PLUSKWY A SPRAWA POLSKA

Nocny nalot ABW na redakcję WPROST

nocne zmiany

.

Paradoksem jest to, że ci wszyscy podsłuchani politycy mówili prawdę. Ale ta prawda ich nie wyzwoli, wręcz przeciwnie: najprawdopodobniej wysadzi ich z siodła…
I już skompromitowała.

Problemem nie jest więc to, że oni powiedzieli prawdę, tylko, że sprawowali swoje urzędy, jakby prawda była zupełnie inna. Jeśli minister Sikorski uważał, że to jest źle, żeby „robić laskę” Amerykanom, to powinien starać się zmienić politykę zagraniczną państwa tak, żeby Polska nie przypominała dziwki obciągającej pytę Wuja Sama. A jeśli nie był w stanie zapobiec tej politycznej felacji, to po prostu powinien podać się do dymisji, a nie robić za alfonsa. Ale tak postąpiłby człowiek, który ma klasę, honor, dumę a nie taki, który jest typowym reprezentantem polskiej klasy politycznej – która, jaka jest, to każdy teraz zobaczył i usłyszał.

Podobnie jest z ministrem spraw wewnętrznych B. Sienkiewiczem, którego trafne diagnozy („polskie państwo praktycznie nie istnieje”; inwestycje rządowe, to nic innego, jak „ch.uj, dupa i kamieni kupa”) oraz stwierdzenie, że ma on związane ręce i nie może ruszyć (zreformować) podległych mu służ specjalnych, bo dysponują one na wszystkich „hakami” (wpisuje się w to także wypowiedź ministra Rostowskiego o polskim rządzie: „Szambo. To jest szambo”) – można wręcz uznać za raport o stanie państwa.
A jeśli taki jest stan państwa, to odpowiedzialni są za to ci, którzy dotychczas nim rządzili i rządzą.

To wszystko przypomina jakąś tragikomedię, ale tak naprawdę bardziej jest tragedią niż komedią, bo wszystko wskazuje na to, że w Polsce nie ma żadnej sensownej ekipy, która by mogła nią dobrze rządzić.

* * *

Obwinianie NAGRYWAJĄCYCH o to, że polscy politycy totalnie się skompromitowali – są hipokrytami, ludźmi bez kultury, knującymi, zdradliwymi, geszefciarskimi – uprawiającymi denną politykę, prowadzącymi (nota bene przesiąknięte chamstwem i obscenicznością) rozmowy, które, jak się okazuje, destabilizują państwo i są niezgodne z polską racją stanu – to kompletna paranoja. A jeśli nie paranoja – to jest to szczyt cynizmu.

* * *

Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Służby specjalne zabierające się za inwigilowanie społeczeństwa, kręcą bicz na swoją skórę. Anglosasi (na czele ze Stanami Zjednoczonymi), robią to już na skalę totalną (globalną). Nie spodziewałem się, że pierwszy taki bicz zadziała w Polsce, która jest jeszcze daleko za Echelonem (bo afera „taśmowa” jest takim właśnie odpryskiem tego, co dzieje się w cywilizacji inwigilacji i podsłuchu – poza naszą wiedzą).

Dobrze byłoby, aby afera taśmowa doprowadziła także do tego, by bliżej przyjrzeć się sposobowi, w jaki służby specjalne inwigilują polskie społeczeństwo i czy jest to w ogóle proceder kontrolowany przez państwo. Im prędzej się to zrobi, tym lepiej. Później może być za późno i rzeczywiście będziemy mieli do czynienia z „demokracją” „hakową”, która – opierając się na szantażu i zastraszeniach – z prawdziwą demokracją nic już nie będzie miała wspólnego.

Niestety, na złą sprawę, minister spraw wewnętrznych Sienkiewicz powiedział w historycznej już rozmowie, że nie może podległych mu służb zreformować, ponieważ mogłaby być ona wtedy niedyskretna: „wszyscy, którzy pracują w BOR, mają syndrom sztokholmski. (…) Odebrałem 15 telefonów od wszystkich możliwych najważniejszych ludzi w tym kraju, żebym, broń Boże, nie robił żadnej krzywdy BOR-owcom, więc mam wykręcone ręce.(…) nie mogę sobie pozwolić na głębokie reformy w służbie, od której dyskrecji zależy parę istotnych kwestii w tym kraju…”, czyli, innymi słowy: deep (shit) state jest nie do ruszenia, bo dysponuje na wszystkich hakami.

Przy okazji pozwolę sobie zacytować jeszcze jeden znaczący tekst:

„To bezprawie: w Polsce dziewięć służb specjalnych zakłada rocznie od sześciu do kilkudziesięciu tysięcy podsłuchów. A w ubiegłym roku skontrolowały aż milion połączeń telefonicznych i internetowych!
KTO JEST „WIELKIM BRATEM”?
Prawo do inwigilacji mają: policja, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Biuro Ochrony Rządu, Centralne Biuro Śledcze, Żandarmeria Wojskowa, Straż Graniczna, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz wojskowe służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze.
Najgorsze jest jednak to, że tylko kilka osób w Polsce wie, ilu obywateli jest inwigilowanych, jak długo i dlaczego. Informacji na ten temat nie mają nawet posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
W latach 90. śledzono telefony przestępców, dziś dziesiątków tysięcy Polaków… na wszelki wypadek.
Panująca psychoza podsłuchów nie jest wymysłem przestępców i mediów szukających sensacji. To są fakty, tyle że objęte tajemnicą. Na prośbę Brukseli Urząd Integracji Europejskiej ustalił, że pod względem stopnia inwigilacji społeczeństwa jesteśmy na pierwszym miejscu w Europie!”– pisze Gazeta Pomorska w artykule pt. „Jesteśmy najlepsi w Europie! Tajne służby podsłuchują Polaków na potęgę.” (11.11.2010)

Przy czym: prawo do podsłuchu nie oznacza tego, że wszystkich i wszystko można podsłuchiwać (a tym samym: nagrywać, bo to zwykle robi się przy podsłuchu). Potrzebna jest do tego zgoda sądu. Tylko, czy owe sądy nie zatwierdzają owych podań – podobnie jak w Stanach Zjednoczonych tzw. rubber stamps courts – „jak leci”? (Przecież w praktyce niemożliwe jest zbadanie zasadności takiego podania.)

Na rzeczy jest też pytanie, jaka część podsłuchów i nagrań jest nielegalna (czyli: jak często wiadome służby nagrywają ludzi bez zgody sądu? Znając samowolę niekontrolowanych w praktyce służb, można założyć, że odbywa się to na masową skalę).

Warto zwrócić także uwagę na to, co powiedział w tej sprawie Bogdan Święczkowski, były szef ABW: „Jeśli Sienkiewicz twierdzi, że nagrywanie trwało kilka lat, to deprecjonuje i ośmiesza szefostwo służb specjalnych zajmujących się bezpieczeństwem wewnętrznym, a także szefów BOR. To oznacza, że w państwie realizowane są – nie wiadomo przez kogo – działania, które mogły doprowadzić do zachwiania bezpieczeństwem państwa.”

