Sztuki Islamskiej (remont, transpozycja zbiorów). Chociaż w tym głównym gmachu, w którym byłem, obejrzałem tak bogate zbiory, że i tak nie byłbym w stanie tego dnia przyjrzeć się bliżej temu, co było w innych budynkach, tym bardziej, że funkcjonujące w nich muzea uważane są za odrębnie instytucje.
Może jednak dotrę tam następnym razem… nawet jeśli to ma się odbyć w innym wcieleniu?

* * *

G   A   L   E   R   I   A

.

Muzeum Archeologiczne (fot. Stanisław Błaszczyna)

Trzydzieści wieków patrzy na nas – w Muzeum Archeologicznym w Stambule

.

.

Muzeum Archeologiczne (fot. Stanisław Błaszczyna)

Marmurowe posągi. Od lewej: Kornelia Antonia (II w. n.e.), grecka bogini Tyche (II w. n.e.) i Atena (kopia greckiego oryginału z V w. p.n.e.)

.

.

Muzeum Archeologiczne (fot. Stanisław Błaszczyna)

Gigantomachia – Atena walcząca z Trytonami (II w. n.e.)

.

.

Muzeum Archeologiczne (fot. Stanisław Błaszczyna)

Korona ze złota – Izmir (III w. p.n.e.)

.

.

Sarkofag Aleksandra - scena walki (fot. Stanisław Błaszczyna)

Sarkofag Aleksandra – scena walki (bitwa pod Issos)

.

.

Muzeum Archeologiczne (fot. Stanisław Błaszczyna)

Sarkofag Aleksandra – scena polowania na pumę

.

.

Aleksander Wielki walczący z Persami

* * *

.

.

© ZDJĘCIA WŁASNE

.

Komentarze 3 to “LUDZIE I BOGOWIE ZAKLĘCI W KAMIENIU (Muzeum Archeologiczne w Stambule)”

  1. torlin Says:

    Ja to jestem absolutnym wariatem na punkcie galerii malarstwa, potrafię specjalnie polecieć do konkretnego miasta tylko po to, aby pójść do galerii. Muzea archeologiczne ciekawią mnie w sposób umiarkowany. Na drugim miejscu są wszelkie obiekty kultu religijnego, jako niewierzący zwiedzam wszystkie klasztory, kościoły, monastyry, dostępne meczety, staję zadumany przy przydrożnym Chrystusie Frasobliwym.
    Byłem ostatnio (i wyciągnąłem całą rodzinę – sukces) na pokazie Grobowca Tutanchamona. Ja wiem, że to jest kopia, ale odwzorowana tak, że odróżni to tylko specjalista. Muszę powiedzieć, że dwie (z moich czterech wnuczek) były zachwycone.
    Stasiu, wszystkiego najlepszego dla Ciebie i całej Twojej Rodziny.


Co o tym myślisz?