ODE IN THE GARDEN OF EDEN (z ciotkami w ogrodzie mojego dzieciństwa)

.

.

ODE IN THE GARDEN OF EDEN

.

Nobody was dying at that time

– quite the opposite

scent of new life was everywhere

gardens were bustling with harmless bees

spreading pollen and trading nectar for honey

And aunts smiled at me, beaming with joy

right from their ripe, strong but delicate bodies

.

Life was magical and full of mysteries

sun was bright and shining all around shadows

but secret knowledge laid in plain view

and was known to all creation

.

Leaves of grass and crowns of flowers

Aunts’ dresses blended with their beauty

none of them knew the sound of silence

There were no ends, only beginnings

and the Earth stood still with Happiness

rambling across the Universe

like an Ode to invisible God

greydot.

.

Niedawno – za sprawą mojej kuzynki – światło dzienne ujrzało wiele fotografii z zamierzchłej przeszłości. Nigdy ich do tej pory nie widziałem, mimo że na wielu z nich utrwalona została moja skromna osoba w postaci jeszcze skromniejszego chłopięcia dość marnej posturki, jakim byłem 100 lat temu. Uśmiechnąłem się widząc siebie w wersji miniaturowej i szczenięcej – w śmiesznych, bezlitosnych dla mojej godności ubrankach – ale serce zabiło mi mocniej na widok bliskich mi osób, zwłaszcza tych, których wśród nas już nie ma.

Większość z tych zdjęć nie była dobrej jakości (ale przecież nie na tym polega ich wartość dla mnie). Te, które prezentuję w tym wpisie, poddałem pewnej restauracji, starając się zachować ich autentyczny charakter. Jak widzę utrwaliły one one szczęśliwe chwile spędzone z moimi ciotkami (Elżbietą, Ireną i niestety nieżyjącą już Dagmarą) na trawie w ogrodzie moich dziadków.

Zamieściłem je na mojej stronie facebookowej (nie wiedząc nawet o tym, że właśnie rozpętała się na FB szalona akcja pokazywania swoich zdjęć z dzieciństwa), a wśród komentarzy jakie się pod nimi pojawiły, znalazł się również wpis Agnieszki S., która stwierdziła, że fotografie te przypomniały jej wiersz Zagajewskiego „Moje ciotki”, dołączając go (w wersji angielskiej) do swojego komentarza. To wszystko zainspirowało mnie do skreślenia kilku słów „od siebie”, czego rezultat widoczny jest powyżej (w komentarzach do tego posta zamieszczam zarówno tłumaczenie – niestety, niezbyt chyba udane – mojego wiersza na język polski, wiersz Zagajewskiego, jaki i jego angielskie tłumaczenie, które przesłała Aga.

greydot

 

.

Komentarzy 27 to “ODE IN THE GARDEN OF EDEN (z ciotkami w ogrodzie mojego dzieciństwa)”

  1. Stanisław Błaszczyna Says:

    Tłumaczenie na język polski:

    ODA W RAJSKIM OGRODZIE

    Nikt wtedy nie umierał
    wręcz przeciwnie –
    Nowym życiem pachniało wszędzie
    w ogrodzie roiło się od niewinnych pszczół
    rozsiewających pyłki, zamieniających nektar w miód
    A ciotki uśmiechały się do mnie pełne radości
    Promieniującej z ich dojrzałych,
    Silnych, ale i delikatnych ciał

    Życie było magiczne i pełne tajemnic
    Słońce oświetlało wszystko omijając cienie
    lecz wiedza tajemna była widoczna
    i znana wszystkim stworzeniom

    Źdźbła trawy i korony kwiatów
    Sukienki ciotek zlewały się z ich pięknem
    żadna z nich nie znała brzmienia ciszy
    nie było końców, tylko początki
    ziemia się zatrzymała, ale Szczęście
    wędrowało z echem przez Wszechświat
    jak Oda do niewidzialnego Boga

    * * *

    Wiersz Zagajewskiego „MOJE CIOTKI”:

    Zawsze zajęte tym, co nazywały
    praktyczną stroną życia
    (teorią interesował się Platon),
    po łokcie zanurzone w meblach,
    w pościeli, w ogrodach kuchni i spiżarni,
    nie zapominały o woreczku z lawendą,
    który zamieniał szafę z bielizną w łąkę.

    Praktyczna strona życia,
    tak jak nieoświetlona twarz Księżyca,
    nie była wolna od tajemnic;
    gdy zbliżało się Boże Narodzenie
    życie stawało się wyłącznie praxis
    i mieszkało przez moment w korytarzach,
    chroniło się w walizkach, w neseserach.

    A gdy ktoś umierał, co niestety
    zdarzało się nawet w naszej rodzinie,
    moje ciotki zajęte były intensywnie
    praktyczną stroną śmierci
    i zapominały wtedy o lawendzie,
    która pachniała bezinteresownie, szaleńczo,
    pod ciężkim śniegiem prześcieradeł.

    * * *

    Tłumaczenie wiersza Zagajewskiego „Moje ciotki” ma język angielski:

    Always caught up in what they called
    the practical side of life
    (theory was for Plato),
    up to their elbows in furniture, in bedding,
    in cupboards and kitchen gardens,
    they never neglected the lavender sachets
    that turned a linen closet to a meadow.

    The practical side of life,
    like the Moon’s unlighted face,
    didn’t lack for mysteries;
    when Christmastime drew near,
    life became pure praxis
    and resided temporarily in hallways,
    took refuge in suitcases and satchels.

    And when somebody died–it happened
    even in our family, alas–
    my aunts, preoccupied
    with death’s practical side,
    forgot at last about the lavender,
    whose frantic scent bloomed selflessly
    beneath a heavy snow of sheets.
    Don’t just do something, sit there.
    And so I have, so I have,
    the seasons curling around me like smoke,
    Gone to the end of the earth and back without sound.