I to jest clue całej sprawy. Tracimy kontrolę nad państwem, nad strukturami, które same siebie chcą szantażować i niszczyć – a to uderza w nas wszystkich. I przestaje mieć już cokolwiek wspólnego z demokracją, mogąc być w przyszłości zagrożeniem dla naszej wolności.

* * *

Komentarzy 87 to “PLUSKWY A SPRAWA POLSKA”

  1. Krzysztof Says:

    Że tak to nazwę – jest to refleks zorganizowanej inwigilacji, która została wprowadzona zgodnie „ze standardami” procedur zza oceanu. Na pewno jest to powód do smutku, ale nie do fatalizmu. Wiadomo, że skończy się tak jak w Ameryce. Wyszły rewelacje Snowdena, a Obama, jak gdyby nic nie stało, dalej lobbuje za „bezpieczeństwem” (tylko czyim?), które daje totalna inwigilacja.
    U nas poleci kilka głów i tyle, reszta pozostanie na stołkach. Choć chciałoby się aby Nowak w końcu trafił do więzienia, Belka stracił stanowisko prezesa NBP, a reszcie (włącznie z Panem Sikorskim) dano szlaban na stanowiska (i awanse) polityczne. A cała reszta układów – do naprawienia.
    Logosie, sam dobrze wiesz, że w Ameryce tak samo się uprawia politykę. Jak napisałem wyżej – Polska lubi się wielu kwestiach wzorować na Ameryce.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Na pewno jest to powód do smutku, ale nie do fatalizmu. Wiadomo, że skończy się tak jak w Ameryce.

      I właśnie to jest fatalizm: bo jeśli się to skończy jak w Ameryce, to znaczy, że nie będzie można tego zatrzymać.
      Dlaczego więc o tym piszę? Bo mimo wszystko sądzę, że dobrze byłoby, aby świadomość tego zagrożenia była wśród ludzi większa. Wtedy jest szansa, że można będzie coś zmienić.
      Oczywiście nie łudzę się, ze mój głos na coś wpłynie – jest to więc taka moja ekspresja, chęć wyzwolenia się z tego, co mnie samego nurtuje. To trochę pomaga.
      A poza tym, wierzę chyba w tzw. „efekty motyla”, więc… kto wie? ;)

      Pytanie: jak można uzdrowić polską politykę?
      Ja nie pałam jakąś żądzą zemsty wobec tych polityków, którzy się moim zdaniem skompromitowali, ale chciałbym aby w Polsce doszło do wymiany niemal całej klasy politycznej. Ale to raczej niemożliwe. Źle się też dzieje, że młode pokolenie polityków przesiąka już tymi metodami, którymi posługują się starzy wyjadacze.

      To prawda, Amerykanie są bardziej wprawieni w uprawianiu polityki interesów – i dlatego lepiej im to wychodzi (innymi słowy: ich układ jest mimo wszystko bardziej stabilny). To zresztą źle, że jest taki stabilny, bo zdecydowana większość polityków zapomina o tzw. common man – a przecież to na zamożności klasy średniej opiera się bogactwo i siła kraju, jak również jego bezpieczeństwo socjalne i równowaga.

  2. Jula :D Says:

    Hmm, a ja myślałam, że już się zafiksowałeś na bluesa na amen. ::D

    Ta afera podsłuchowa, to dlatego, że nagłośniona i podana do wiadomości publicznej. Czy na razie, czy w ogóle tylko jedna opcja polityczna?.. Bardzo jestem ciekawa takich nagrań dotyczących np. w Polsce KK i innych partii, bo też byłoby ciekawe posłuchać ich prywatnych rozmów (głośnego myślenia). Jestem pewna, że w 99% sprzecznych z tymi oficjalnymi. ::D

    No tak, są to haki. Ciekawe, że gen. Jaruzelski wprowadzając podsłuch ostrzegał: „rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana”. Teraz bez tej klasy, nie ostrzegają. Ba obserwują, gdzie kto jest i etc..
    Cieszy mnie to, że jeszcze nie wykorzystują ludzi, znaczy się, nie po ich trupach, jak ma to miejsce już na Ukrainie, nie wykrawają sobie tortu władzy. Czy to prawda, że obecny tam prezydent, był ministrem finansów u tego obalonego przez Majdan?.. Ot sprytna „czekoladka” !… ::D Pa!

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Już lepiej się chyba zafiksować na bluesa, niż na politykę ;)

      Każda partia polityczna, czy instytucja (w tym Kościół) ma coś za uszami.
      I uważam, że dobrze jest ten brud wytykać palcami. Może ktoś wreszcie zacznie się myć? ;)

      Ja tam nic eleganckiego nie widziałem w peerelowskich metodach szpiegowania własnych obywateli. Cały ten szeroko rozbudowany system agentów i donosicieli był wg mnie obrzydliwy.

      • BK Says:

        wydaje mi się, że teraz jest jedyna okazja żeby wreszcie tą klikę Borowców wyrzucić i nawet jeśli spadnie kilka głów to Państwo jest dużo ważniejsze – a Politycy i tak są już umoczeni, więc nie mają się czego bać – co miało się stać to już się stało – Chcemy żyć w normalnym kraju, gdzie można pracować, robić interesy, wychowywać dzieci, leczyć się itp i to wszystko. A politycy powinni być rozliczani z efektów swojej pracy rozliczani nie tylko w wyborach, ale od razu – zamiast się kłócić – pracować dla naszego dobra.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Ale to nie chodzi tylko o Borowców. Oni są produktem ubocznym słabego państwa, braku kontroli nad służbami specjalnymi i podziałów wpływów między para-mafijnymi grupami interesów. Nawet jeśli ktoś tam w rządzie ma dobre intencje, to ma związane ręce, niewiele może zrobić. Sytuację mógłby zmienić jakiś wstrząs – ale nie tyle polityczny, co społeczny. Tylko, że byłaby to kuracja wstrząsowa, którą społeczeństwo musiałoby odczuć na swojej skórze. I być może tego ludzie się boją – przyzwalają więc na całe to bagienko. A większość w ogóle nie zdaje sobie z niczego sprawy – jest bierna, politycznie apatyczna (trudno się zresztą temu dziwić), zniechęcona, fatalistyczna, niewierząca w jakiekolwiek zmiany (jeśli chodzi o sposób zarządzania państwem) na lepsze.
          Ale Polacy tak się wyśpią jak sobie pościelą (ewentualnie – i to jest bardziej prawdopodobne – jak ktoś im pościele).

  3. kuzynka Says:

    Oglądam teraz amerycki serial „Once upon a time”. Postaci z bajek wmajdrowano w świat realny. Na początku myślałam: jakie to, k…, głupie. Teraz w kontekście naszych afer myślę sobie: tak, jesteśmy postaciami z bajek, są odważne, lecz przygłupie krasnale, złe królowe, czerwone kapturki i wilcy. Szopa!

  4. ZaPeWu Says:

    Amerykański Instytut Przedsiębiorczości (AEI), który powstał w 1943 rokiem był w latach prezydentury George’a W. Busha jego zaplecze polityczno-intelektualne. Między 2002, a 2005 rokiem jego rzeczywistym członkiem był obecny szef MSZ Radosław Sikorski.
    Do rządu Marcinkiewicza Sikorski trafił właśnie prosto z Waszyngtonu, gdzie we wspomnianym okresie nie tylko był członkiem AEI, ale też piastował funkcję dyrektora wykonawczego Nowej Inicjatywy Atlantyckiej.
    W roku 1996 roku w ramach AEI postanowiono powołać specjalny program mający na celu promować, w domyśle pomagać krajom wschodzących europejskich demokracji. Jednym z ojców założycieli był John O’Sullivan, przyjaciel Sikorskiego z jego barwnych, a jakże mało znanych czasów studenckich. (…) który zarekomendował Sikorskiego na wolne stanowisko. To było dla obecnego szefa polskiej dyplomacji jak los na loterii, idealne stanowisko z pensją 20 tys. dolarów miesięcznie. Jak możemy przeczytać w Wikipedii: w zakresie polityki obronnej i zagranicznej, działalność AEI koncentruje się wokół tego, „w jaki sposób najlepiej promować na świecie wolność gospodarczą oraz interesy amerykańskie“.
    (…)
    AEI, obok lobbyingu politycznego i promowania amerykańskich wartości konserwatywno-liberalnych stawało niestety także pod zarzutami korumpowania pracowników naukowych i posiadania bliskich związków z lobby zbrojeniowym, uważanego przez wielu za podżegaczy wojennych.
    W jednym z pierwszych raportów sporządzonych dla NAI przez Sikorskiego w związku z wojną w Zatoce Perskiej w kwestii obronności, pada propozycja takiej reformy polskiej armii by można było wysłać do Iraku nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Sikorski argumentował to tym, że żołnierze z Europy Środkowej i Wschodniej taniej kosztują i nie wywołują takich negatywnych emocji jak ich amerykańcy koledzy.
    Natomiast w 2005 roku, czyli w ostatnim roku urzędowania jako dyrektor wykonawczy NAI, Sikorski dość mocno krytykuje ONZ. Raport zatytułowany „Oczyszczanie ONZ w dobie hegemonii USA” atakuje organizację za liczenie się z głosem małych państw. Główne gromy spadają na ONZ-owską Komisję Praw Człowieka. W konkluzji obecny minister stwierdza, że nie powinni w niej zasiadać przedstawiciele krajów trzeciego świata.
    Uważa on także, że należy szukać alternatywy dla ONZ i taki pomysł jest coraz bardziej popularny.
    Zupełnie jest także zaskakujący raport Sikorskiego z 2003 roku zatytułowany „Polska jest prawdziwym przyjacielem” w który pada porównanie ataku na Irak do walk pod Monte Cassino oraz Tobrukiem podczas II wojny światowej oraz ostrzeżenie skierowane do Waszyngtonu przed osią „zła” Berlin-Paryż.
    (Piotr Woźniak)

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Wszystko wskazuje na to, że Sikorski uważa, że Polska teraz „robi laskę” niewłaściwej ekipie.
      On sam robił tej właściwej.

      • Simply Says:

        A robił i robi dalej ( taka praca ) i to ze spustem :D . I jeszcze za za damski chuj :D ( jako dyplomata ).
        Ja bym się wcale nie zdziwił, gdyby ta cała afera podsłuchowa miała sie okazac parawanem dla czegoś grubszego i dużo grożniejszego, a czym jeszcze nie wiemy.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Całkiem możliwe, że jest.
          I jest pewne, że jest to zemsta mająca na celu eliminację przeciwnika.
          A przy okazji wychodzi na jaw stan polskiej „klasy” politycznej – sposobów uprawiania w naszym kraju polityki. Niby każdy o tym wiedział, ale dopiero teraz to wszystko zewidencjonowało się na taką skalę i demos ma to wyłożone „kawa na ławę”.
          Czy przejdzie to teraz ludziom przez gardło? Czy po raz kolejny polityczny establishment wykpi się ścięciem paru głów – łbów kozłów ofiarnych?
          Chyba jednak tak się stanie, bo nie widzę żadnego sposobu, aby całe to „elitarne” tałatajstwo wymienić (a tylko w takim przypadku można by mówić o rzeczywistej zmianie).

        • NP Says:

          Odwołano konsula z Monako. Wojciech J. zdaniem szefa MSZ-etu utracił „nieposzlakowaną opinię”, w związku z czym jego przyszłość w dyplomacji jest praktycznie przesądzona. Warto więc zapytać o ministra Sikorskiego. Czy ktoś, kto podważa własną koncepcję polityki zagranicznej, jest krytykowany przez światowe media, ujawnia na popijawach tajne informacje z operacji służb wojskowych i zajmuje się „dorzynaniem watah” jako szef MSZ-etu, posiada „nieposzlakowaną opinię”, czy nie? W dodatku Sikorski zamiast się spakować i przeprosić, poucza Polaków, czym jest murzyńskość i jak mantrę powtarza tezę o „zorganizowanej grupie przestępczej”, która chciała obalić rząd. Czy ktoś „nieposzlakowanego” ministra siłą zaciągał do knajpy i kazał zapłacić rachunek publicznymi pieniędzmi?

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      „W jednym z pierwszych raportów sporządzonych dla NAI przez Sikorskiego w związku z wojną w Zatoce Perskiej w kwestii obronności, pada propozycja takiej reformy polskiej armii by można było wysłać do Iraku nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Sikorski argumentował to tym, że żołnierze z Europy Środkowej i Wschodniej taniej kosztują i nie wywołują takich negatywnych emocji jak ich amerykańcy koledzy.”

      Tak, kilkanaście tysięcy małych murzynków…

  5. Torlin Says:

    Stasiu, po pierwsze nikt i nic nikogo nie wywali, po drugie mówili prawdę, po trzecie to były rozmowy prywatne, po czwarte podsłuchy były zrobione na drodze przestępczej, po piąte przy rozmowach prywatnych nikomu nic do tego, jakich się używa słów – trzeba było nie podsłuchiwać. Niech się wstydzi ten, co podsłuchuje, lub odsłuchuje, a nie ten, co mówi. Niechęć do tego rządu zabija w Tobie racjonalność myślenia. Sprawa jest dęta i pęknie jak nadmuchany balon.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      No przecież napisałem, że mówili prawdę – i to już w pierwszym zdaniu.
      Ja nie pałam jakąś rządzą zemsty i rewanżu, ale jeśli na swoich stanowiskach pozostaną tacy ludzie, jak np. Sikorski czy Sienkiewicz, to będzie to skandal i kpina.

      Jeśli to były rozmowy prywatne, to dlaczego ci dżentelmeni nie płacili za te sute kolacje własnej kieszeni? Ale pal licho rachunek restauracyjny równy miesięcznej płacy minimalnej w Polsce (choć to nie jest wcale drobnostka). Oni ustalali na tej „prywatnej” rozmowie sprawy wagi państwowej i choćby z tego powodu te ich – pożal się konwersacje – uznać można za rozmowy służbowe. (Przecież zaproszenie Sienkiewicza na to spotkanie z Belką przez NBP odbyło się drogą służbową.)