    (tłum. Clare Cavanagh)

  2. Jula :D Says:

    Tak, teraz przegląda się tę stare zdjęcia jak z innej epoki… bo to chyba z innej epoki ?… 😉
    Choć do głowy mi nie przyszło, że przyjdzie mi żyć w czasie „zarazy”.
    I zaraz jakże aktualną stałą się książka włoskiego pisarza z czasów renesansu G. Boccaccia pt. „Dekameron”.
    Pozdrawiamy trzymam się zasady, co nie zabije to wzmocni. 😊

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Od strony biologicznej – jako gatunek – Homo sapiens się wzmocni – umierają (w ogromnej większości) ludzie starzy i chorzy. Ci co przeżyją, nabiorą odporności na wirusa.
      Od strony ekonomicznej, cywilizacyjnej i kulturowej – ta epidemia na pewno zmieni świat, w którym żyjemy. Nikt nie wie teraz w jaki sposób – nie wiadomo jakie będą konsekwencje tej pandemii. Ale wszystko wskazuje na to, że mogą być one kolosalne.

  3. małgosia Says:

    A ja wciąż i nadal chcę wierzyć, że będziemy umieli dostrzegać piękno świata, natury, sztuki, człowieka, a życie będzie magiczne i pełne tajemnic, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. Bezgranicznie naiwna Gośka

  4. Marta Kaminski Says:

    Jakie cudne zdjęcia. Zazdroszczę ludziom, że mają takie piękne zdjęcia z dzieciństwa/młodości. Ja mam tylko kilka :(

  5. Małgorzata Kwiatek Says:

    Prawdziwa Arkadia….. Sielska, anielska kraina dzieciństwa, do której możesz wracać tylko myślą…. Szczególnie pociągająca w czasach zarazy, gdy nie tylko czas, ale i ta przestrzeń jest niedostępna….

  6. Anna Dolecki Says:

    Ale to było fajnie leżeć tak w ogrodzie, opychać się “papierówkami” i agrestem… a teraz ?
    Teraz mamy co wspominać.

  7. Marta Wilczynska Says:

    Piękne, naturalne zdjęcia, świetny motyw do akwareli …

  8. Marysia Puchalska Says:

    To ostatnie zdjęcie podpisałabym „Szaleństwo na trawie z Cioteczkami”.
    Wszystkie trzy są mi bliskie i znane, choć Dagmary już nie ma wśród Nas, to wspomnienia pozostały.

    Mały Staś uroczy, nic dziwnego,że był tak szczęśliwy i rozbawiony.
    To On – Wielkie szczęście Mamy i Taty oraz całej Rodziny.
    No i te spodenki w kropeczki – super!

  9. Ela Says:

    Dagmara? Wow, Twoja Babcia (bo nie sądzę, że Dziadek miał w tym temacie coś do powiedzenia ) jak na tamte czasy miała fantazję :)

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      To była żona mojego wujka.
      Z tego co wiem, Dagmara to imię pochodzenia skandynawskiego.

      • Ela Says:

        Kto Ci przycinał tę grzywkę ?

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Na pewno nie fryzjer ;)

        • Ela Says:

          W tym dziwnym czasie telefon zaśmieca mi masa spamu, niektóry, mimo że wulgarny jest trafny i rozbrajający. Ponieważ reagujesz „od ręki” to pasuje mi to: „pierwszy raz w życiu możesz uratować świat nicnierobienim i siedzeniem przed kompem, więc nie s/z…… tego :)

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Są jeszcze książki, filmy i muzyka. Jeżeli czytasz, oglądasz i słuchasz, to nie jest „nicnierobienie”. Zwłaszcza jeśli usiłujesz dokończyć… 800-stronicowe „Księgi Jakubowe” Tokarczuk ;) (Z jej opowiadaniami poszło mi dość łatwo )

        • Ela Says:

          Zaczęłam je czytać na długo przed tym, gdy zaczęto przebąkiwać o nagrodzie – nie dokończyłam ich. Powodu już nie pamiętam, ale skoro nie dokończyłam, tzn., że w tamtym momencie mojego życia było mi z nimi zwyczajnie nie po drodze i je sobie darowałam. Samo życie, nic na siłę.

          Czytam, pedałuję godzinami, robię masę rzeczy, które świadczą o tym, że jestem stuprocentowym nierobem :)

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Chciałbym coś napisać o „Księgach Jakubowych” – ale z dala od tych wszystkich miazmatów, które się wokół Tokarczuk nagromadziły, zwłaszcza po otrzymaniu nagrody Nobla i w związku z jej niefortunnymi wypowiedziami na temat Polaków.
          Przekazać moje doświadczenie tej lektury – abstrahując od jakiejkolwiek sympatii, a zwłaszcza antypatii wobec autorki (po prawdzie to nie odczuwam ani jednego, ani drugiego).
          Nie wiem, może mi się jeszcze uda to zrobić (choćby tylko dla uporządkowania myśli na ten temat) – zostało mi jakieś 250 stron.
          Ale już teraz wiem, dlaczego mi się ta książka niezbyt podoba, choć pod pewnymi względami jest to jednak pozycja wybitna.

  10. Mike Sikora Says:

    Love this pictures. ❤️
    Wspaniałe zdjęcia i tylko szkoda, że czas i ludzie przemijają, zostają tylko nostalgiczne wspomnienia.

  11. Maria Drzewicka Says:

    Pani Dagmara uczyła mnie Geografii w podstawówce. Mile ją wspominam…


Dodaj odpowiedź do Stanisław Błaszczyna Anuluj pisanie odpowiedzi