      Ale, jak widzę, mógłbym tu przytoczyć tysiąc innych argumentów, a Ty będziesz upierał się przy swoim. Wydaje mi się, że myślisz schematami, nie uwzględniasz zupełnie argumentów innych, niż swoje – jesteś na nie ślepy. Mam wrażenie, że myślisz właśnie taką matrycą Szostkiewiczowo-Gazeto-Wyborczą. Niestety, moim zdaniem rozmowa z kimś kto myśli schematami, nie ma większego sensu, bo i tak nie przyniesie żadnych rozstrzygnięć.

    • Miriam Says:

      Torlin: „to były rozmowy prywatne.”

      Radosław Sikorski (na swoim Twitterze): „Rozmowa była służbowa”

      • Torlin Says:

        Miriam, nie odwracaj kota ogonem. I tak cała Polska powtarza bzdury, i Wy też. Nie wolno podsłuchiwać bez zgody sądu i bez wniosku prokuratury, to jest zagrożone karą do 2 lat więzienia. Kłania się Kodeks Karny. I dajmy temu spokój, jeżeli się nie znacie na prawie. Ja mam dość tłumaczenia rzeczy oczywistych.

        • Miriam Says:

          To, co zostało ujawnione w tych nagraniach jest tutaj ważniejsze od tego, kto podsłuchał, a nawet od tego w jakim celu to zrobiono.To są dwie zupełnie różne sprawy.

          Czy gdyby na podstawie nielegalnie podsłuchanej rozmowy zapobieżono np. morderstwu, to też byłbyś oburzony tym, że ktoś to nagrał?

          Moim zdaniem waga tego, ze był to czyn nielegalny jest nieporównywalna z tym, czego dowiedzieliśmy się o naszej „klasie” rządzącej i politykach – a to są sprawy wagi państwowej dotyczące naszego kraju i nas wszystkich.

          Zgoda, trzeba zastosować wobec podsłuchujących prawo, ale przede wszystkim trzeba dążyć do tego, by państwem rządzili ludzie odpowiedni i na pewnym poziomie kultury i intelektu – a nie tacy „dżentelmeni” od „ch.ujów” i „k.urew”, którzy państwo polskie traktują jak własny folwark i myślą, że im wszystko wolno.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Zgadzam się z Miriam. I przy okazji przytaczam klasyczną już wypowiedź Tuska, który w sprawie podsłuchania rozmowy Berger z Lipińskim stwierdził: „Jestem poruszony zawartością tych taśm. Dziękuję dziennikarzom, za wspieranie demokracji poprzez ujawnienie kompromitującego przypadku skandalicznej korupcji politycznej jakiej dopuścił się PiS. Miliony Polaków mogły poznać dzięki tym nagraniom kulisy kuchni politycznej kompromitującej obecny rząd.

        • Torlin Says:

          Jest wielką różnicą podsłuchiwanie tej posłanki, bo to się odbyło za jej zgodą. Tutaj takiej zgody nie było, jest to sprzeczne z prawem.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          To jest śmieszny argument, a właściwie absurd. Chcesz powiedzieć, że jeśli ktoś zgadza się być podsłuchiwanym, to można podsłuchiwać wszystkich, z którymi on rozmawia?
          W takim razie podsłuch w restauracji „Sowa i przyjaciele” były legalne, bo kelner zgodził się być podsłuchiwanym.

        • rolka Says:

          Torlin: „cała Polska powtarza bzdury, i Wy też.”

          Cała Polska jest głupia i powtarza bzdury, tylko jeden Torlin mądry i tylko on ma rację

        • Torlin Says:

          Tak Rolka, ponieważ za mną stoi Kodeks Karny. Posłuchaj prawników i konstytucjonalistów, a nie pisz, że ponieważ tak Ci się wydaje, to tak jest. I jest to odpowiedź od razu Stasiowi. Ponieważ znowu zaczynasz kombinować, tym razem z kelnerem, to jeszcze raz piszę, nagrywać może jedna ze stron rozmowy. Mógł nagrywać Michnik, bo to on rozmawiał z Rywinem, mogła Begerowa, bo to ona rozmawiała z Lipińskim, mógł Gudzowaty, bo był członkiem dyskusji. Kelner nie rozmawiał, nie był członkiem dyskusji pomiędzy dla przykładu. Sienkiewicza i Belki. W tym wypadku zgodnie z prawem mógł nagrywać albo Sienkiewicz, albo Belka.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          A za Polakami stoi prawo do poznania jacy ludzie rządzą Polską, w jaki sposób to robią, jaką reprezentują kulturę i klasę polityczną…
          To jest znacznie ważniejsze, niż nielegalność podsłuchu.

          Nie odpowiedziałeś na pytanie Miriam: „Czy gdyby na podstawie nielegalnie podsłuchanej rozmowy zapobieżono np. morderstwu, to też byłbyś oburzony tym, że ktoś to nagrał?”

          Ani na jej sensowną moim zdaniem uwagę:
          „Moim zdaniem waga tego, ze był to czyn nielegalny jest nieporównywalna z tym, czego dowiedzieliśmy się o naszej „klasie” rządzącej i politykach – a to są sprawy wagi państwowej dotyczące naszego kraju i nas wszystkich.”

          Zamiast tego, jak mantrę powtarzasz: ten podsłuch był nielegalny, ten podsłuch był nielegalny…
          W ogóle nie obchodzi Cię to, co dzięki temu wyszło na jaw, jak ci ludzie się skompromitowali, jakie dali świadectwo polskiej – pożal się Boże – „klasie” politycznej…
          Reagujesz zgodnie z propagandą PO, GW, POLITYKI – nie się nie stało, to były prywatne rozmowy, winni są ci, którzy nagrali, reszta się nie liczy. Jesteś na tym zafiksowany i wygląda na to, że żadne argumenty Cię nie przekonają.

          Nawet lawirujący Tusk powiedział coś takiego: – „Muszę zacząć od przeprosin pod adresem opinii publicznej za bulwersujące, momentami skandaliczne, zachowania, język, niestosowne słowa, jakie zostały nagrane (…)
          wszyscy nagrani i tak będą musieli wytłumaczyć się ze swoich słów i zachowań (…) ci, którzy wstydzą się za to, w jaki sposób się zachowywali, mają osobisty, indywidualny, a także polityczny obowiązek wytłumaczenia się z tego przed opinią publiczną – począwszy od własnego domu, skończywszy na parlamencie (…) Ta sprawa nie może być sprawą poufną, bo od samego początku jest sprawą publiczną. Rozmawiamy o tym przy otwartej kurtynie. (…) Nikt nie może udawać, że nic się nie stało.”

          Co Ty na to?
          Czyżbyś chciał być bardziej papieski od papieża?

        • Miriam Says:

          Prof. Jacek Balcerowicz: „Niestety widzę taką linię propagandową zarówno rządu, jak i części mediów, żeby wszystko przesłonić „nielegalnością”. Uderza mnie też ta manifestacyjna u niektórych polityków i dziennikarzy pogarda dla kelnerów. I często robią to zwolennicy równości… Powtarza się te slogany o „zorganizowanej grupie przestępczej”, o jakichś ciemnych siłach… (…) Nawet gdyby tak było, to w żaden sposób nie unieważniałoby tego, co słyszymy na taśmach. Co więcej, to byłby dodatkowy powód do dymisji ministra Sienkiewicza. Zresztą sam fakt, że szef MSW dał się podsłuchać, a za jego rządów chyba półtora roku trwała taka praktyka, to powód do złożenia rezygnacji.
          W rozmowie słychać, że aktywnie uczestniczy w targu politycznym. Sygnalizuje gotowość czegoś niedopuszczalnego z w normalnym państwie, a także niedopuszczalnego ze względu na ducha, a może i literę prawa zapisanego w Konstytucji RP. Deklaruje mianowicie gotowość wsparcia konkretnej partii politycznej przed wyborami jeżeli dostanie więcej uprawnień i jeśli odejdzie minister finansów. Zapowiedź czegoś takiego to zapowiedź gotowości do ingerencji w demokratyczny wybór. Dziwię się, że tak niewielu polityków i tylko część mediów to dostrzega.
          W propagandzie znane są takie techniki przysłonięcia sedna sprawy. Robią to politycy, ale niektórzy dziennikarze też w to idą. Niestety dla części mediów najwyższym kryterium jest to, żeby nie zwiększały się szanse PiS. Tylko czy to ma usprawiedliwiać po stronie Platformy prawie wszystko? Czy powinno się wchodzić w taką linię propagandy i odwracać uwagę od psucia państwa?”

        • mirek kownacki Says:

          Wraca mąż do domu i zastaje zapłakaną żonę, która pakuje walizki. – Co robisz? – pyta. – Odchodzę, zdradziłeś mnie – odpowiada żona i rzuca plikiem zdjęć, na których widać, jak mąż uprawia seks z kochanką.
          Mąż, dajmy na to o imieniu Donald, Radek lub Bartłomiej, przegląda ze spokojem zdjęcia, po czym zwraca się do żony: – Kochanie, uspokój się! Wszystko się ułoży. Musimy tylko wyjaśnić, kto te zdjęcia zrobił i dlaczego chciał zniszczyć nasze małżeństwo.

        • gary_payton Says:

          politycy powinni być podsłuchiwani DLA ZASADY, a taśmy z tymi posłuchami powinny być publikowanie rutynowo co tydzień, z pieniędzy budżetowych.

          tylko wtedy można by wymusić na nich zachowania przyzwoite oraz opanować korupcję, geszefciarstwo i nagminny przekręt, który charakteryzuje tych urzędników.

  6. Barbara Gorak Says:

    Trudno pałać sympatią do rządu, którego przedstawiciele zachowują sie jak stado zblazowanych pawianów w garniturach bez kwalifikacji moralnych także. I to, że cala ta sprawa pęknie jak nadmuchany balon, w niczym nie pomoze postępujacemu rozkładowi panstwa. Przeciwnie, proces ten będzie sie pogłębiał, jako ze nikt z obecnej ekipy rządzacej nie ma pomysłu czy wręcz nie dba o narodowe interesy prócz własnych. Afera taśmowa pokazała jasno nam Polakom, że to nie kryzys jest powodem biedy, bezrobocia, zapaści w sektorze zdrowia, ubezpieczen, szkolnictwie i in, tylko nieudolność, arogancja, cynizm i niefrasobliwość władzy.

  7. Krystyna Says:

    Bardzo mi sie nie podoba Panska wypowiedz.

    • Barbara Gorak Says:

      A mnie przeciwnie, podoba się i to bardzo. Trafnie i dosadnie. Nie podoba mi się tylko, że to wszystko prawda niestety.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      A można wiedzieć co się Pani nie podoba w mojej wypowiedzi?

      Rozumiem, że nie ma Pani nic przeciwko wulgarnym i skandalicznym wypowiedziom ludzi sprawujących najwyższe funkcje państwowe (jak np. prezesa NBP Belki, który o prof. Hausnerze wyraził się per „ch.uj dygotalny”; prof Rostowskiego o polskim rządzie: „Szambo. To jest szambo”, ministra Sienkiewicza o inwestycjach rządowych: „ch.uj, dupa i kamieni kupa”; ministra spraw zagranicznych: „Polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa (…) Bullshit kompletny. (…) będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy. Problem w Polsce jest taki, że mamy bardzo płytką dumę i niską samoocenę (…) Taka murzyńskość.”… i wiele, wiele innych…
      Wygląda na to, ze Polacy zasłużyli sobie dokładnie na takich polityków, jacy nimi rządzą.
      Ale czy można się pogodzić z tym, że jest to crème de la crème polskiego społeczeństwa?

      • Krystyna Says:

        Nie podoba mi się również Pana słownik

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Nie posługuję się na co dzień takim językiem, w przeciwieństwie do polskich polityków i „mężów stanu”. Nie zauważyła Pani, że ja tylko cytowałem naszych polityków z klasą (dlaczego się Pani nie odniosła do ich wypowiedzi?) i że mój komentarz celowo wpisuje się w ich „poetykę”? Czy Panią nie razi to słownictwo u ludzi sprawujących najwyższe stanowiska państwowe, tworzących wizerunek Polski w świecie, dających przykład młodemu pokoleniu? Język jest pochodną kultury człowieka, tzn. świadczy o jego kulturze – zresztą nie tylko językowej.

        • Krystyna Says:

          Wysnuł Pan fałszywy wniosek, posługiwać się tym samym językiem – to jest nieeleganckie.
          A przecież pisze Pan takie ładne i ciekawe rzeczy.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Jeśli widzi Pani, że piszę „ładne i eleganckie rzeczy”, to proszę się zastanowić dlaczego tym razem nie napisałem „ładnie” i „elegancko”? (Podpowiadam: wyjaśniłem to po części w poprzednim komentarzu.) Jeśli Panią zbulwersował mój język (przepraszam), to tym bardziej powinna Pani zrozumieć, dlaczego mnie zbulwersował język i poziom kulturalny czołowych polityków polskich (w tym prezesa NBP). Ja zareagowałem właściwie tak samo, jak Pani. Tyle że mój język był po prostu stylizowany pod mowę owych dżentelmenów

          Pieprz jest przyprawą, którą należy dozować z umiarem. W przeciwnym razie wszystko się przepieprza – pieprząc przy tym najczęściej głupoty, propagując ordynarność.

          Nie lubię wulgarności (z małymi wyjątkami – np. literatura, kino…), ale też nie jestem językowym purystą, uważam że jest w naszym języku miejsce na dosadny język, „przekleństwo” – są sytuacje, gdzie można sobie pozwolić na soczysty język, pieprzne dowcipy, ale jeśli robi się to nagminnie, to staje się to po prostu „zwykłą” wulgarnością – świadczy o braku kultury bycia, o zaśmiecaniu języka. Takie jest moje zdanie.

          Zresztą, ja odróżniam przekleństwa, które są swoistą kwiecistością języka od tych, które są połączone z pogardą dla kogoś, chęcią poniżenia kogoś. I tego ostatniego po prostu nie trawię.
          Pozdrawiam.

        • Krystyna Says:

          I w tym przypadku Panie Stanisławie, po wyjaśnieniu, zgadzam się z Panem całkowicie.
          Pozdrawiam Pana i Anię.

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Dziękuję. Teraz widzę, że było to jakieś nieporozumienie. Mogła przecież Pani nie znać tych wszystkich kwiatków konwersacyjnych naszej „elity”.

  8. hubert_zna Says:

    Wiadomość z ostatniej chwili:
    Generał Marek A., doradca w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, został wczoraj zatrzymany w związku z podejrzeniem przywłaszczenia portfela – informuje RMF FM.
    Do zatrzymania generała doszło w Słubicach w województwie lubuskim. Do przywłaszczenia portfela, o co oskarżony jest A., miało dojść w jednym z hoteli – podaje RMF FM.
    „Mężczyzna przyznał się do winy. Żałuje tego, co zrobił, ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego wziął cudzy portfel. Należał on do obywatela Niemiec i były w nim tylko drobne pieniądze” – informuje portal. Zdarzenie zarejestrował hotelowy monitoring.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Mrożek by tego nie wymyślił.

      • Jula :D Says:

        O matko !..Oni tak dla jaj?… Teraz mnie nic już nie zadziwi. To z pewnością „Rosjanie ” kazali mu ten portfel zabrać. ::D
        Chyba go ten słynny „Kaszmirowski” przez telefon, albo tv zahipnotyzował i kazał ukraść , bo może tam jakieś karty bankowe będą ! ::D

        1. Zrobili zamach w rządowym samolocie, chyba tez tych borowców zahipnotyzowali.
        2. Teraz znowu opłacili kelnerów i tego od Węgla milionera, co mu US polski kole d…py robi, bo sprowadzał tańszy węgiel od Rosji i rujnował naszych górników. Tyle ,ze wcześniej mógł swobodnie mieć swój biznes i robić miliony na styku biznes -państwo, tak?…

        Ja osobiście myślę , że dobrze ,że te nagrania wyszły na forum publiczne.Więcej takich wpadek i niech „prosty lud w końcu się. otrząśnie i zobaczy jak jest dojony .
        -.A to słynna „belka” bankowa, a to przejęcie II filaru ubezpieczeń itd..
        -A wystarczyłoby np. opodatkować kk. Ile to pieniędzy przepływa z budżetu rocznie?.
        -A małe firmy , co to nie mają dokumentów na przychody , a korporacje nie opodatkowane .. ,
        ale gdzież tam , bida musi płacić i tyrać do 67 lat !!!!
        Myślę,że faktycznie powinna nastąpić zmiana , nawet i na PIS,żeby wstrząsnąć !!!

        PS:Panna Krysia to ta z tej piosenki Młynarskiego, co kontrabasista marzyło niej na jawie. ;D
        Czy może to pani Dulska, co to wszystko pod dywan, pod dywan. I nic się nie stało. ciemny lud dalej udupiamy.
        Zycie, pani Krysiu , to sacrum i profanum. I z doświadczenia wiem, że więcej tego drugiego. Pa! ::D

      • Stanisław Błaszczyna Says:

        Coś mi się wydaje, że jak zwykle, czekają nas tylko takie porządki – z tym, że chyba jednak uda się jeszcze pod dywan zmieścić więcej śmieci i brudów (choć nie jestem tego taki pewny).

        https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2014/06/zamiatanie-pod-dywan1.jpg

  9. Miriam Says:

    Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka ma prawo uzyskać informację o tym, czy istnieje formalna umowa pomiędzy Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego a National Security Agency (NSA).
    Tym samym HFPC wygrała z ABW w jednej ze spraw prowadzonych w kontekście informacji ujawnionych przed Edwarda Snowdena na temat systemu PRISM. Ujawnione przez Snowdena informacje o PRISM i innych programach służących masowej inwigilacji oraz tajnej współpracy europejskich i amerykańskich służb wskazują, że środki demokratycznej kontroli nad działaniami tajnych służb są niewystarczające. Z zaniepokojenia i braku wiedzy zrodziło się wiele pytań, także o działalność polskich służb specjalnych.

    Z tego względu w październiku 2013 r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka wspólnie z Amnesty International Polska oraz Fundacją Panoptykon skierowały do władz publicznych, sto pytań dotyczących reakcji władz polskich na doniesienia medialne związane z funkcjonowaniem amerykańskiego programu PRISM oraz współpracy z amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego.
    ABW odmówiła udzielenia Fundacji informacji na temat porozumień pomiędzy Agencją a National Security Agency (NSA). Fundacja odwołała się od tych decyzji do sądu.

    W ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca wskazał, że art. 61 Konstytucji gwarantuje obywatelom prawo do uzyskiwania informacji o działaniach organów władzy publicznej, a służby specjalne należą do tej grupy. Jednocześnie stwierdził, że dostęp do informacji publicznej ma budować społeczeństwo obywatelskie, a demokratyczne państwo prawa powinno hołdować takim wartościom.

    – See more at: http://www.hfhr.pl/wsa-uchylil-decyzje-abw-ws-odmowy-udzielenia-informacji-o-prism/#sthash.w3nRAMWZ.a1LD7JLe.dpuf

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Podejrzewam, że polskie służby specjalne są wpatrzone w amerykańskie, jak w obraz. Może nie – excusez le mot – posuwają się do tego, co wg ministra Sikorskiego, robi rząd Polski Wujowi Samowi, ale admiracja jest pewna – i kooperacja też. A dobrze byłoby wiedzieć na czym ona konkretnie polega – i kto to wszystko kontroluje (jeśli to w ogóle coś z tego jest pod kontrolą).

  10. Miriam Says:

    Celnie i na temat:

    Pozdrawiam

  11. Torlin Says:

    Nawet nie wiedziałem, że znalazłem się tutaj jako Jacek P. To jest pewnie poszukiwany listem gończym Jacek P., popularnie zwany Torlinem. Ktokolwiek wie o miejscu pobytu człowieka, który nie dołączył do klubu tak charakterystycznego dla Polski, czyli ludzi wypowiadających się na jakiś temat, a w ogóle tego nie wysłuchali lub nie przeczytali, powinien zostać natychmiast zatrzymany do wyjaśnienia, a następnie ulokowany w odosobnieniu, aż właściwe poglądy do niego wrócą.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Jacku, kiedyś miałeś pretensje, że nie umieściłem Twojego komentarza z Facebooka tutaj, podczas gdy zamieściłem inne. Więc chciałem tym razem zrobić coś po Twojej myśli.
      Czasami przenoszę komentarze z FB tutaj (dotyczą oczywiście tego samego tekstu), bo na FB często po jakimś czasie znikają.
      A poza tym nie lubię zbytnio prowadzić dyskusji na FB. Wolę tutaj.

      PS. Skoro nie podoba Ci się skrócenie Twojego nazwiska do P. to naprawiam błąd pisząc je w całości.

  12. Torlin Says:

    Bojko, to miał być żart. Pewnie nieudany. Trudno, nie mam widać poczucia humoru „odpowiedniego”.
    Jeżeli możesz coś dla mnie zrobić, to zmień moje imię i nazwisko na Torlin, byłbym Ci wdzięczny. To nie to, że ja się wstydzę swojego imienia i nazwiska, w końcu pochodzi ono z XIV wieku, więc raczej powinienem być dumny, ale w Internecie występuję jako Torlin i niech tak zostanie.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      OK.
      (Dlatego właśnie nie napisałem Twojego nazwiska w całości.)

      PS. Swoją drogą, ja zrezygnowałem ze swojego nicka (chyba słusznie uznanego przez niektórych za pretensjonalny – ale zrobiłem to akurat nie z tego względu).
      Nie widzę już bowiem powodów, by nie posługiwać się swoim własnym imieniem i nazwiskiem na swojej stronie.

      • Torlin Says:

        Dzięki. A ja bardzo lubię swój nick, i nie chcę z niego rezygnować. Co nie oznacza, że bronię swojego nazwiska i wizerunku jak niepodległości, jak ktoś będzie chciał, to znajdzie mnie, chociażby na fejsie.
        A słowo „pretensjonalny”? Należy on do kategorii odczuć, więc to zdanie jest nieweryfikowalne, tak jak ładny, głośny, słony, estetyczny czy dramatyczny. Każdy ma inne odczucia, i każdy to inaczej odbiera. A Ty mi się zawsze kojarzyłeś z Miastem Aniołów. I to było ładne, i co to komu przeszkadzało? :D

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Skoro tak, to nadal mogę być dla Ciebie tym LA ;)
          Ale Torlin to też brzmi nieźle :)

          PS. Miasto Aniołów wcale nie zamieszkują żadne aniołki (to tylko na filmach tak jest).

        • Torlin Says:

          Bo tak naprawdę to miasto nazywa się Nuestra Señora la Reina de los Ángeles de Porciuncula („Nasza Pani Królowa Zastępu Aniołów z Porciunciula”), które to miasto zostało zbrojnie zajęte przez Amerykanów, jak rozbierali Meksyk w połowie XIX wieku. I na logikę to miasto należałoby czytać po hiszpańsku.
          A wszyscy mi zarzucają, że jestem potwornie proamerykański. Jak to pozory mylą. A tak naprawdę, to staram się po prostu być obiektywny (a to powoduje, że często idę pod prąd).

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Torlin: „Bo tak naprawdę to miasto nazywa się Nuestra Señora la Reina de los Ángeles de Porciuncula”

          Wiem, Torlinie, wiem (zapomniałęś dodać „El Pueblo de Nuestra Señora…”). W czasach mojej młodości, kiedy pokazywałem ludziom Los Angeles (a robiłem to może ze 40 razy) zawsze zaczynałem zwiedzanie miasta od miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, czyli od El Pueblo de Los Angeles – starej hiszpańskiej osady (a właściwie jej rekonstrukcji… sort of).

          Poza tym:

          – nie zapominaj, że obywatele Stanów Zjednoczonych byli takimi samymi „Amerykanami” co Meksykanie (czy hiszpańscy kolonizatorzy) czyli… żadnymi. Prawdziwymi Amerykanami są Native Americans, czyli Amerykanie rdzenni (idiotycznie nazwani przez Europejczyków „Indianami”).

          – w Kalifornii jest mnóstwo nazw pochodzących z j. hiszpańskiego (nic dziwnego, skoro to była kolonia hiszpańska): San Jose, San Francisco, San Diego, Santa Barbara… (sami święci ;) )

          – no tak, Ty jeden jesteś obiektywny, każdy inny jest subiektywny – to też wiem od dawna ;)

        • Torlin Says:

          A masz może zdjęcia tej osady?

        • Stanisław Błaszczyna Says:

          Na slajdach. A te gdzieś głęboko w pudłach.

          Ale w internecie jest sporo zdjęć z tego miejsca:

          El Pueblo de Los Angeles

  13. gacek Says:

    Z nocnych zmian zdecydowanie wolę tę:

  14. Onibe Says:

    na szczęście do USA nie podskoczymy – tam podsłuchiwaniem zajmuje się kilkadziesiąt służb, a każda ma fajny akronimowy tytuł. U nas inwigilacja dzieje się w siermiężnym stylu, ale jak widać skutecznym. W sumie różnica żadna, bo i efekt podobny…

  15. Simply Says:

    Dobra, koniec przerwy. Gramy dalej :

  16. Simply Says:

    Całkiem możliwe. Ale najbardziej kreatywnym muzykiem Cream i faktycznym liderem był Jack Bruce. Też kompozytor największych hitów, poza tym wielki nowator, jak chodzi o bas. Szkoda, że Blind Faith tak krótko pociągnął.

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Pośpieszyłem się chyba z tym określeniem, że rock „Cream” był „czysty”, bo przecież – oprócz oczywistego bluesa i jazzu – była tam nawet psychodelia. Nie jestem też pewien, czy „surowy” tu pasuje, bo przecież oni, mimo krótkiego żywota, wynieśli rocka na wyżyny, także pewnego wyrafinowania, nie mówiąc już o popularności (była to przecież pierwsza rockowa super-grupa par excellence – może dlatego podnieciłem się tą rockową „surowością” i „czystością”).

      Każdy z tej trójki BBC był wielką indywidualnością, choć rzeczywiście Jack Bruce chciał dominować (i chyba dominował). On i Baker żarli się ze sobą jeszcze przed założeniem grupy – wygląda na to, że Clapton był moderatorem, no i zadowalał się tym, że mógł się wyżywać w niekończących się solówkach (podobnie jak Baker na garach), dzięki którym, nota bene, zaczęto bazgrać na murach (a później i w gazetach), że „Clapton is God”.

      Cream szczytowali na koncertach. Ich nagrania studyjne zabijały trochę tę ich rozpasaną koncertową spontaniczność – były jakby uładzone, a przez to udziwnione – bo ta ich muzyka nie znosiła przecież jakiegokolwiek „ładu” i przemyślności.

      Oni (razem) byli jednak niesamowici. Początek rocka – i już rewolucja!

      PS. Jeden z najwspanialszych riffów gitarowych jakie znam (solówki Eryka też niczego sobie):

      A poza tym Clapton pokazuje, że jest naprawdę dobrym wokalistą.

  17. Simply Says:

    Baker też improwizował na basie i to wcale nie gorzej, niż Clapton na gitarze . On był pierwszym muzykiem rockowym, który otworzył nową, solową przestrzeń dla tego instrumentu – Jaco Pastorius w jazzie zrobi coś podobnego dekadę póżniej.
    Cream był, jak na moją wiedzę chyba faktycznie pierwszą ,,supergrupą” i na pewno ich fenomen opierał się przede wszystkim na graniu na żywo – owszem, było tam sporo chaosu , ale to ludzi jarało ; w kilkunastominutowej wersji ,,Spoonfull” fajnie się było zatracic. Ale też i parę studyjnych , całkiem niezłych numerów spłodzili ; ,, I Feel Free” ,,White Room” ,, Sunshine of Your Love” ( mega hit ) ,, Badge”. ..
    Ja w Creamie jakoś bardzo mocny nie jestem.

  18. Simply Says:

    Bruce, nie Baker , co ja wypisuję :D

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Ja w Creamie jakoś bardzo mocny nie jestem – piszesz

      Bo może jesteś za młody? ;)

      Ja też prawie że trzymałem jeszcze smoczka w gębie, kiedy oni już dawali czadu na całego. Tak na dobrą sprawę poznawałem ich dopiero, kiedy miałem kilkanaście lat, a oni już od dawna jako zespół nie istnieli. Musiałem się więc dość sporo cofnąć w czasie.

      A wracając do tego, kto w Cream był liderem – każdy z nich myślał, że jest liderem ;)
      (Choć producent ich płyt stawiał na Claptona.)

      „Sunshine of Your Love” to chyba najbardziej znana kompozycja Bruce’a (i jednocześnie jeden z największych hitów Cream) – tam rzeczywiście całość niesie jego bas.

      Wspomniałeś „Badge”. Swego czasu uwielbiałem ten kawałek.

      Harrison pojawia się na zdjęciach nie bez kozery (bo przecież to on ko-skomponował „Badge” i zagrał w tym nagraniu na gitarze rytmicznej). No i jest tam oczywiście miłość zarówno Claptona, jak i Harrisona – Patti Boyd – która później stała się słynną „Laylą”.

  19. Simply Says:

    Clapton nieżle śpiewał, ale Bruce nie gorzej . Za to w Blind Faith, to sobie raczej za bardzo nie powył, bo tam mieli jednego z najlepszych białych soulowych wokalistów tamtych lat, Steve’a Winwooda – jeszcze super klawiszowca, bardzo kreatywnego . Clapton dopiero w Derek & the Dominos zaczął wychodzic na pozycję lidera ( ale też nie w zupełności ) . Mógł miec już powoli dośc takich wybitnych indywidualności non stop po swojej stronie i wybrał karierę stricte solową, żeby miec wyłączną kontrolę nad materiałem.

  20. Simply Says:

    Za gówniarskich czasów miałem winyla Cream – ,, Goodbye Cream” ( kumpel mi z Austrii przywiózł, ja chciałem ,,Wheels of Fire” , ale kartkę z tytułami zgubił ) właśnie z ,,Badge” , też to bardzo lubiłem, zawsze wydawał mi się za krotki.. Na okładce całe trio w białych garniakach i cylindrach. Znajomi, którzy nie kojarzyli tej kapeli zaczęli szydzic, że to VOX, ale jak usłyszeli ,, I’m So Glad” to im się japy pozamykaly.
    Pamiętam, jak Clapton po latach uratował od kompletnego zszambienia solowy gniot Rogera Watersa ,, Pros and Cons of HitchHike” . Bardzo ładnie mu tam podegrał, gdyby nie on, w ogóle by się tego słuchac nie dało.

  21. Simply Says:

    Ale w tym wypadku sam kaptur nie czyni mnicha .

  22. Simply Says:

    Strasznie tej płyty nie lubię, ani goła baba ani Clapton niewiele tu pomogli.

  23. Simply Says:

    Ja akurat niespecjalnie, ale to rzecz gustu. Nie da się jednak ukryc , ze po ,, The Wall” gościowi odwaliło zupełnie, takiego ego tripa to chyba nikt nie miał w historii rocka. Dopóki jednak robił ciekawe rzeczy ( genialne ,, Pigs” z ,,,Animals” ) czy wypuszczał tak hitowe płyty jak ,, The Wall” to można było te jego megalomańskie pierdy znieśc. Ale w końcu wena go opuściła , a on dalej uważał się za Boga a zespół za chłopaków na posyłki. Waters ugrzązł w tych kilku ( wyeksploatowanych do cna na ,, The Wall”) schematach i dalej tłukł do znudzenia to samo, tylko na dużo gorszym poziomie :,, Final Cut” ,,Pros and Cons…” , który w ogóle miał byc następną płytą Pink Floyd, ale wcześniej doszło do wiadomego rozłamu . On dopiero na ,,Radio K.A.O.S.” się jakoś z tego stupora zaczął uwalniac.
    Wolę solowe płyty Gilmoura, jego debiut z 78′ jest wyjątkowo przyjemny i wolny od tego całego zadęcia.
    Mój Top 5 Pink Floyd:
    1 ,,Ummagumma” ( po prostu miazga )
    2 ,, Atom Heart Mother ” ( najlepsza ich rzecz prog rockowa )
    3 ,, Piper at the Gates of Dawn” ( swietny, bardzo oryginalny debiut )
    4 ,, Animals” ( nic na to nie poradzę, ale mam nieuleczalny sentyment )
    5 ,, More” ( bardzo nastrojowa i zróżnicowana mieszanka ballad, psychedelii i odrobiny czadu )

    • Stanisław Błaszczyna Says:

      Widzę, że unikasz takich oczywistych hitów, jak „Dark Side of the Moon”, czy „Wish You Were Here”. (To chyba nie jest wina tych płyt, że cieszyły się takim komercyjnym wzięciem ;) ) Ja nie będę udawał, że tych płyt nie lubię. Uważam wręcz, że Dark Side jest genialna.

      Widzę też, że raczej wolisz tych bardziej psychodelicznych Pink Floydów sprzed Dark Side (jak też lubię ich pierwsze płyty, kiedy jeszcze byli pod wpływem Syda Barretta). Ale później skaczesz do „Zwierząt” (moim zdaniem dobra płyta, ale w niektórych miejscach przynudzają – i to chyba jest winą Watersa, który właśnie tam zaczął narzucać wszystkim swoje koncepcje.) „Ściana” jest chyba lepsza (choć to już Waters pełną gębą).

      A jeśli chodzi o sympatie charakterologiczne – to ja też wolę Gilmoura. Na rozdmuchane EGO Watersa starałem się jednak patrzeć przez palce (tak samo, jak na tę ich rozbuchaną megalomanię scenograficzną).
      Ale ogólnie – and after all – to był zespół genialny.
      I pomyśleć, że startowali z czegoś takiego:

      A skoro już wspomnieliśmy Syda:

  24. Simply Says:

    ,,Animals” to oczywiście nie są żadne haj mecyje ( oprócz ,, Świń” ) , ale sentymentalnie mi ta płyta siadła i siedzi. ,,,Psy” mi się zawsze kojarzą z zimową nocą i rozległą, ośnieżoną przestrzenią ( i to ,,kościane” naszczekiwanie z oddali ).
    ,, Dark Side…” , ,, Meddle” ,, Wish You..” i ,, The Wall” znam dosłownie na pamięc, nudzą mnie , nie wracam do nich. W ogóle Pink Floyd miał swój czas, który już dawno dobiegł końca. Nie neguję, bo w pewnym momencie był to dla mnie zespół niezmiernie ważny, ale to było very long time ago i już dawno przestało promieniowac , inspirowac , czy nawet zwyczajnie cieszyc. Do tych wczesnych płyt , tak raz na wielki dzwon zdarza mi się zaglądnąc, faktycznie wolę psychedelię od prog rocka ( noo, czasem sobie zapuszczę U.K. albo jakiś wczesny Camel, czy Caravan ).
    Ale jest jeden wyjątek od tej reguły , a propos, to nie wiem, czy wiesz, że :
    http://www.dgmlive.com/news.htm?entry=4663

    Masz farta w ciul :D

  25. Simply Says:

    Lovecraftowi by się podobało :

  26. Simply Says:

    Już to kiedyś widziałem :D Fripp to prawdziwy rzeźnik, masakruje też harmonijnym długoletnim związkiem. A to w tej branży, zresztą nie tylko – rzadko spotykane. W domu, to pewnie Toyah jest Frippem a on jej King Crimsonem – takim, w którym się skład nie zmienia :D


Dodaj odpowiedź do Stanisław Błaszczyna Anuluj pisanie odpowiedzi